Musimy robić swoje

Polska może odnieść sukces niezależnie od tego, ile walut będzie funkcjonowało w Europie. To zależy tylko od nas i od mądrości naszych demokratycznie wybranych rządzących - uważa ekonomista

Publikacja: 25.04.2012 20:37

Krzysztof Rybiński

Krzysztof Rybiński

Foto: Fotorzepa

Puśćmy wodze fantazji i załóżmy, że w kolejnej odsłonie kryzysu - którą jakiś czas temu nazwałem Eurogeddon -  napięcia na rynkach finansowych będą tak duże, że doprowadzą do rozpadu strefy euro. Co będzie potem? Jakiś czas temu jeden z europejskich banków przeprowadził symulację, co mogłoby się wydarzyć, gdyby doszło do wyjścia Grecji lub do całkowitego rozpadu strefy euro.

Według przeprowadzonych symulacji PKB krajów strefy euro obniży się od 15 proc. (Grecja) do 10 proc. (Niemcy). Kraje naszego regionu też ucierpią i łączny spadek PKB może być znaczący, w przypadku niektórych krajów regionu dwucyfrowy. To oczywiście oznacza silny wzrost bezrobocia i ubóstwa również w Polsce. Bank pokazuje, jakie wydarzenia przyczynią się do tego nieprzyjemnego efektu.

Tańsze wakacje w Grecji

Ponieważ rozpad strefy euro będzie oznaczał dramatyczne zmiany kursów walutowych, handel i inwestycje transgraniczne zostaną znacznie ograniczone. Zaufanie konsumentów i biznesu radykalnie się obniży, co ograniczy inwestycje i konsumpcję. Ponieważ znacznie wzrosną koszty obsługi długu w wielu krajach na skutek wzrostu stóp procentowych, sektor publiczny będzie musiał ograniczyć inne wydatki, co doprowadzi do spadku popytu sektora publicznego. Im słabsze perspektywy wzrostu danego kraju, tym większe problemy budżetowe i tym większego ograniczenia wydatków będą się domagały rynki finansowe. Słabe kraje strefy euro zaczną tonąć.

Niemcy doświadczą masowego umocnienia nowej marki, co wywoła silny spadek cen towarów importowanych i deflację, ale także poważne kłopoty z konkurencyjnością na skutek wzrostu cen niemieckiego eksportu. Sprawna niemiecka machina eksportowa zacznie zawodzić, co nie będzie zbyt dobre dla Polski, która dostarcza podzespoły. Kraje południa Europy po przyjęciu walut narodowych doświadczą głębokiej dewaluacji, inflacja w krajach PIGS przekroczy 10 proc., a w Grecji być może nawet 20 proc.

Oprocentowanie obligacji Niemiec spadnie poniżej  1 proc., bo inwestorzy będą szukali bezpiecznych lokat, za to oprocentowanie obligacji krajów PIGS radykalnie wzrośnie (cena znacznie spadnie), a ponieważ banki w tych krajach mają bardzo dużo obligacji własnych rządów, spadek cen spowoduje olbrzymie straty i rządy będą musiały ratować swoje banki przed bankructwem. W czarnym scenariuszu dojdzie do kontrolowanego bankructwa Portugalii, Hiszpanii i Włoch. To pogrąży cały sektor finansowy w Europie.

#Z czasem kraje, których waluty zostały zdewaluowane, zaczną się szybciej rozwijać, ceny wakacji w Grecji liczone w markach iemieckich spadną o 2/3, najazd Niemców na greckie kurorty będzie przypominał atak imperialistycznej stonki ziemniaczanej na socjalistyczne pola ziemniaków w mrocznych czasach komuny. Po trzech, czterech latach, jak opadnie kurz kryzysu, na południe Europy powróci ożywienie gospodarcze.

Hydraulik obiektem nienawiści

Na giełdach będą głębokie spadki, najsilniej spadną ceny akcji instytucji finansowych, niektóre mogą zbankrutować. Ceny nieruchomości też się znacznie obniżą. Banki przestaną kredytować kupno nieruchomości, co wraz ze spadkiem dochodów ludności doprowadzi do silnego spadku popytu. Ale jednocześnie rządy będą starały się zwiększyć dochody podatkowe, więc radykalnie podniosą stawki podatku katastralnego, co ograniczy atrakcyjność tego sektora dla inwestorów.

