Reszka i Majewski o Złotych Żniwach Grossów

Dziś chyba tylko Irena i Jan Tomasz Grossowie – jako jedyni na świecie – upierają się, że zamieszczona przez nich w książce „Złote żniwa" fotografia przedstawia kopaczy z Treblinki – piszą publicyści „Rzeczpospolitej"

Aktualizacja: 20.03.2011 18:45 Publikacja: 20.03.2011 18:34

Państwo Grossowie twierdzą, że książka nie jest przecież o fotografii (na zdjęciu w Krakowie, 18.03.

Państwo Grossowie twierdzą, że książka nie jest przecież o fotografii (na zdjęciu w Krakowie, 18.03.2011 r.)

Foto: Fotorzepa, Pio Piotr Guzik

Irena Gross i Jan Tomasz Gross oskarżyli grupę ludzi ze słynnej fotografii o rabowanie masowych grobów bez żadnych dowodów. Naszym zdaniem powinni za to przeprosić. Autorzy "Złotych żniw" są oburzeni: "To my mamy przepraszać?" –  rzuciła w czasie programu telewizyjnego pani Gross.

Tak, bo jest za co.

Wątłe podstawy

Ponad 30 osób zostało przez Grossów nazwanych kopaczami. "Najprawdopodobniej zajmowali się rozkopywaniem spopielonych szczątków ludzkich w poszukiwaniu złota i kosztowności". "Polscy chłopi z fotografii wprawdzie nie mordowali Żydów w Treblince, tylko korzystali z owoców zbrodni tam popełnionej". "(...) cywile (...) to "sprawcy", choć działalność tych sprawców polegała oczywiście na przekopywaniu ludzkich popiołów, a nie na mordowaniu", "Sygnałem, że jest to fotografia z gatunku trophy pictures, są ułożone na kupkę z przodu piszczele i czaszki".

To wszystko napisali Grossowie.

Jakie mieli podstawy? Naszym zdaniem dość wątłe. Zdjęcie znaleźli w "Gazecie Wyborczej". W styczniu 2008 roku "Gazeta" w dodatku "Duży Format" zamieściła reportaż "Gorączka złota w Treblince".

Dziennikarze piszą, że w "jednej z chałup" dostali zdjęcie dokumentujące operację jednostki z Ostrowi Mazowieckiej przeciwko kopaczom: "Czytamy sprawozdanie z obławy, które dowódca jednostki w Ostrowi złożył zwierzchnikom: "Przy kopiących znaleziono złote pierścionki, koronki i porcelanowe zęby w złotych i srebrnych oprawach"".

Podpis pod fotografią zamieszczony przez "Gazetę" brzmi: "To nie jest zdjęcie ze żniw. Kopacze z Wólki Okrąglik i sąsiednich wsi pozują do wspólnej fotografii z milicjantami, którzy zatrzymali ich na gorącym uczynku. W chłopskich kieszeniach były złote pierścionki i żydowskie zęby. U stóp siedzących ułożone czaszki i piszczele zagazowanych".

Problemy z interpretacją

Podczas debaty zorganizowanej przez "Kulturę Liberalną" w zeszły czwartek Grossowie podali inną, nieprawdziwą historię tego zdjęcia. Ich zdaniem fotografia została złożona w Muzeum Obozu Zagłady w Treblince z opisem, że występujące na niej postaci to złapani na gorącym uczynku kopacze.

Tak nie było.

Zdjęcie dostali dziennikarze "Gazety" w "jednej z chałup" w Wólce Okrąglik. "Chałupa" (w rzeczywistości dom) należy do Tadeusza Kiryluka, byłego kierownika muzeum. Kiryluk pożyczył dziennikarzom zdjęcie. Jak twierdzą reporterzy, Kiryluk,  wręczając im zdjęcie, powiedział, że dokumentuje konkretną akcję wojska przeciwko kopaczom. Kiryluk, którego odwiedziliśmy w tym roku, zaprzecza. Twierdzi, że nigdy czegoś takiego nie mówił.

Jaka była prawda, nie wiemy, ale dziś Kiryluk jest przekonany, że na fotografii są ludzie porządkujący poobozowy teren.

Dziennikarze po napisaniu tekstu odesłali zdjęcie na adres muzeum z prośbą o zwrot właścicielowi. Właściciel Tadeusz Kiryluk zdjęcia nie odebrał, zdecydował, że powinno ono zostać w zasobach muzealnych. Jednocześnie powtórzył, że fotografia przedstawia ludzi porządkujących teren, a nawet złożył w muzeum stosowne pisemne oświadczenie.

Jan T. Gross przed publikacją książki był w muzeum. Pytał o fotografię, lecz jej nie oglądał. Obecny kierownik muzeum Edward Kopówka potwierdził, że fotografia jest w muzeum, ale powiedział Grossowi, że są problemy z interpretacją tego, co jest na zdjęciu.

Powinni mieć wątpliwości

Czy Grossowie mogli mieć wątpliwości co do zdjęcia? Mogli i powinni. Dowody na to, że fotografia przedstawia kopaczy, były bardzo wątłe.

Już przed publikacją książki było wiadomo, że "mieszkaniec jednej z chałup" to Kiryluk. Było wiadomo, że podaje inną wersję historii zdjęcia niż dziennikarze "Gazety".

Było też jasne, że informacje Kiryluka odnośnie do tego, co działo się w Treblince zaraz po wojnie, pochodzą z drugiej ręki. Kiryluk nie jest z tych okolic, przyjechał tu w latach 60. – jeśli coś wie, to nie z własnych doświadczeń, tylko z opowieści innych.

