Poprawne milczenie Kościoła?

Trudno wyobrazić sobie, aby osoba wierząca zapominała o swych najgłębszych przekonaniach wchodząc do gmachu parlamentu – pisze filozof polityki

Publikacja: 13.01.2011 17:22

Red

Wyjątkowo ciekawy tekst arcybiskupa Józefa Michalika, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, ukazał się przed świętami Bożego Narodzenia w „Rzeczpospolitej” ([link=http://www.rp.pl/artykul/582444.html" "target=_blank]„Czas odważnych chrześcijan”[/link], „Rz” 22 grudnia 2010 r.). Arcybiskup zachęcał świeckich do aktywności społecznej i politycznej, do konsekwentnego praktykowania wiary także w przestrzeni publicznej. Tydzień później „Rzeczpospolita” zamieściła polemiczny tekst filozofa dr. Cezarego Kościelniaka, w którym autor skrytykował to stanowisko, wskazując, że aktywność świeckich jest możliwa jedynie wówczas, gdy Kościół poszerzy przestrzeń wolności wewnątrz swojej instytucji i otworzy się na demokrację ([link=http://www.rp.pl/artykul/585963.html" "target=_blank]„Chrześcijanin potrzebuje wolności”[/link], „Rz” 30 grudnia 2010 r.).

[srodtytul]Pozorna sprzeczność[/srodtytul]

Polemika wskazuje, że publiczna aktywność świeckich stała się dziś kwestią polityczną. Dzieje się to w sytuacji, gdy powszechnie głoszony jest rozdział państwa i Kościoła, a w społeczeństwie panuje pluralizm poglądów i postaw. Jednocześnie jednak trudno wyobrazić sobie, aby osoba wierząca, która pracuje jako polityk, zapominała o swych najgłębszych przekonaniach wchodząc do gmachu parlamentu. Pozorność tej sprzeczności trafnie ukazał w swym tekście arcybiskup Michalik, podając przykład pierwszych chrześcijan. Nie mieli oni żadnego programu politycznego, gospodarczego czy społecznego, ale przekonanie o powołaniu do świętości każdej ludzkiej istoty. Znalazło ono wyraz w powszechnej ewangelizacji, a w efekcie – w przesyceniu całej przestrzeni publicznej treścią religijną.

Niewielu współczesnych intelektualistów podważy kulturotwórczą rolę chrześcijaństwa. Wspaniałe tradycje europejskich uniwersytetów, rozwój szkolnictwa czy szpitale – to wszystko efekt działania ludzi, którzy chcieli wprowadzać ewangelię w życie. Co stałoby się z przebogatym dziedzictwem kultury klasycznej, gdyby nie zakony? Nawet programowo laicka konstytucja Francji odwołuje się do praw człowieka, które – podobnie jak idea braterstwa między ludźmi – wywodzą się z ewangelii. A zatem pewne tradycje chrześcijańskie są wciąż obecne. Można jednak, co czyni arcybiskup Michalik, zadać pytanie o ich trwanie oraz żywotność.

[srodtytul]Religijna cepeliada[/srodtytul]

Arcybiskup Michalik wskazuje na dwa negatywne zjawiska, które dotykają wiernych świeckich. Z jednej strony zachowują oni tradycje religijne przy rosnącej ignorancji doktrynalnej. W takim przypadku tradycje te stają się pustą kulturową formą, sumą zbiorowych praktyk, które manifestują jedynie religijną cepeliadę.

