Mija już prawie rok od dnia, kiedy wszyscy poczuliśmy się zawiedzeni niedokładnością sondaży w wyborach prezydenckich. Instytuty badawcze zostały poddane ostrej krytyce przez większość zainteresowanych środowisk, w tym media, które sondaże najczęściej zamawiają.
Paweł Lisicki w dzień po pierwszej turze wyborów pisał: „Od tej pory przestaję ufać badaczom. Chyba że zrobią coś, żeby mi utraconą wiarę przywrócić" („Ja jako ofiara sondaży", „Rz", 22.06.2010). Stało się jasne, że wiarygodność mogła sondażom przywrócić jedynie krytyczna ocena ubiegłorocznych badań, wskazanie błędów oraz sposobów ich uniknięcia w przyszłości. Takiego zadania podjęła się komisja ekspertów powołana z inicjatywy organizacji zrzeszającej najważniejsze instytuty badawcze w naszym kraju (OFBOR). Raport swój ogłosiła z trzymiesięcznym opóźnieniem w stosunku do deklarowanego terminu – pod koniec stycznia tego roku.
Poważne wątpliwości
Publikację raportu odnotowały główne dzienniki. Jednak przez kolejne trzy miesiące w mediach niewiele uwagi poświęcono treści raportu, mimo że jest on dostępny na stronach internetowych OFBOR. Warto więc zadać pytanie, czy raport ten spełnił swoje zadanie? Czy wnioski z niego wynikające pozwalają ufać, że w tegorocznej kampanii wyborczej instytuty badawcze lepiej poradzą sobie z pomiarem naszych preferencji wyborczych? Odpowiedź na te pytania nie jest jednoznaczna.
Z całą pewnością pozytywnie ocenić trzeba sam fakt przygotowania raportu. Może to być pierwszy krok do poważnej dyskusji na temat metod badawczych stosowanych przez sondażownie w naszym kraju. Pozytywnie oceniam postulat, aby w sondażach łączyć różne zbiory informacji o badanej populacji wyborców oraz sięgać do bardziej zaawansowanych technik statystycznych, co pozwala zmniejszyć ogólny błąd badania. Ale są też poważne wątpliwości, które nasuwa lektura tego raportu.
Czy było lepiej, niż się wydawało?
Po pierwsze, źle się stało, że powołanie komisji było inicjatywą organizacji zrzeszającej tych, których pracę komisja miała ocenić (pisałem już o tym w artykule „Naprawianie sondaży" w „Rz" z 12.11.2010 r.). Powoduje to naturalną skłonność członków komisji do łagodnego, mało krytycznego oceniania. Byłoby inaczej, gdyby komisję taką powołało grono klientów (mediów), tak jak się to dzieje na innych rynkach.