Turecka lekcja dla Polski

Kto zyskał, kto stracił

Publikacja: 06.10.2012 14:21

Michał Szułdrzyński

Michał Szułdrzyński

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala Waldemar Kompala

Choć w tym tygodniu zyskała w sondażach partia opozycyjna, lepiej zająć się tym co realne i tym, kto stracił – czyli konfliktem na granicy syryjsko-tureckiej. Nie będę prześcigał się z ekspertami od stosunków międzynarodowych, którzy analizują te napięcia, ani też z tymi, którzy wróżą, czy z tego będzie wojna czy też nie. Skupiłbym się na czymś innym – nad tym, co z tego wszystkiego wynika dla Polski.

Moim zdaniem to kolejny incydent, który każe nam się zastanowić, czy nasze położenie jest rzeczywiście tak bezpieczne jak nam się wydawało. Choć na początku trzeba zastrzec, że armia turecka jest gigantyczna, absolutnie nieporównywalna z polską i jej zdolności do obrony własnego terytorium są prawdziwe, warto tę sytuację odnieść do nas. Wyobraźmy sobie, że w efekcie wyborów na Białorusi dochodzi do rewolucji i wojny domowej – szczerze mówiąc łatwiej mi sobie to wyobrazić niż np. szybkie wyjście strefy euro z kryzysu. W trakcie zamieszek ostrzelane zostają polskie wsie przy granicy białoruskiej. Przy granicy białoruskiej w województwie podlaskim nie ma prawie żadnej bazy wojskowej, ani wojsk lotniczych, ani pancernych. Wciąż większość polskiego wojska, jak w czasach zimnej wojny, umiejscowiona jest w Polsce północno-zachodniej, ze szczególnym uwzględnieniem granicy niemieckiej. Ale przecież nie musimy mieć od strony wschodu żadnego wojska, wszak mamy sojusze, mamy NATO.

W USA akurat dobiega końca kampania wyborcza, urzędujący prezydent nie chce się pakować w nowy konflikt, tym bardziej, że groziłoby to zaostrzeniem stosunków z Rosją. Dlatego NATO – tak samo jak w przypadku incydentów syryjsko-tureckich – ogranicza się do żądania natychmiastowego zaprzestania ostrzału przez Białoruś. Szef komisji europejskiej Jose Barroso potępia przemoc, podobnie jak baronessa Ashton.

Jednak pociski lądują na naszym terytorium, giną ludzie, my zaś nie bardzo wiemy, jak się bronić.

Tak, wiem, to całkowite political fiction, nikt nie może sobie wyobrazić konfliktu zbrojnego w Europie. Oczywiście przed 2008 rokiem nikt też nie mógł wyobrazić sobie, że rosyjskie czołgi wjadą dziesiątki kilometrów w głąb Gruzji. A jednak, jak się wówczas okazało, wojna w Europie była możliwa. Reakcja tzw. „świata” była za to możliwa do przewidzenia. Misja prezydenta Sarkozy’ego de facto pomogła Rosji usankcjonować rozbiór terytorium państwa gruzińskiego. Nie mam najmniejszych złudzeń, że teraz byłoby inaczej.

Powie ktoś, że sytuacja na wschodzie Europy jest dziś stabilna. Owszem, ale im poważniejszy będzie kryzys, im bardziej spadać będą zyski z eksportu surowców, tym mniej będzie stabilności i tym bardziej nieprzewidywalni będą watażkowie uzależnieni od Kremla w stylu Łukaszenki. A im mniejszy będą mieli wpływ na wydarzenia realne, tym bardziej będą nieprzewidywalni.

Jakoś nie umiem się czuć bezpiecznie w takie sytuacji. Tym bardziej, jak słyszę prezydenta RP pilącego rząd do zmian w funkcjonowaniu armii. Jeśli sytuacja byłyby dobra, głowa państwa, aż tyle czasu by temu nie poświęcała.

Dobrze że świat zareagował oburzeniem na incydenty na granicy syryjsko-tureckiej. Z pewnością na nasze kłopoty zareagowałby tak samo. Dobrze też, ze Turcja może się dziś obronić bez pomocy NATO, choćby i granicę przekroczyło pół wojska Assada. I w tym miejscu kończy się moje dobre samopoczucie. A Państwa?

Choć w tym tygodniu zyskała w sondażach partia opozycyjna, lepiej zająć się tym co realne i tym, kto stracił – czyli konfliktem na granicy syryjsko-tureckiej. Nie będę prześcigał się z ekspertami od stosunków międzynarodowych, którzy analizują te napięcia, ani też z tymi, którzy wróżą, czy z tego będzie wojna czy też nie. Skupiłbym się na czymś innym – nad tym, co z tego wszystkiego wynika dla Polski.

Pozostało 87% artykułu
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę
Opinie polityczno - społeczne
Rząd Donalda Tuska może być słusznie krytykowany za tempo i zakres rozliczeń
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Katedrą Notre Dame w Kreml