Polska potrzebuje porozumienia

Błędem jest przypisywanie Jarosławowi Kaczyńskiemu roli znicza nienawiści. I błędem jest przypisywanie Donaldowi Tuskowi odpowiedzialności za wypadek prezydenckiego samolotu – pisze socjolog

Publikacja: 27.10.2010 03:29

Bronisław Misztal

Bronisław Misztal

Foto: Rzeczpospolita

Red

Dwa tygodnie temu na lotnisku spotkałem Andrzeja Olechowskiego. Lecieliśmy tym samym samolotem. Usiedliśmy na chwilę porozmawiać, jak zwykle o polityce, o Polsce, o świecie. Rozmowa, naturalnie, zeszła na klimat dyskursu politycznego, na napięcia i animozje, na antagonizmy i brak kultury (tej osobistej i tej politycznej). W pewnym momencie obydwaj wypowiedzieliśmy te same słowa, które od razu zamarły nam na ustach: „niewiele brakuje, a dojdzie do spektakularnego politycznego zabójstwa”.

Ale kogo? Ja byłem zdania, że ofiarą padnie pewien znany dziennikarz reprezentujący lewą stronę spektrum. Mój rozmówca był zdania, że może to być polityk reprezentujący prawą stronę. Nie przyszło nam do głowy, że może to być niewinny człowiek, ani polityk, ani osoba publiczna.

Dwa dni wcześniej spotkałem w autobusie Leszka Millera. Normalnie tryskający optymizmem, tym razem był głęboko zasępiony. Po-smoleński kryzys nie ustąpi tak łatwo, powiedział mi. Nie mogłem się nie zgodzić.

Polska przypomina rozpołowione jabłko. Te dwie połówki nie pasują do siebie, nie przystają, jakby były z dwóch jabłoni zdjęte. Jedna szara, bo od dawna w cieniu. Druga rumiana, bo złapała ostatnio sporo słońca. Ale w smaku takie same. Obie gorzkie, cierpkie i niesmaczne. Na tej jabłonce, jaką jest drzewo życia politycznego, rosną jeszcze inne owoce, wszystkie cierpkie i niedojrzałe.

To owoce polskich przemian sprzed lat 22. Wyrastające w klimacie niezrozumienia dla procesów, które przez wielu ludzi traktowane były jako nieodwracalne, narzucone przez zewnętrzne konieczności, przemiany te cechowały zjawiska wyłączenia i rozwarstwienia. Pług modernizacji, w tym także zmiany wynikające z przeorania polskiej rzeczywistości przez procesy integracyjne z Zachodem, spowodował szereg złudzeń, na przykład co do tego, czy Polska może pozbyć się piętna przeszłości.

[srodtytul]Danton i Robespierre[/srodtytul]

Dla jednych spojrzenie w przyszłość, tę zatykającą dech swoimi możliwościami ucieleśnionymi w paszporcie z napisem Unia Europejska, stało się nadzieją na wyzwolenie się z widma, o jakim wspominał w „Weselu” Wyspiański. Dla innych przeciwnie, przeszłość zyskała walor jedynego czynnika stabilizującego ich odniesienie do rzeczywistości. Jak w przypadku każdej rewolucji, jej sukces stał się przedmiotem konsumpcji nie tych, którzy stali na barykadzie, ale tych, którzy obficie mocząc swe pióra w kałamarzach, byli w stanie ten sukces najlepiej opisać.

Dola Dantona i Robespierre’a, którzy między kwietniem a lipcem 1794 roku, na przestrzeni 15 krótkich tygodni opuścili scenę polityczną Francji, przedtem stając przeciwko sobie w serii wzajemnych oskarżeń i dramatycznych przemówień, jest kalką, która odciska się dzisiaj piętnem na życiu współczesnej Polski. Rewolucja, mówił Danton, jak Saturn, pożera własne dzieci. Terror, mówił Robespierre, jest niczym innym jak sprawiedliwością, jest konsekwencją ogólnej zasady demokracji dostosowaną do potrzeb państwa.

Pogrążeni w śmiertelnej debacie, zwarci w uścisku nieporozumienia, odeszli obydwaj. Danton, zwolennik bogacenia się i promotor biznesu, i Robespierre, skromny zwolennik sumiennych rozliczeń, który całe życie wegetował w jednym pokoju. Francois Furet, pisząc o konsekwencjach francuskiej rewolucji, wskazuje, że restauracja 1815 roku była również jej produktem.

[srodtytul]Poczucie zagubienia[/srodtytul]

Pomiędzy dążnością do tego, by przemiany roku 1989 dały okazję do nieograniczonego, spontanicznego bogacenia się i rozwoju, tak kraju, jak i obywateli, a dążeniem do tego, by rozliczyć wszelkie możliwe drogi na skróty i nieprawidłowości tego procesu, pomiędzy górnolotnym spojrzeniem w przyszłość a drobiazgowym patrzeniem w przeszłość zawarł się dyskurs Polski lat minionych.

Społeczeństwo, w którym żyjemy, jest niezorganizowane, zagubione, przystanęło gdzieś na zakręcie i nie jest w stanie ani ruszyć raptownie do przodu – bo droga już zarosła i spóźnialskim przebić się nie sposób, ani zawrócić – bo powrotu wszak nie ma. Działając w tym społeczeństwie, obie partie polityczne (nawet przy założeniu, że ich fundamenty są względnie cywilizowane, a nie ma podstaw, by uważać inaczej), stworzyły takie poczucie zagubienia, niesmaku i niechęci, a to do jednej, a to do drugiej wielkiej grupy politycznej, że szukanie kozła ofiarnego, którego usunięcie mogłoby spowodować odblokowanie patowej sytuacji, przez najbliższe lata będzie towarzyszyło polskiemu życiu politycznemu.

