Ponieważ Wszyscy Święci są „pisowscy", a Halloween jest „tryndy", więc większość mediów z zamiłowaniem oddaje się darciu łacha z duchownych, którzy ruszyli do walki przeciw bezmyślnemu importowaniu tej pogańskiej tradycji.
Cóż, moje dzieci też wydrążyły dynie i wyruszyły poprzebierane zbierać cukierki albo robić psikusy ? czemuż miałbym dzieciakom tej radości odmawiać? Ale doskonale rozumiem niepokój, który wzbudza łatwość, z jaką nowy obyczaj się upowszechnił i zaczął przyćmiewać tradycyjny sposób obchodzenia dnia Wszystkich Świętych.
Halloweenowa dynia symbolizuje bowiem coś bardzo paskudnego. Pogaństwo ? ale nie to celtyckie sprzed tysiąca lat. Dynia jest znakiem pogaństwa współczesnego, pop-pogaństwa, tak samo jak ów wzięty z reklam coca-coli zapasiony krasnal z pijackim nosem, który wyparł z masowej wyobraźni chrześcijańskiego świętego Mikołaja. A ono jest nie do pogodzenia z podstawami naszej kultury ? podobnie zresztą, jak i każdej innej, włącznie z dawną kulturą pogańską, w której „święto duchów" miało swój sens.
Nasza kultura uczy od wieków: pamiętaj o śmierci, memento mori. Pamiętaj, bo śmierć będzie oznaczać konieczność rozliczenia się z całego życia, podsumowania i porównania dobra i zła, które w danym ci czasie uczyniłeś. Żyj z pamięcią, że takie rozliczenie przyjdzie nieuchronnie. „Tym byłem, czym ty jesteś, tym będziesz, czym ja jestem" ? głosi napis na bramie starego cmentarza w moim rodzinnym Czerwińsku i pewnie wielu innych podobnych cmentarzy.
Natomiast nowoczesne pop-pogaństwo powiada: nie myśl o śmierci, śmiej się z tego. Baw się, używaj, konsumuj i czniaj, co ma być potem. „Potem" nie ma nic wartego brania pod uwagę. Halloween, w jego pop-kulturowym wydaniu, jest wyparciem śmierci, sprowadzaniem jej do zgrywy i wysyłaniem do tandetnego świata wampirów, zombich i czarownic.