Drugim zagrożeniem, jak mniemam poważniejszym, jest odejście od idei prawdy. Jest to trend obecny w kulturze zachodniej, który ochoczo przeszczepia się na polski grunt. Przez krytyków nazywany jest on relatywizmem, zwolennicy widzą w nim realizację idei sprawiedliwości, równości opinii oraz nadzieję na dowartościowanie zmarginalizowanych dotąd zbiorowości. Trudno nie zgodzić się z arcybiskupem Michalikiem, którego zdaniem jest to prąd intelektualny niezwykle niebezpieczny zarówno dla religii, jak i całej kultury. Oczywiście pojęcie prawdy odgrywa nieco inną rolę w naukach ścisłych, inną w naukach społecznych, jeszcze inną w filozofii czy religii, jednak w każdej z tych sfer idea prawdy pozostaje niezbędna, aby zachować wspólny punkt odniesienia w dyskusji, debacie czy sporze, w którym decydującą rolę mają zachować argumenty. Nie tylko nauka umiera, gdy pozbawia się ją horyzontu, jakim jest prawda, umiera wówczas także filozofia oraz religia. Dlatego tak istotna i dla kultury, i dla religii jest debata nad tym zagadnieniem. Sprowadza się ona do pytania: czy jest jedna prawda, czy też istnieje wiele równorzędnych prawd?

[srodtytul]Spór o prawdę[/srodtytul]

Asortyment argumentów, którego używają zwolennicy równouprawnienia wszystkich opinii, jest zadziwiająco ubogi. Pojawia się w nim oskarżenie o dogmatyzm, skostnienie, totalitaryzm. Jak królik z kapelusza wyskakuje złowroga inkwizycja, oraz Galileusz, który został zrehabilitowany dopiero po wiekach. Wszystko to znajdziemy w tekście Cezarego Kościelniaka. Nie znajdziemy tam jednak odwołania do bardzo licznych chrześcijan, którzy w imię prawdy gotowi byli oddać swoje życie (jak choćby Tomasz Morus, wielki kanclerz Anglii, nie mówiąc już o licznych chrześcijanach pierwszych wieków).

Warto zauważyć, że spór o prawdę jest czymś dużo głębszym i poważniejszym niż tylko spór o polityczne zaangażowanie współczesnych świeckich. Odniesienie do tego, co jest horyzontem wiedzy, zatem odniesienie do prawdy, musi towarzyszyć każdemu twórczemu wysiłkowi podniesienia się z błędu. „Uwalniając” się od prawdy, uwalniamy się również od błędu, poszukiwań, sporu, dyskusji, rozmowy, czyli tego wszystkiego, co ukształtowało obecną naukę, filozofię I religię.

Powodem, dla którego mielibyśmy porzucić zachowania właściwe dla nauki, filozofii czy praktyk religijnych, ma być dziwacznie pojęta grzeczność. Polegać ma ona na bezdyskusyjnej akceptacji najbardziej nawet ekscentrycznych praktyk i przekonań. Tymczasem czym innym jest właściwy stosunek do osób żywiących odmienne przekonania, czym innym zaś spór o te przekonania. Przeciwnicy prawdy wrzucają to jednak do jednego worka, twierdząc, że argumentacja przeciw poglądom obraża żywiącą je osobę. Może jednak osoba ta chciałaby usłyszeć kontrargumenty, być może rozmowa przyczyniłaby się do jej rozwoju? Odcinając ją od dyskusji, zamykamy możliwość zmiany opinii oraz określenia wspólnych praktyk. Jest jeszcze gorzej, jeśli poprawne milczenie staje się nakazem w nauce, sztuce czy w polityce.

[srodtytul]Spojrzenie z zewnątrz[/srodtytul]

Artykuł Cezarego Kościelniaka nie jest przy tym bynajmniej tekstem „grzecznym”. Pojawia się w nim kilka argumentów ad personam, między innymi oskarżenie przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski o „resentyment do współczesności” czy o „ukąszenie augustyńskie”. Nie wiem, dlaczego Kościelniak tworzy pojęciowe nowotwory, skoro już klasyczne „ukąszenie heglowskie” ukute przez Czesława Miłosza, wprowadziło więcej zamieszania, niż było warto. Ale cóż, tak bywa, gdy używa się epitetów zamiast argumentów. W wypowiedzi Kościelniaka pojawia się jednak także element, do którego, jak sądzę, warto się odnieść. Jest nim mianowicie przekonanie, że jedynie odchodząc od idei prawdy, Kościół mógłby dać wiernym większe poczucie wolności.