Idąc dalej – już wstępna analiza tekstu "Gazety" wskazuje na to, że coś jest nie tak. W podpisie mowa o tym, że uzbrojeni ludzie to milicjanci. W tekście, że operację przeprowadziła jednostka z Ostrowi, czyli wojsko.

Jeszcze więcej mówi analiza źródeł, z których korzystali dziennikarze "Gazety". Gdy jej dokonać, widać, że opis operacji przeciwko kopaczom został zaczerpnięty z artykułu historyczki Martyny Rusiniak "Treblinka – Eldorado Podlasia?". Tam właśnie jest data  4 marca 1946 – kiedy została sporządzona notatka na temat operacji jednostki wojskowej z Ostrowi.

Wtedy – co wynika z lektury starych roczników gazet – na drogach leżał śnieg, rzeki były skute lodem. Nie ma więc mowy o tym, by zdjęcie ilustrowało tę operację.

Te informacje były Grossom znane, zanim ukazała się książka (zawarliśmy je w tekście "Tajemnice starego zdjęcia" z 22 – 23 stycznia 2011 r.).

Dziś chyba tylko państwo Grossowie – jako jedyni na świecie – upierają się, że zamieszczone przez nich zdjęcie przedstawia kopaczy z Treblinki. "Gazeta Wyborcza" po analizie przeprowadzonej przez Marcina Kąckiego przyznaje, że nie ma nawet pewności, gdzie została zrobiona fotografia. Kącki podczas drobiazgowej analizy fotografii dostrzegł na drugim planie coś, co może być budynkiem. A jeśli to budynek, zdjęcie nie mogło zostać zrobione w Treblince – bo tam w okolicy budynków nie ma.

Przerażająca pomyłka

Jan Tomasz Gross twierdzi jednak, że dziennikarze ("Gazety" i "Rzeczpospolitej") niczego nie ustalili. Mówi, że przecież on nie wspominał o marcu 1946 roku oraz że akcji przeciw kopaczom było wiele!

Problem w tym, że "Wyborcza" opisała właśnie operację z marca 1946 roku. Innego opisu podobnej akcji – choć było ich wiele – nie odnaleziono do tej pory w archiwach (szukała ich Martyna Rusiniak, szukaliśmy i my). Skoro więc było wiele akcji, to którą dokumentuje zdjęcie?

Gross mówi, że nie widzi (tak jak Marcin Kącki) żadnego budynku na horyzoncie (widzi za to górę, jak napisał w książce: "Na fotografii obok grupy mazowieckich chłopów uwieczniono wzgórze usypane z popiołów 800 tysięcy Żydów zagazowanych i spalonych w Treblince". My na przykład góry nie widzimy, widzimy za to, że teren jest płaski).

Grossowie się mylą, mówiąc, że dziennikarze niczego nie ustalili. Ustalili, że nie ma żadnych dowodów, jakoby zdjęcie przedstawiało kopaczy, hieny cmentarne. Naszym zdaniem w 2008 roku doszło do przerażającej pomyłki. Fotografię przypisano błędnie do operacji jednostki wojskowej przeciwko hienom. Oparto się na relacji jednej osoby, która dziś twierdzi, że nie mówiła o kopaczach, ale o ludziach porządkujących teren.

Brak dowodów

Podczas polemik państwo Grossowie twierdzą, że książka nie jest przecież o fotografii. Fotografia jest tu – jak wyraził się Jan Gross – tylko "ornamentem". Sama książka jest o strasznym zjawisku mordowania Żydów przez ich polskich sąsiadów, a także o bogaceniu się ludności polskiej na majątku ofiar Holokaustu.

To problem poważny i trzeba o nim dyskutować. Takie przypadki były i nie ma co udawać, że nie. Należy próbować określić skalę zjawiska. Mówiąc o kopaczach, warto pytać o motywy: czy hienami kierowała chciwość czy głód? Wszystko to jest godne rzeczowej rozmowy, która na pewno będzie bolesna.

Trudno jednak zaczynać taką dyskusję od oskarżania uwiecznionych na zdjęciu ludzi o grzebanie się w prochach ofiar – bez żadnych dowodów. Zły duch pochopnie zamieszczonej fotografii zawsze będzie unosił się nad książką "Złote żniwa", podważając metodę Grossów i nie pozwalając na normalną rozmowę.

Jan Tomasz Gross po programie "Mam inne zdanie" w TVP 1, podczas którego polemizowaliśmy, podszedł do nas i z wyrzutem powiedział: "Jesteście patałachami nie dziennikarzami, nic nie ustaliliście".

Naszym zdaniem jest wręcz przeciwnie. To nie my nazwaliśmy bohaterów zdjęcia kopaczami, bez żadnych dowodów. Pytamy, gdzie zostało zrobione to zdjęcie? Kiedy? Przez kogo? Co przedstawia? Na jakiej podstawie Grossowie oskarżają ponad 30 osób o to, że rozgrzebywały ludzkie popioły?

Trudno wyobrazić sobie coś gorszego niż nazwanie człowieka hieną cmentarną.

Naszym zdaniem Grossowie powinni przedstawić dowody albo przeprosić.

Irena Gross i Jan Tomasz Gross oskarżyli grupę ludzi ze słynnej fotografii o rabowanie masowych grobów bez żadnych dowodów. Naszym zdaniem powinni za to przeprosić. Autorzy "Złotych żniw" są oburzeni: "To my mamy przepraszać?" –  rzuciła w czasie programu telewizyjnego pani Gross.

Tak, bo jest za co.

Pozostało 96% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?