Tuż przed prezentacją programu podatkowego PiS w Krynicy przed salą, do której miał wejść Jarosław Kaczyński, kręcił się Jacek Rostowski. Nieprzypadkowo. Kiedy bowiem okazało się, że na Forum Ekonomiczne ma przyjechać szef Prawa i Sprawiedliwości, sztab Platformy ściągnął natychmiast do zdrojowego miasteczka ministra finansów.
Jednak Rostowski nie wywołał nadzwyczajnego zainteresowania mediów. Stał osamotniony, gdy wokół Jarosława Kaczyńskiego kłębił się tłum działaczy i dziennikarzy. Sala, w której miał wystąpić prezes PiS, okazała się za mała, debatę trzeba było przenieść do największego pomieszczenia na krynickim forum. Niezależnie od tego, jak oceniać to, co powiedział Kaczyński, jego obecność była bez wątpienia wydarzeniem dnia w Krynicy.
Prawo i Sprawiedliwość w paszczy lwa
PiS udało się przykryć swoją wcześniejszą porażkę, jaką była nieudana próba wciągnięcia Zyty Gilowskiej w kampanię wyborczą. Kaczyński pokazał, że jego partia w dziedzinie ekonomii i finansów ma coś do powiedzenia. To prawda – PiS wynajął do przygotowania koncepcji do upraszczania podatków człowieka, który zasłynął z utworzenia niezwykle skomplikowanych przepisów podatkowych. Profesor Witold Modzelewski najpierw – za rządów SLD – stworzył skomplikowaną ustawę o VAT, a potem założył firmę, która żyła z tłumaczenia przepisów tej ustawy. Do jego etycznej postawy pewnie można by mieć wątpliwości, natomiast do jego kompetencji na pewno nie.
Piątek przed ostatnim weekendem należał więc do PiS, który narzucił mediom swój przekaz: jesteśmy partią poważną. Pojawienie się Jarosława Kaczyńskiego w Krynicy było zręcznym zagraniem. To mekka biznesu. Takie miejsca lider PiS zwykle omijał szerokim łukiem. Tym razem udał się do paszczy lwa i uznano to za dużą sensację. Zwłaszcza że mógł zacząć swoje wystąpienie od przypomnienia, jak to trzy lata temu w tym samym miejscu Donald Tusk obiecał, że w 2011 roku będziemy w strefie euro.
Sobota powinna więc być mocną odpowiedzią Platformy. I mieliśmy wielką konwencję, imponującą oprawę, płomienne, jak zwykle świetnie wygłoszone wystąpienie Donalda Tuska. Widać jednak też było, w jak trudnej sytuacji jest rządząca partia. Nie mogąc obiecać zbyt dużo (bo to robiła cztery lata temu), musi przekonywać, że choć zrobiła niezbyt wiele, to będzie swoje dzieło kontynuować. Zaś głównym argumentem nie jest przedstawienie nowej niezwykłej wizji, ale stwierdzenie, że konkurenci sprawowaliby władzę dużo gorzej.