Ponieważ bezrobocie wzrośnie, politycy będą starali się chronić miejsca pracy swoich wyborców, układ z Schengen zostanie zawieszony, na granicach ponownie pojawią się kontrole celne. Wybuchną nacjonalistyczne fobie, polski hydraulik znowu stanie się obiektem nienawiści. Nie sądzę, że trzeba będzie mieć wizę na wyjazd na narty w Dolomity, ale zamiast dowodu trzeba będzie jednak zabrać paszport.

O ile sekwencję zdarzeń gospodarczych po rozpadzie strefy euro w krajach tej strefy można przewidzieć, o tyle scenariusze dla członków Unii Europejskiej spoza strefy euro już nie są takie oczywiste. Wspomniany wyżej bank przewiduje w swojej analizie silne spadki PKB w Europie Środkowo-Wschodniej, ale skala spadku nie musi być podobna we wszystkich krajach. Wiele będzie zależało od tego, jak dany kraj regionu ocenią inwestorzy, którzy będą panicznie uciekali z krajów PIGS, pozbywali się akcji, obligacji i -  masowo - depozytów bankowych w tych krajach.

Jeżeli do czasu rozpadu strefy euro przeprowadzimy w Polsce szereg wiarygodnych i głębokich reform, to może się zdarzyć, że część kapitału w panice uciekającego z południa Europy zostanie ulokowana w Polsce jako dużym, bezpiecznym i stabilnym kraju w Unii. Osłabienie złotego będzie więc umiarkowane, inwestycje się nie załamią, płynny sektor bankowy w sposób umiarkowany ograniczy kredytowanie i recesja, która będzie wszędzie, w Polsce będzie płytka i krótka.

Dlatego jest ważne, aby przeprowadzić w Polsce jak najwięcej reform, zmniejszyć deficyt budżetowy znacznie poniżej 3 proc. PKB i doprowadzić w ten sposób do podniesienia ratingu Polski.

Chińczycy odkupią gmach EBC

A co się stanie z kontraktami finansowymi wyrażonymi w euro? We Francji kredyt w euro zostanie przeliczony po oficjalnym kursie przejścia z euro na franka francuskiego, a w Niemczech na markę niemiecką. Ale jak przeliczy się kredyt Polaka lub Węgra na dom zaciągnięty w euro?

Są różne metody przeliczenia, jedne dają warunki bardziej korzystne dla klienta, drugie dla banku. Albo jak się przeliczy kontrakt między firmą niemiecką i włoską zawarty w euro. Będzie spore zamieszanie. Inny kłopot to zmiana wszystkich maszyn przyjmujących gotówkę i bankomatów z euro na waluty narodowe. Będą spore koszty dla jednych firm i nowe zlecenia dla tych, które produkują lub serwisują takie urządzenia.

Będą też konsekwencje geopolityczne. Euro zniknie, więc zniknie główny konkurent dolara do odgrywania roli globalnej waluty rezerwowej. Tę lukę w niewielkim stopniu wypełni marka niemiecka, ale z pewnością część kapitału przepłynie do walut mniejszych krajów, które prowadzą wiarygodną politykę gospodarczą.

Bank centralny Szwajcarii znowu będzie przeżywał ciężkie chwile, próbując powstrzymać umocnienie franka szwajcarskiego, może nieco wzrosnąć też globalna rola jena, korony norweskiej czy szwedzkiej, dolara australijskiego i kanadyjskiego. Sytuację wykorzystają z pewnością Chiny i znacznie przyspieszą proces internacjonalizacji juana, który szybko stanie się drugą najważniejszą globalną walutą rezerwową świata.

Jeden z banków chińskich odkupi zapewne pusty budynek po EBC we Frankfurcie i urządzi tam swoją europejską centralę. Banki centralne w Europie będą bardzo zajęte, zarządzając kryzysem, ale po kilku latach przejdą do prowadzenia własnej polityki pieniężnej, ich znaczenie ponownie wzrośnie. Wzrośnie protekcjonizm finansowy i globalizacja finansowa zostanie ograniczona. Gdy banki będą bankrutowały, zostaną zmuszone przez rządy do sprzedaży swoich filii i spółek córek za granicą.

