Ja Cię jednak o niego poprosić muszę. Chciałbym bowiem zrozumieć tych wszystkich mądrych ludzi, którzy mają tytuły profesorskie i to ze skomplikowanej ekonomii, a nie z prostego prawa.
W moim małym rozumku – jak mówił Kubuś Puchatek – nie mieści się, jak można wypłukać złoto z powietrza, a oni to wiedzą. Piszą na przykład, że "w rzeczywistości MFW na podstawie swojego kapitału pożycza z rynku wielokrotność tej kwoty (czyli 200 mld euro, które państwa UE mają mu "udostępnić") a jej przekazanie zwiększyłoby o połowę jego zdolności pożyczkowe". Potrafią więc pożyczyć innym pieniążki, których sami nie mają. To znaczy troszkę mają, ale jeszcze większe mają długi – więc mi się wydaje, że to tak, jakby ich nie mieli.
No bo jak mam pożyczyć Kaziowi 200 (nawet nie miliardów, ale złotych) z 400, które pożyczyłem od Stacha, skoro Franiowi jestem winien jeszcze 800?
Adam Smith pisał, że: "to, co jest roztropnością w prywatnym życiu każdej rodziny, nie może być szaleństwem w życiu wielkiego królestwa". Ale to chyba nie może być prawdą, skoro ci wszyscy mądrzy ludzie, którzy tak ciężko pracują, żeby uratować nas przed strasznym kryzysem, mówią, że ekonomia rządzi się innymi prawami. Jak się ich pytam jakimi, to ciągle słyszę że "to jest skomplikowane" i że "prosto wytłumaczyć to się nie da". Więc chciałbym mieć tyle rozumu co oni, żeby jednak móc ich zrozumieć.
Słyszałem od jednego takiego profesora, że musimy mieć u nas takie same pieniążki, jakie inni mają. Wtedy będziemy się szybciej rozwijać i nie będziemy musieli się męczyć, jadąc za granicę, żeby ceny przeliczać. Z tym przeliczaniem to ja jakoś daję sobie radę, ale jak jadę na narty tam gdzie jest taka wielka góra, która nazywa się Matterhorn, to płacę innymi pieniążkami i nie mogę zrozumieć, dlaczego oni są tacy bogaci, choć nie mają tych dobrych pieniążków, dzięki którym my będziemy mogli się szybciej rozwijać. A jak jadą gdzieś nad morze – bo morza to u siebie nie mają – to też muszą przeliczać.