Gruzja, czyli gra o wszystko. Igor Janke z Tbilisi

Wybory parlamentarne, które odbędą się 1 października, będą najważniejszymi od czasów rewolucji róż - pisze z Tbilisi publicysta „Rz”

Publikacja: 27.09.2012 19:12

Igor Janke

Igor Janke

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Kiedy reformujesz taki kraj jak Gruzja, nie możesz zakładać tylko białych rękawiczek i dbać o to, by mieć czyste buty - mówi Dawid Usupaszwili, szef komisji ds. integracji europejskiej gruzińskiego parlamentu, działacz partii prezydenta Saakaszwilego.

Rozmawiamy w imponującej, zbudowanej z betonu i szkła siedzibie partii. Potęgę władzy widać na każdym kroku. Nad głównymi drogami billboardy wspierające główną partię - nr 5. Żadne inne ugrupowanie nie ma takich reklam. Trzy główne kanały telewizji - państwowe i prywatne - są tubą partii Saakaszwilego. Urzędnicy państwa włączają się w kampanię, używając służbowych biur, samochodów i telefonów. Policja aresztowała w ostatnim tygodniu co najmniej 50 działaczy opozycji.

Jednocześnie na ulicach Tbilisi niemal każdego popołudnia przechodzi antyrządowa demonstracja. Wściekłość tysięcy Gruzinów wywołały ujawnione niedawno szokujące filmy wideo, na których widać, jak strażnicy więzienni biją i gwałcą więźniów. Dla konserwatywnego społeczeństwa to obrazy szokujące.

Misza musi odejść

Usupaszwili przekonuje, że w Tbilisi przeciw władzy buntują się ci, których interesy ta władza naruszyła. Dawni komunistyczni urzędnicy, oficerowie policji, ludzie minionego systemu, których nowa ekipa systematycznie usuwała z publicznych instytucji.
I to też jest część prawdy. Ekipa Saakaszwilego, która doprowadziła Gruzję do niebywałego rozwoju, która wyeliminowała niemal całkowicie korupcję, wzmocniła aparat bezpieczeństwa, zliberalizowała działalność gospodarczą, ułatwiła zakładanie firm w sposób niespotykany w Europie, naruszyła interesy starego establishmentu. Aparat państwowy jest dziś wymarzonym miejscem pracy dla ludzi młodych - miejscem szybkich awansów. Niespełna 44-letni prezydent jest jednym ze starszych ludzi w tym aparacie. Ale stara ekipa, zarówno urzędników, jak i osób powiązanych z dawnymi służbami, dawnym układem władzy, połączona z Rosją wieloma więzami, dziś poczuła, że ma szansę na obalenie Saakaszwilego i na powrót.

Z tym że na demonstracjach w stolicy Gruzji widzę ludzi wcale niewyglądających na urzędników z poprzednich ekip, ale młodych, wykształconych, nastawionych prozachodnio, którzy uważają, że w kraju nie ma wolności i demokracji. Mówią, że mają dość. Nie mogą ciągle słuchać, że wszystkiemu winna jest Rosja. Mówią, że Misza - jak prezydenta nazywają tu niemal wszyscy zrobił już, co mógł, ale poszedł za daleko, zablokował dalszy rozwój i dlatego potrzebna jest demokratyczna zmiana.

Sprawne państwo i okrutne więzienia

Saakaszwili szybko zrozumiał, że nagrania wideo z więzień, które zobaczyły miliony Gruzinów, mogą być dla niego niebezpieczne. Zareagował więc ostro. W emocjonalnym wystąpieniu powiedział, jak bardzo jest wściekły, zapewniał, że nie miał o wszystkim pojęcia. Szybko wymienił odpowiedzialnego za aparat więzienny ministra, doprowadził też do wyrzucenia obsługi więzienia, w którym wydarzył się skandal.

