Wybory parlamentarne w Rosji - gra z szulerem - Marciniak

Czy Władimirowi Putinowi znowu uda się ograć obywateli i przesądzić wynik zbliżających się wyborów prezydenckich? Dziś wydaje się, że bez dużych fałszerstw nie ma on szans na wygraną w marcu – twierdzi politolog

Publikacja: 07.12.2011 19:58

Włodzimierz Marciniak

Włodzimierz Marciniak

Foto: Fotorzepa, Rob Robert Gardziński

Red

W Rosji wybory parlamentarne odgrywają taką samą rolę jak wybory w systemach autorytarnych. Ich rezultatem nie jest powstanie nowego układu sił w parlamencie czy budowa nowej koalicji. W systemie autorytarnym wybory są grą obywateli z szulerem. Czas pokaże, czy Rosjanom udało się (przynajmniej częściowo) ograć szulera, czy też to oni zostali po raz kolejny przez niego ograni. Innymi słowy możemy przedstawić dwie interpretacje wyników ostatnich wyborów: optymistyczną i pesymistyczną.

Jak Łukaszenko?

Pierwsza z nich mówi o tym, że wybory w Rosji były plebiscytem poparcia dla premiera Władimira Putina i Jednej Rosji. Plebiscytem, który zarówno on, jak i jego partia przegrali. I nie chodzi o wyniki głosowania, ale o powszechne wśród społeczeństwa przekonanie, że wybory zostały sfałszowane. Rosjanie kręcili filmy i robili zdjęcia dokumentujące przebieg głosowania, a następnie umieszczali to w Internecie. W sieci, jak nietrudno się domyślić, pojawiło się mnóstwo komentarzy na temat skali fałszerstw, a to oznacza, że władza w Rosji została zdelegitymizowana. Jeśli przyjmiemy ten punkt widzenia, to możemy też stwierdzić, że od dziś w Rosji rządzą uzurpatorzy. Trudno powiedzieć jak długo, bo delegitymizacja władzy, o czym świadczy przykład Aleksandra Łukaszenki, nie oznacza jej upadku. W każdym razie Władimir Putin i jego reżim postawił się w takiej sytuacji jak reżim Aleksandra Łukaszenki.

Jeśli ktoś nie jest z Petersburga, nie nosi pagonów i nie jest krewnym Władimira Putina, nie ma co liczyć na awans społeczny

Oznaczałoby to, że w Rosji nastąpił historyczny przełom. Ale jest też interpretacja pesymistyczna. Okazało się, że główny podmiot rosyjskiej sceny politycznej, Jedna Rosja, nie ma tak dużego poparcia społecznego, jak przedstawia się to opinii publicznej. Partia Władimira Putina i Dmitrija Miedwiediewa otrzyma o 77 mandatów mniej niż poprzednio. Nieuniknione jest zatem pytanie o polityczny efekt tej nowej sytuacji. Prezydent Miedwiediew już wystąpił z propozycją utworzenia rządu koalicyjnego. Niewykluczone, że się to powiedzie. Lider partii liberalno-demokratycznej Władimir Żyrinowski wyraźnie skłania się ku temu rozwiązaniu, a dodatkowo rozważają je politycy Sprawiedliwej Rosji. Jeśli powstałaby taka koalicja, oznaczałoby to, że szuler po raz kolejny ograł obywateli. Nowy rosyjski rząd będzie miał w parlamencie większość, a Władimir Putin, tak jak tego chciał, zostanie ponadpartyjnym prezydentem.

Komunistyczni obrońcy demokracji

O tym, czy prawdziwa okaże się optymistyczna czy pesymistyczna interpretacja wyników wyborów, zdecyduje kilka czynników. Dużo zależy od tego, jak zachowają się w Dumie Sprawiedliwa Rosja i Partia Komunistyczna. Czy będą podnosić kwestię fałszerstw wyborczych, czy zgodzą się na koalicję z Jedną Rosją, a jeśli tak, to za jaką cenę. Równie istotna będzie postawa liderów tych ugrupowań. O ile Władimir Żyrinowski dotąd był lojalny wobec reżimu putinowskiego, o tyle Giennadij Ziuganow i Siergiej Mironow z różnych powodów, nierzadko urazów osobistych, mogą przyjąć bardziej zdecydowaną postawę. Tym bardziej że ich ugrupowania odniosły wyraźny sukces. Wedle sondaży przeprowadzanych miesiąc temu ugrupowanie Sprawiedliwa Rosja mogło mieć problemy z przekroczeniem 7-proc. progu wyborczego.

Dziś wiemy, że dostało dwa razy więcej głosów. Drugi wynik należał do Partii Komunistycznej, na którą zagłosowało blisko 20 proc. wyborców. Warto podkreślić, że popularność ugrupowania Ziuganowa nie wynika wcale z tęsknoty za komunizmem. Chodzi raczej o to, że paradoksalnie jest to partia bardziej demokratyczna od Jednej Rosji. Być może obywatele zapamiętali, gdy kilka lat temu politycy tego ugrupowania próbowali zaskarżyć wynik wyborów parlamentarnych, wskazywali na liczne fałszerstwa. W tym autorytarnym systemie to oni jawią się jako obrońcy demokracji.

