Gdybyśmy wygrali wybory, dokonalibyśmy rzetelnego przeglądu informacji, którymi już dzisiaj dysponują instytucje państwa polskiego. Jestem przekonany, że już samo takie działanie rzuciłoby nowe światło na sprawę przyczyn katastrofy. Powstałby raport niepodszyty strachem, w przeciwieństwie do tego, który tworzy komisja Millera" – powiedział Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla najnowszej "Gazety Polskiej".
Gra Tuska z Putinem
Tym samym kolportowana przez polityków Prawa i Sprawiedliwości od kilkunastu tygodni plotka nabrała rangi oficjalnej wypowiedzi prezesa partii. Kaczyński uważa, że w archiwach "instytucji państwa" istnieją dokumenty, które pokazują prawdziwe przyczyny katastrofy w Smoleńsku. Dokumenty te, kluczowe dla wyjaśnienia strasznej tragedii 10 kwietnia, jak można wywnioskować, zostały ukryte przez rząd Donalda Tuska, bo prawda o okolicznościach katastrofy mogłaby mieć fatalne skutki polityczne.
Jakie? Warto zwrócić uwagę, że szef PiS nie mówi o tym, że istnieją dokumenty naświetlające "okoliczności" katastrofy (czyli np. to, co się działo na lotnisku Siewiernyj, co się działo na pokładzie prezydenckiego samolotu itp.), lecz przyczyny "katastrofy", a więc chodzi raczej o papiery dokumentujące grę, którą podjął Donald Tusk z Władimirem Putinem, by doprowadzić do śmierci polskiego prezydenta.
Rozbić układ
Według słów Kaczyńskiego działaniami polskich śledczych nie kieruje dążenie do prawdy, lecz strach. Strach przed ujawnieniem tuż przed wyborami prawdy o "przyczynach katastrofy". Jednocześnie, twierdząc, że rząd ukrywa dowody, Kaczyński wysyła ważny sygnał do swych wyborców: musicie się zmobilizować, musimy wygrać te wybory, a wtedy wyjaśnimy tę katastrofę. Tragedia smoleńska jawi się jako największy przekręt ekipy Donalda Tuska, który – tu szef PiS składa przedwyborczą obietnicę – zostanie ujawniony przez kolejną władzę.
Podobnie było w 2005 roku. Wprawdzie nie było wtedy tak poważnej sprawy jak katastrofa smoleńska, ale Lech i Jarosław Kaczyński obiecywali Polakom ujawnienie wszystkich zbrodni III RP. Narzędziem do ich odkrycia miała być komisja prawdy i sprawiedliwości, która miała się zająć wszystkimi grzechami Polski ufundowanej podczas rozmów w Magdalence: od zaniechania lustracji i dekomunizacji przez prywatyzację, inwigilację partii politycznych przez służby specjalne, kierowanie życiem politycznym i gospodarczym przez agentów lub oficerów SB lub WSI, po społeczną niesprawiedliwość.