Ziemkiewicz: Z Misiem od rana

Mecz inaugurujący stadion wybudowany w Gdańsku odbędzie się w Warszawie ponieważ w stadion Gdańsku jest jeszcze niegotowy. W jakimś dziwnym deja vu mam wrażenie, że oglądam nie wiadomości, ale nowy film Barei.

Publikacja: 25.05.2011 11:01

Rafał Ziemkiewicz

Rafał Ziemkiewicz

Foto: Fotorzepa, Tom Tomasz Jodłowski

Zwłaszcza, że choćbyś oczy przecierał, nie widać, by kogoś coś dziwiło.

Nawet to, że konkretnie w Warszawie ów gdański mecz odbędzie się na stadionie Legii, bo Stadion Narodowy też przeżywa obiektywne trudności;  zapewne, podobnie jak w wypadku tego z wybrzeża, spowodowane niespodziewaną zimą na początku roku, która zaskoczyła  budowniczych i teraz widać skutki. Stadion Legii zaś to ten sam, który właśnie został zamknięty z powodu, że zamieszki w Bydgoszczy pokazały, iż jest niebezpieczny ? chociaż wcześniej był najbezpieczniejszy w Polsce. I teraz znowu jest.

Tym sposobem właściciel stadionu Legii zarobi trochę kasy, która niech mu wynagrodzi straty poniesione wskutek niedawnego zamknięcia na fali potrzeb wojny z „pseudokibolami". Jakoś kojarzy mi się historia z OFE, które też, żeby sobie nie krzywdowały po zabraniu im pięciu procent naszych pieniędzy dostały na pociechę prawo dalszego pobierania od tego, co im władza w imię niezbędnych oszczędności zabrała, swoich wysokich prowizji.

Donald lubi czasem, jak Łukaszenka, okazać stanowczość i ojcowską dłonią wymierzyć szkodnikom klapsa. Ale Donek nie „Baćka", a Polska nie Białoruś, tylko kraina miłości, więc nasz wódz po takim klapsie szybko klapsniętemu lobby wynagradza, żeby nie było kwasów. To się kiedyś nazywało „basarunek". „Daj pół złotka albo złoty basarunku dla hołoty", pouczał Cześnik Papkina, jak ma ułagodzić sprawę z „mularzami", na grzbietach których okazał, kto rządzi granicznym murem. Tyle że Tusk i jego Papkinowie wypłacają basarunki znacznie hojniejsze, ale to jasne, bo Cześnik płacił ze swojego.

Czegoś też nie dziwi, że w tej sytuacji telewizja TVN, która oczywiście nie ma z zamkniętym-otwartym stadionem żadnego związku, przestała podszczypywać władzę, na co sobie przez krótki czas pozwalała, i już po staremu od rana do nocy drze łacha z Kaczora. Nikt więc nie zauważa tam kolejnych sukcesów rządu, nawet takich, jak występ świeżo upieczonego ministra Arłukowicza u Lisa. Oto okazało się, że stanowisko Bartka Wędrowniczka nawróciło. No, może jeszcze nie na fundamentalizm, ale na pewno na człowieka mocno zdystansowanego wobec tzw. mniejszości seksualnych (tak, wiem, że znieważam konstytucyjny organ, więc tylko bardzo proszę panów z ABW ? nie o szóstej rano! Naprawdę, przed dwunastą nie ma obawy, żebym gdziekolwiek wychodził).

Do wczoraj Arłukowicz był lewicowy jak cholera, a teraz w temacie „związków partnerskich" nagle prezentuje już klasyczny donaldyzm, czyli w zasadzie tak, ale nie, problem niewątpliwie istnieje, ale nie bądźmy pochopni w jego zauważaniu, i ogólnie niech „geje" siedzą cicho i się nie wychylają. Trzeba docenić, że władza potrafi wpoić wartości chrześcijańskie skuteczniej niż „Fronda". Ostatni tak spektakularny wypadek to była Barbara Labuda, która nazajutrz po zatrudnieniu u prezydenta Kwaśniewskiego odkryła, że konkordat jest w zasadzie OK i nie zagraża polskiej demokracji. Może naszym misjonarzom trudzącym się w innych dzikich krajach zamiast pastylek do odkażania wody i agregatów prądotwórczych lepszą pomocą byłoby wysyłać paczki podpisanych przez premiera nominacji?

Bartek Wędrowniczek to oczywiście pikuś w porównaniu ze sprawą pouciszanych śledztw, o których mówił „Uważam Rze" Mariusz Kamiński. I tu ponad gwar chórku gorliwie zagłuszających, wyśmiewających i bagatelizujących przypleczników władzy wybiła się potężna jak grom odpowiedź władzy: Mirosław Sekuła do NIK!

Człowiek, który całej Polsce pokazał się jako pogromca afery hazardowej, który z kamienną twarzą ukręcił hydrze oskarżeń łeb i bez cienia zażenowania poucinał jeden po drugim niebezpieczne dla władzy wątki, uciszył ciekawskich śledczych, uniemożliwił wyartykułowanie zawisłych nad sprawą pytań, a świadków zwolnił z odpowiadania na nie, i to wszystko w świetle reflektorów i w ślepiach kamer, bez żadnego obcyndalania się i żadnej słabości ? czyż może być lepszy kandydat do kontrolowania rządów PO?

W jakimś dziwnym deja vu mam wrażenie, że znowu oglądam tę sławną dobranockę z dzieciństwa, i że jak niegdyś znany aktor pan premier wychyla się z okienka i z brutalną szczerością mówi nam, dzieciom, żebyśmy pocałowali misia w de.

Zwłaszcza, że choćbyś oczy przecierał, nie widać, by kogoś coś dziwiło.

Nawet to, że konkretnie w Warszawie ów gdański mecz odbędzie się na stadionie Legii, bo Stadion Narodowy też przeżywa obiektywne trudności;  zapewne, podobnie jak w wypadku tego z wybrzeża, spowodowane niespodziewaną zimą na początku roku, która zaskoczyła  budowniczych i teraz widać skutki. Stadion Legii zaś to ten sam, który właśnie został zamknięty z powodu, że zamieszki w Bydgoszczy pokazały, iż jest niebezpieczny ? chociaż wcześniej był najbezpieczniejszy w Polsce. I teraz znowu jest.

Pozostało 87% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Każdy może być Marcinem Kierwińskim. Tak zmieniła się debata
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Andrzej Duda kontra ślonsko godka
Opinie polityczno - społeczne
Garri Kasparow: Zachód musi uznać istnienie „dobrych Ruskich”, aby Ukraina mogła zwyciężyć
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Filozofia „Diuny” to filozofia kiczu
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Emmanuel Macron w swych deklaracjach jawi się jako wizjonerski lider Europy