Błędem jest przypisywanie wypadkowi smoleńskiemu funkcji sprawczej w stosunku do aktu politycznie motywowanego zabójstwa kompletnie niewinnego urzędnika partyjnego w Łodzi. Błędem jest też przypisywanie temu, tak niekulturalnemu dyskursowi, jaki poprzedzał sam wypadek, i jaki po nim nastąpił roli zapłonu, który doprowadził do eksplozji. Eksplozji jeszcze nie ma i oby nie było.

Błędem jest przypisywanie Jarosławowi Kaczyńskiemu roli znicza nienawiści. Błędem jest przypisywanie Donaldowi Tuskowi odpowiedzialności za wypadek prezydenckiego samolotu. Daleko lepiej byłoby przyznać, że wszyscy ponosimy winę za to, co się stało. Procesy społeczne są niesłychanie złożone, ich mechanika nie daje się opisać przy pomocy logiki Newtona.

Składają się na nie zaniechania i przerosty ambicji, młodzieńcze uniesienia prowadzące do nieodpowiedzialnych werbalnych enuncjacji i wyrafinowane oskarżenia. Składają się na nie także konsekwencje obietnic niedotrzymanych, aspiracji niedających się zrealizować, a także realia codziennego życia, doświadczanego przez zmęczonych, zapracowanych ludzi na ulicy, a niedostrzeganego spoza przyciemnianych okien rządowych samochodów. Składają się na nie także rozbudzające wyobraźnię u jednych, a rozniecające śmiertelny strach u innych zapowiedzi detektywistycznych poczynań politycznych.

[srodtytul]Jak w Hondurasie[/srodtytul]

Życie polityczne w Polsce, a zwłaszcza próba jego administrowania przez aparat państwowy, już dawno wymknęły się kontroli czynnika przyzwoitości. Aparat sprawiedliwości nie jest w stanie ani wyplenić politycznie czy mafijnie sterowanych zabójstw, ani zapewnić bezpieczeństwa świadków czy nawet skazanych, ani sprawować nadzoru nad prostymi czynnościami śledczymi, które zamieniają się w akty dramatu.

Aparat parlamentarny próbujący zajmować się super-dochodzeniami i śledztwami nie jest w stanie dokonać modernizacji legislacyjnej, do czego jest powołany. Aparat edukacyjny nie jest w stanie wyposażyć obywateli w znaczące wartości, pozwalające ludziom osiągać cele na ich miarę. System ochrony zdrowia nie jest w stanie zapewnić ludziom poczucia bezpieczeństwa medycznego. Środki masowego przekazu, o których się mówi, że są wolne, albowiem nie podlegają ani kontroli, ani mitygacji, dawno utraciły wpływ na morale społeczeństwa.

Wiarygodność polityków, tak jak wszędzie w okresie porewolucyjnym, jest żałosna. Żądania rozliczenia aktorów politycznych, od Wojciecha Jaruzelskiego po Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego, podsyca poczucie niepewności, frustracji i ogólnej niesprawiedliwości.

Sytuacja w Polsce zaczyna przypominać sytuację w Hondurasie. Sekwencja władzy, poruszająca się od lat 22 cyklicznie według zasady: silny prezydent, ale słaba prezydentura, słaby prezydent, ale silna prezydentura, wasz prezydent, ale nasz premier, powoduje atrofię autorytetu państwa. W końcu każdy prezydent i każda prezydentura stają się słabe, w końcu ani prezydent, ani premier nie jest niczyj.

Dlatego dzisiaj, bardziej aniżeli kiedykolwiek, zamiast oskarżeń i prób rozliczania ważniejsze jest odpowiedzialne ustanowienie strategii na przyszłość. Nie czas wznosić szafoty, bo perspektywa jakieklowiek restauracji w dzisiejszej Europie jest mało atrakcyjna. Polska potrzebuje Komitetu Porozumienia Narodowego. Potrzebny też zapewne będzie wkrótce nowy Okrągły Stół.

Polska potrzebuje Komitetu Edukacji Obywatelskiej po to, aby zapobiec kompletnemu chaosowi i konfuzji narodu co do sił sprawczych, konsekwencji rozwoju i możliwości szybkiej naprawy tych szkód, jakie, z powodów niezmiernie złożonych, powstały w przeciągu ostatnich dwóch dekad.

[i]Autor jest dyrektorem wykonawczym Community of Democracies, organizacji międzyrządowej z siedzibami w Warszawie i Waszyngtonie. Od grudnia 2007 do stycznia 2009 r. był dyrektorem Gabinetu Politycznego szefa polskiego MSZ. Jest szefem Wydziału Socjologii na Katolickim Uniwersytecie Ameryki. Artykuł wyraża jego prywatne opinie[/i]

Dwa tygodnie temu na lotnisku spotkałem Andrzeja Olechowskiego. Lecieliśmy tym samym samolotem. Usiedliśmy na chwilę porozmawiać, jak zwykle o polityce, o Polsce, o świecie. Rozmowa, naturalnie, zeszła na klimat dyskursu politycznego, na napięcia i animozje, na antagonizmy i brak kultury (tej osobistej i tej politycznej). W pewnym momencie obydwaj wypowiedzieliśmy te same słowa, które od razu zamarły nam na ustach: „niewiele brakuje, a dojdzie do spektakularnego politycznego zabójstwa”.

Pozostało 94% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?