Wyjątkowo ciekawy tekst arcybiskupa Józefa Michalika, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, ukazał się przed świętami Bożego Narodzenia w „Rzeczpospolitej” ([link=http://www.rp.pl/artykul/582444.html" "target=_blank]„Czas odważnych chrześcijan”[/link], „Rz” 22 grudnia 2010 r.). Arcybiskup zachęcał świeckich do aktywności społecznej i politycznej, do konsekwentnego praktykowania wiary także w przestrzeni publicznej. Tydzień później „Rzeczpospolita” zamieściła polemiczny tekst filozofa dr. Cezarego Kościelniaka, w którym autor skrytykował to stanowisko, wskazując, że aktywność świeckich jest możliwa jedynie wówczas, gdy Kościół poszerzy przestrzeń wolności wewnątrz swojej instytucji i otworzy się na demokrację ([link=http://www.rp.pl/artykul/585963.html" "target=_blank]„Chrześcijanin potrzebuje wolności”[/link], „Rz” 30 grudnia 2010 r.).
[srodtytul]Pozorna sprzeczność[/srodtytul]
Polemika wskazuje, że publiczna aktywność świeckich stała się dziś kwestią polityczną. Dzieje się to w sytuacji, gdy powszechnie głoszony jest rozdział państwa i Kościoła, a w społeczeństwie panuje pluralizm poglądów i postaw. Jednocześnie jednak trudno wyobrazić sobie, aby osoba wierząca, która pracuje jako polityk, zapominała o swych najgłębszych przekonaniach wchodząc do gmachu parlamentu. Pozorność tej sprzeczności trafnie ukazał w swym tekście arcybiskup Michalik, podając przykład pierwszych chrześcijan. Nie mieli oni żadnego programu politycznego, gospodarczego czy społecznego, ale przekonanie o powołaniu do świętości każdej ludzkiej istoty. Znalazło ono wyraz w powszechnej ewangelizacji, a w efekcie – w przesyceniu całej przestrzeni publicznej treścią religijną.
Niewielu współczesnych intelektualistów podważy kulturotwórczą rolę chrześcijaństwa. Wspaniałe tradycje europejskich uniwersytetów, rozwój szkolnictwa czy szpitale – to wszystko efekt działania ludzi, którzy chcieli wprowadzać ewangelię w życie. Co stałoby się z przebogatym dziedzictwem kultury klasycznej, gdyby nie zakony? Nawet programowo laicka konstytucja Francji odwołuje się do praw człowieka, które – podobnie jak idea braterstwa między ludźmi – wywodzą się z ewangelii. A zatem pewne tradycje chrześcijańskie są wciąż obecne. Można jednak, co czyni arcybiskup Michalik, zadać pytanie o ich trwanie oraz żywotność.
[srodtytul]Religijna cepeliada[/srodtytul]