Sęk w tym, że w szczere oburzenie prezydenta niewiele osób w Tbilisi wierzy. Na temat tego, co się dzieje w więzieniach, rzecznik praw obywatelskich od trzech lat alarmował w sprawozdaniach i wystąpieniach w parlamencie. Elita rządowa musiała zdawać sobie z tego sprawę. Organizacje praw człowieka też od dawna informowały o fatalnych praktykach aparatu sądowniczego w Gruzji. W tym kraju jest dziś największa w Europie liczba więźniów. Kachi Kachiszwili z Centrum Badań i Rozwoju Gruzji, organizacji monitującej między innymi działalność aparatu sprawiedliwości, pokazuje szokujące dane. Tylko 0,02 procent procesów sądowych w Gruzji kończy się uniewinnieniem. Nawet w Rosji uniewinnianych jest 5 procent stających przed sądami. W zachodniej Europie - znacznie więcej.

Podejrzanym proponuje się ugodę przedprocesową, w wyniku której po wpłacie wysokich kwot sprawa jest zamykana. W ciągu roku z tego tytułu do kasy państwa wpadło 26 milionów dolarów - twierdzi mój rozmówca. - Ludzie sprzedają domy, żeby tylko nie iść do więzień. Co roku, żeby wybronić się przed więzieniami, sprzedaje się w Gruzji 14 tysięcy domów - podkreśla.

Aparat sprawiedliwości jest surowy i bezlitosny. Z drugiej strony skutek tego jest też taki, że ulice Tbilisi są bezpieczne. - Teraz moje dzieci mogą biegać po podwórku, iść do parku i nie boję się, że coś im się stanie - mówi 50-letni taksówkarz, który docenia to, co zrobił Saakaszwili.

- Kiedyś zamykałem bramę garażową na cztery zamki, dziś zostawiam samochód przed domem - przyznaje analityk polityczny Soso Ciskariszwili, osty krytyk prezydenta. Przez następne pół godziny podaje przykłady łamania demokracji przez rządzących.

Jak ZOMO

Grzechów obecnej ekipy - podobnie jak sukcesów - można wyliczyć wiele. Sprawnie funkcjonujące urzędy, w których firmę i fundację można założyć w kilka minut. Nowe budynki, odnawiane zabytki, błyskawiczny wzrost PKB zahamowany dopiero przez wojnę z Rosją, wzrost inwestycji, rozwój edukacji, zakrojone na szeroką skalę programy nauczania angielskiego, informatyzacja szkół. Ekipa Saakaszwilego w ciągu kilku lat doprowadziła do niebywałego rozwoju państwa.

Jednocześnie całkowicie zmonopolizowała władzę. Pozamykała stacje telewizyjne, które były od rządu niezależne, albo je przejęła. Podczas antyrządowych demonstracji policja wielokrotnie zachowywała się brutalnie. Zachowanie tutejszej policji można porównać z brutalnością ZOMO z czasów komunistycznych w Polsce. Pobicia kończyły się także wypadkami śmiertelnymi.

Szef opozycyjnej Partii Republikańskiej Dawid Usupaszwili pokazuje mi film ze zdarzenia, po którym aresztowano jednego z działaczy jego partii. Człowiek ten miał zmuszać kilkunastoletniego chłopca do zmiany koszulki z logo partii rządzącej na opozycyjną. Na filmie widać jednak, jak chłopiec sam zmienia koszulkę, a próbuje go przed tym gwałtownie powstrzymać kobieta, która jest działaczką partii rządzącej. Sąd nie chciał obejrzeć tego filmu ani przesłuchać żadnego świadka obrony. Wydał szybki wyrok skazujący. Takich historii słyszę wiele.

Pytam o to polityka ekipy rządowej, wspomnianego już szefa komisji ds. integracji europejskiej. - Tak, były aresztowania, być może w jakimś przypadku doszło do nadużyć, ale wielu naszych działaczy jest atakowanych. Opozycja stała się niezwykle agresywna. Atakowane są nasze lokale, jeden podpalono. To budzą się ludzie dawnego układu, którzy chcą wrócić do władzy. Musimy reagować - przekonuje.

Napięcie po obu stronach rośnie z każdym dniem. Rząd - choć się do tego nie przyznaje - czuje się zagrożony. Bo pierwszy raz od kilku lat pojawia się naprawdę poważna alternatywa.

Rosyjski projekt?