Autor spogląda na Kościół z zewnątrz, tymczasem głos arcybiskupa Michalika był głosem skierowanym od wewnątrz Kościoła. W ramach rozległej doktryny, jaką jest religia katolicka, obowiązuje określony porządek odpowiedzialnego za depozyt wiary autorytetu, jego źródłem jest nie tylko Pismo Święte, ale także tradycja apostolska, uosobiona przez papieża. Wolność w Kościele nie jest wolnością liberalną, co nie znaczy, że przestaje być wolnością w ogóle. Polega ona bowiem na odpowiedzialnej realizacji prawdy wiary we własnym życiu przy uwzględnieniu całej złożoności konkretnego tu i teraz.

Tego wymiaru Kościelniak nie dostrzega, widzi w Kościele jedynie siłę społeczną, polityczną oraz instytucjonalną. Stosując język właściwy dla zupełnie innej przestrzeni, wyodrębnia liberałów i konserwatystów. Obawiam się, że jego tekst może posłużyć za symptomatyczny przykład związku niechęci wobec prawdy połączonej z dążeniem do powszechnej polityzacji życia. Prawda stanowi bowiem granicę dla polityki. Żadna władza nie może sprawić, aby 2+2 równało się pięć, żadna władza nie zmieni faktów, które miały miejsce, może jedynie zatrzeć o nich pamięć, żadna władza państwowa nie ma wpływu na treść prawd wiary.

[srodtytul]W imię wolnośc[/srodtytul]i

Gdy usuniemy, jak tego chce Kościelniak, prawdę, pozostanie nam jedynie władza, zamiast nauki, filozofii, religii, wszędzie zobaczymy jedynie konserwatystów i liberałów, większość lub mniejszość, liderów lub outsiderów, dominację czy wszechobecną opresję. Sprowadzenie wszystkich tych sfer do polityki jest nie tylko ich barbaryzacją, ale także stanowi poważne niebezpieczeństwo. Gdy Kościelniak widzi zagrożenie dogmatyzmem, skostnieniem, a nawet totalitaryzmem w idei prawdy, osobiście uważam, że wszystkie one wywodzą się z porzucenia prawdy. Dogmatyczny uczony przestaje szukać, skostniały filozof powtarza to, do czego doszedł lata temu, a totalitarny staje się polityk, zatrudniający w charakterze dworzan bezwolnych naukowców, filozofów, artystów oraz duchownych.

W imię wolności właśnie powinniśmy się zatem domagać autonomii nauki, filozofii czy religii od polityki. Wolność, także polityczna, polega bowiem na konsekwentnym dążeniu do właściwych rozwiązań w oderwaniu od personalnych konfliktów o władzę. Możemy ją zachować stosując w nauce, kulturze, sztuce, sporcie i wszystkich innych dziedzinach właściwe dla nich kryteria oraz miary.

[i]Autorka jest filozofem polityki, wykładowcą Uniwersytetu Warszawskiego, pracownikiem Instytutu Studiów Politycznych PAN, a przede wszystkim matką dwójki dzieci.[/i]

Wyjątkowo ciekawy tekst arcybiskupa Józefa Michalika, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, ukazał się przed świętami Bożego Narodzenia w „Rzeczpospolitej” ([link=http://www.rp.pl/artykul/582444.html" "target=_blank]„Czas odważnych chrześcijan”[/link], „Rz” 22 grudnia 2010 r.). Arcybiskup zachęcał świeckich do aktywności społecznej i politycznej, do konsekwentnego praktykowania wiary także w przestrzeni publicznej. Tydzień później „Rzeczpospolita” zamieściła polemiczny tekst filozofa dr. Cezarego Kościelniaka, w którym autor skrytykował to stanowisko, wskazując, że aktywność świeckich jest możliwa jedynie wówczas, gdy Kościół poszerzy przestrzeń wolności wewnątrz swojej instytucji i otworzy się na demokrację ([link=http://www.rp.pl/artykul/585963.html" "target=_blank]„Chrześcijanin potrzebuje wolności”[/link], „Rz” 30 grudnia 2010 r.).

Pozostało 91% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?