Kolejni autorzy proponują nam mniej lub bardziej upiększone wizje tego, co się stało w Polsce i okolicach roku 1989. Ostatnia naiwno-oficjalna wersja to film Andrzeja Wajdy o Lechu Wałęsie. W „Rzeczpospolitej" zewnętrzną stroną przebiegu wydarzeń zajął się Jan Skórzyński („Spisek z Magdalenki. Teoria, która okazała się zmyśleniem", 28.10.2013). W tym nurcie mieści się też chęć świętowania daty 4 czerwca jako pamiątki upadku komunizmu.
Z przykrością stwierdzam, że najlepszym wyjaśnieniem przebiegu wydarzeń w 1989 roku pozostaje teoria spiskowa. Nie wiadomo jednak, czy się z tego cieszyć, czy martwić...
Ewolucja w układzie
W grudniu 1985 roku mój ojciec, profesor ekonomii Bronisław Wojciechowski, powiedział mi tak: „Komuniści postanowili oddać władzę, ale nie zaraz, lecz dopiero za parę lat, bo muszą się jeszcze nakraść". Dodał, że wie to już od paru miesięcy, ale skoro od czterech lat przebywałem za granicą, nie chciał tego przekazywać przez telefon czy listownie.
Nie zdziwiłem się zbytnio. Na początku lat 70. tata poinstruował mnie bowiem, że z partyjnymi nie warto dyskutować, gdyż świetnie wiedzą, że kapitalizm jest lepszy. „Pod warunkiem że sami zostaną kapitalistami"... Wtedy przewidywał czas trwania systemu komunistycznego na 20 lat.
Jako uznany ekonomista miał różne kontakty z władzami i wiem, że podsycał tego rodzaju opinie, sądząc, że jedyna szansa na wyjście z socjalizmu to ewolucja w układzie partyjno-esbeckim (koncepcja kojarzona potem z Mirosławem Dzielskim, ale ten wysunął ją sporo później – a z ojcem się znali). Ojciec informacje miał dobre, co potwierdził dalszy przebieg wypadków.