Zatem trzy ugrupowania, które wraz z partią Putina i Miedwiediewa weszły w skład rosyjskiej Dumy, sporo zyskały. Pytanie tylko, czy będą chciały i umiały wykorzystać zaufanie wyborców. Czy odważą się pójść dalej i np. czy partia Sprawiedliwa Rosja wystawi swego kandydata w nadchodzących wyborach prezydenckich? Gdyby tak się stało, stworzyłoby to rzeczywistą alternatywę polityczną. Przed małymi ugrupowaniami otwiera się więc szansa. I albo z niej skorzystają, albo przyszłoroczne wybory znowu okażą się bezalternatywne niczym plebiscyt.

Zamożni, znużeni, z dużych miast

Choć przekonanie o porażce Jednej Rosji może się okazać nieco przesadzone, to jednak faktem jest, że osiągnęła ona słaby wynik. Wpływ na to miały zapewne apele opozycjonistów. Garri Kasparow zachęcał do bojkotowania wyborów, Boris Niemcow – do skreślania całych kart wyborczych, a popularny w Rosji bloger Aleksiej Nawalnyj – do oddania głosu na każdą partię z wyjątkiem Jednej Rosji. Wydaje się, że głosu tego ostatniego mogli posłuchać zamożni, korzystający z Internetu mieszkańcy dużych miast. Znamienne, że partia Putina i Miedwiediewa uzyskała w Moskwie tylko 45 proc. głosów. To efekt niezadowolenia drobnych i średnich przedsiębiorców z reżimu putinowskiego, a szczególnie z faktu całkowitego zablokowania kanałów awansu społecznego. W Rosji szansę na sukces mają tylko swoi. Jeśli ktoś nie jest z Petersburga, nie nosi pagonów i nie jest krewnym Władimira Putina, to nie ma szans na wspinanie się po drabinie społecznej.

Do tego dochodzą, budzące coraz większy sprzeciw, nierówności społeczne i związane z tym odmienne reguły gry – inne dla swoich, inne dla pozostałych. Oznacza to np., że ludzie bez dojść korupcyjnych są skazani na porażkę. Wreszcie do słabego wyniku Jednej Rosji przyczyniło się znużenie i znudzenie będącym od 12 lat u władzy Putinem. Po dziesięciu latach „stabilizacji" Rosjanie chcieliby już korzystać z jej efektów, żyć w bardziej demokratycznym społeczeństwie. Ostatnie badania pokazują, że obywatele Rosji są niezadowoleni z zapowiedzianej przez Putina rotacji na szczytach władzy. Dotyczy to także głosujących dotąd na Dmitrija Miedwiediewa. Zamiast usłyszeć o tym, że obecny premier i prezydent zamienią się jedynie miejscami, woleliby mieć możliwość wyboru prezydenta. Zdaniem wielu taka wymiana u sterów władzy nabiera monarchicznego charakteru. Po okresie względnej stabilizacji Rosjanie mają już podwyższone oczekiwania cywilizacyjne. Chcą, aby system polityczny w ich kraju był bardziej demokratyczny i sprawiedliwy.

Co zrobią gubernatorzy

W świetle tak niskiego poparcia dla Jednej Rosji pod znakiem zapytania stoi przyszła współpraca polityków tej partii z gubernatorami i merami miast. A to oni przecież odpowiadają za wyborcze fałszerstwa. Teraz mogą zacząć się odwracać od partii rządzącej. A wtedy sytuacja polityczna w Rosji rzeczywiście mogłaby się zmienić. Powszechnie się mówi o wielkiej przegranej samego Władimira Putina. Jednak nie jest to takie oczywiste. Czas pokaże, czy znowu udało mu się ograć obywateli i w związku z tym przesądzić wynik zbliżających się wyborów prezydenckich. Wydaje się jednak, że bez dużych fałszerstw Putin nie ma szans na wygraną. Dziś widać już wyraźnie, że obecny reżim polityczny może w przyszłości pęknąć w dwóch miejscach: w relacjach z systemową opozycją, dotąd lojalną i fasadową, oraz na linii władze centralne – lokalni politycy. W przypadku tych ostatnich wystarczy przekonanie, że podtrzymywanie mało sprawnego i niepopularnego rządu generuje jedynie koszty i jest dla nich zbędnym ciężarem.

Nowa sytuacja polityczna w Rosji nie wpłynie zapewne bezpośrednio na zmianę stosunku władz rosyjskich do Polski. Z faktu ewolucji reżimu putinowskiego w kierunku wzorca białoruskiego mogą jednak wyniknąć dla nas nowe problemy. Trudnym wyzwaniem dla rządu polskiego i naszej opinii publicznej może być także ewentualny udział Żyrinowskiego w obozie rządzącym. Nacjonalistyczny populizm może zacząć odgrywać większą niż dotychczas rolę w polityce rządu rosyjskiego.

Prof. Włodzimierz Marciniak jest politologiem, specjalistą w zakresie polityki rosyjskiej, profesorem Wyższej Szkoły Biznesu – National-Louis University w Nowym Sączu. W latach 1992 - 1997 radca Ambasady RP w Moskwie. Kieruje Zakładem Porównawczych Badań Postsowieckich w Instytucie Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk.

Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?