Dzisiaj trudno ocenić, czy spadek integracji finansowej będzie też oznaczał ograniczenie integracji politycznej. Wydaje się, że w pewnym zakresie tak się stanie, już obecnie rządy Francji i Niemiec planują przejęcie od władz unijnych kompetencji w zakresie czasowego wprowadzenia kontroli granicznej, Dania już to zrobiła. W wariancie minimum Unia Europejska pozostanie unią celną, a rola instytucji unijnych zostanie drastycznie ograniczona na rzecz władz krajowych.

Pełna dezintegracja

Dewaluacja walut wielu krajów może po pewnym czasie doprowadzić do napięć, gdy lobby biznesowe w jednym kraju będzie naciskało na swoich polityków na wprowadzenie barier handlowych wobec kraju, w którym osłabienie waluty umożliwiło uzyskanie przewagi kosztowej. To może po pewnym czasie doprowadzić do rozpadu unii celnej i pełnej dezintegracji Unii Europejskiej.

Czas pokaże, czy eksperyment polityczny pod nazwą euro zakończy się mimo wszystko sukcesem na skutek determinacji polityków, czy raczej rozpad strefy euro będzie początkiem dezintegracji Europy. Na razie mamy za sobą dwa lata błędów i wypaczeń w działaniach antykryzysowych, co zwiększa ryzyko złych scenariuszy. My musimy robić swoje. Polska może odnieść sukces niezależnie od tego, ile walut będzie funkcjonowało w Europie, to zależy tylko od nas i od mądrości naszych demokratycznie wybranych rządzących.

Autor jest profesorem i rektorem Uczelni Vistula w Warszawie, w przeszłości był m.in. wiceprezesem NBP

Puśćmy wodze fantazji i załóżmy, że w kolejnej odsłonie kryzysu - którą jakiś czas temu nazwałem Eurogeddon -  napięcia na rynkach finansowych będą tak duże, że doprowadzą do rozpadu strefy euro. Co będzie potem? Jakiś czas temu jeden z europejskich banków przeprowadził symulację, co mogłoby się wydarzyć, gdyby doszło do wyjścia Grecji lub do całkowitego rozpadu strefy euro.

Według przeprowadzonych symulacji PKB krajów strefy euro obniży się od 15 proc. (Grecja) do 10 proc. (Niemcy). Kraje naszego regionu też ucierpią i łączny spadek PKB może być znaczący, w przypadku niektórych krajów regionu dwucyfrowy. To oczywiście oznacza silny wzrost bezrobocia i ubóstwa również w Polsce. Bank pokazuje, jakie wydarzenia przyczynią się do tego nieprzyjemnego efektu.

Tańsze wakacje w Grecji

Ponieważ rozpad strefy euro będzie oznaczał dramatyczne zmiany kursów walutowych, handel i inwestycje transgraniczne zostaną znacznie ograniczone. Zaufanie konsumentów i biznesu radykalnie się obniży, co ograniczy inwestycje i konsumpcję. Ponieważ znacznie wzrosną koszty obsługi długu w wielu krajach na skutek wzrostu stóp procentowych, sektor publiczny będzie musiał ograniczyć inne wydatki, co doprowadzi do spadku popytu sektora publicznego. Im słabsze perspektywy wzrostu danego kraju, tym większe problemy budżetowe i tym większego ograniczenia wydatków będą się domagały rynki finansowe. Słabe kraje strefy euro zaczną tonąć.

Niemcy doświadczą masowego umocnienia nowej marki, co wywoła silny spadek cen towarów importowanych i deflację, ale także poważne kłopoty z konkurencyjnością na skutek wzrostu cen niemieckiego eksportu. Sprawna niemiecka machina eksportowa zacznie zawodzić, co nie będzie zbyt dobre dla Polski, która dostarcza podzespoły. Kraje południa Europy po przyjęciu walut narodowych doświadczą głębokiej dewaluacji, inflacja w krajach PIGS przekroczy 10 proc., a w Grecji być może nawet 20 proc.

Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?