Alternatywą jest Bidzina Iwaniszwili - miliarder, którego majątek wart jest tyle, ile roczne PKB całej Gruzji. Iwaniszwili pieniądze zrobił w dużej części w Rosji, ma też udziały w Gazpromie i przez rządzących jest podejrzany o bezpośrednie związki z Kremlem. Iwaniszwili zapewnia jednak, że sprzedał swoje interesy w Rosji, gdyż chce wejść do gruzińskiej polityki. Jego przeciwnicy przekonują, że owszem - sprzedał część majątku, ale kupili go ludzie blisko związani z Władimirem Putinem po to, by Iwaniszwili miał pieniądze na budowanie swojej pozycji politycznej w Gruzji.

„Ivaniszwili to całkowicie rosyjski projekt” - twierdzą zwolennicy rządu. „Nie ma na to żadnych, ale to żadnych dowodów” - odpowiadają działacze Partii Republikańskiej, którzy zaklinają się, że ich ugrupowanie jest prozachodnie, pronatowskie. Takie deklaracje składa też sam Iwaniszwili.

Miliarder przygotowywał się do swej działalności politycznej długo i metodycznie. Najpierw przez wiele lat prowadził działalność charytatywną - wspierał przedszkola, szkoły, instytucje państwowe, ludziom kultury i dziennikarzom fundował stypendia. Wspierał wiele działań rządowych - łożył na policję i bezpieczeństwo. W Tbilisi wybudował gigantyczną cerkiew, co zapewniło mu sympatię wpływowej hierarchii kościelnej. Do pewnego momentu popierał nawet Saakaszwilego, który przyznał mu gruzińskie obywatelstwo. Aż w październiku ubiegłego roku ogłosił, że wchodzi do polityki. Zebrał dziewięć osłabionych, pozbawionych pieniędzy i wpływów partii opozycyjnych - od tych grupujących ludzi dawnego systemu po prozachodnią Partię Republikańską skonsolidował je i zbudował duży blok Gruzińskie Marzenie. Opozycja pierwszy raz złapała wiatr w żagle.

Według ostatnich oficjalnych sondaży, przeprowadzanych jeszcze przed aferą z taśmami z więzienia, partia Saakszwilego miała kilkunastoprocentową przewagę. Czy te sondaże były wiarygodne - tego nikt w Tbilisi nie jest w stanie ocenić. Opozycja twierdzi, że stawka jest wyrównana. Z ich obliczeń wynika, iż Gruzińskie Marzenie ma przewagę. Ludzie z rządu mówią dokładnie to samo tyle że odwrotnie.

Robi się gorąco

Obie strony obawiają się rozruchów po ogłoszeniu wyników. Rząd - boi się, że po jego wygranej Iwaniszwili będzie chciał sparaliżować kraj, przekonując, że wybory zostały sfałszowane. Opozycja - że rząd będzie fałszował wybory, reagował siłą na protesty i że wszystko zakończy się zamieszkami.

- Tu zaczyna się wojna domowa - przekonuje jeden z moich rozmówców. Być może przesadza, ale napięcie w Tbilisii widoczne jest gołym okiem. O polityce mówią niemal wszyscy. Frekwencja ma sięgnąć 85 procent, więcej niż kiedykolwiek.

Obie strony mają ogromnie wiele do stracenia i mogą użyć ostrych środków. Dla obu stron to gra o wszystko. I wszyscy mają świadomość, że rosyjskie wojska stoją 40 kilometrów od Tbilisi i w ostatnich tygodniach wzmocniły swoją obecność. Wygląda na to, że wybory 1 października będą najważniejszymi od czasów rewolucji róż.

Kiedy reformujesz taki kraj jak Gruzja, nie możesz zakładać tylko białych rękawiczek i dbać o to, by mieć czyste buty - mówi Dawid Usupaszwili, szef komisji ds. integracji europejskiej gruzińskiego parlamentu, działacz partii prezydenta Saakaszwilego.

Rozmawiamy w imponującej, zbudowanej z betonu i szkła siedzibie partii. Potęgę władzy widać na każdym kroku. Nad głównymi drogami billboardy wspierające główną partię - nr 5. Żadne inne ugrupowanie nie ma takich reklam. Trzy główne kanały telewizji - państwowe i prywatne - są tubą partii Saakaszwilego. Urzędnicy państwa włączają się w kampanię, używając służbowych biur, samochodów i telefonów. Policja aresztowała w ostatnim tygodniu co najmniej 50 działaczy opozycji.

Pozostało 92% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?