No dobrze, czasem ustąpi miejsca odnoszącej kolejne sukcesy Europie i jej walucie.
Co ciekawe, Sławomir Nowak (piękny jak malowanie i mądry jak Sokrates) ogłasza w tychże mediach sukcesy nieoczywiste: autostrady do granicy z Ukrainą nie będzie, Łódź – Toruń zresztą też nie. A do Warszawy? No ta, co to miała być "przejezdna", choćby czołgiem? Nie, jej też raczej nie będzie, ale za to mamy połączenie z Berlinem. A – jak wszyscy wiemy – łączyć się należy z centralą, a nie z peryferiami.
To może na odcinku kolejnictwa rząd nasz tysiąca i jednej baśni poradzi sobie lepiej? Ależ oczywiście! Co prawda pociągów dużej prędkości do 2030 roku nie będzie, ale za to będą pociągi prędkości prawie dużej. Takie całkiem szybkie, coś jak autostrada nie gotowa, ale przejezdna. I to już za trzy lata będą, i to minister (piękny jak malowanie etc.) może obiecać.
Co prawda mnie się wydaje, że minister tego rządu obiecać może dużo więcej, by nie powiedzieć: wszystko, bo przecież nikt mu niespełnionych obietnic i tak nie wypomni, więc z tym większym uznaniem odnotujmy tę powściągliwość Sławomira Nowaka (pięknego jak malowanie i mądrego jak etc.). Sukcesy zresztą odniesie i tak, bo ofermy większej od Grabarczyka nawet w Platformie nie znaleźli (nie, minister Jurgiel jest z PiS).
Wystarczy więc, że po zmianie rozkładu jazdy choć trzy pociągi wyjadą o czasie, a że zimy nie ma, to prawdopodobieństwo tego jest spore. Uda nam się więc – sukces na skalę europejską! – wsiadać do pociągu drzwiami, a nie oknem. Ba, szaleństwa i rozpusty nigdy nie dość, niektórzy pasażerowie będą nawet siedzieć w przedziałach, nie w toaletach. Przyznają państwo, że na tle poprzednika nasz minister (piękny jak etc.) wypada niczym św. Mikołaj Cudotwórca?