Kultura dla Schmidta i Kowalskiego

Prawo do kultury, do uczestnictwa w niej i zachowania dziedzictwa kulturowego, jest istotnym prawem człowieka. Ale to nie oznacza, że propagowany przez Polaków pomysł wpisania go do Europejskiej Konwencji Praw Człowieka musi się powieść – pisze publicysta „Rz".

Aktualizacja: 12.11.2013 10:01 Publikacja: 12.11.2013 00:01

Mariusz Cieślik

Mariusz Cieślik

Foto: Fotorzepa/Robert Gardziński

Żeby pochwalić się tym, że Polacy byli kiedyś w awangardzie w kwestii praw człowieka, musimy sięgać do czasów bardzo odległych. Do konfederacji warszawskiej z 1573 roku, gwarantującej swobodę wyznania, która była w owym czasie aktem pionierskim w skali światowej. Konstytucji 3 maja, uchwalonej w 1791 roku, pierwszej w Europie i drugiej na świecie (po amerykańskiej) nowoczesnej ustawy zasadniczej. W historii najnowszej polscy prawnicy tylko raz wpłynęli na regulacje międzynarodowe, choć wszyscy wolelibyśmy, aby nie mieli powodów, żeby tak się stało. To prace Rafała Lemkina poświęcone ludobójstwu stały się podstawą wydawania wyroków na niemieckich zbrodniarzy wojennych.

Te przykłady z tak różnych, nieprzystających do siebie obszarów dowodzą, jak ambitny jest projekt Narodowego Centrum Kultury i miasta Wrocławia związany z programem Europejskiej Stolicy Kultury 2016. Pomysł na zagwarantowanie wszystkim Europejczykom prawa do kultury, wpisanie go do dodatkowego protokołu europejskiej konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności jest ideą ze wszech miar godną wsparcia. Ale, jeśli zostanie ona zaakceptowana przez rządy państw Starego Kontynentu, spowoduje to bardzo poważne konsekwencje polityczne i ekonomiczne,  z których dziś nie do końca zdajemy sobie sprawę. A to dlatego, że kultura nieustannie ewoluuje pod wpływem przemian cywilizacyjnych.

To wszystko sprawia, że projekt NCK i miasta Wrocławia na razie można nazwać studyjnym. Seria debat – ostatnia odbyła się w Warszawie 6–7 listopada z udziałem ekspertów z dziewięciu krajów – ma doprowadzić do pojawienia się pojęcia „prawo do kultury" w obiegu międzynarodowym. Droga od teorii do praktyki jest w przypadku prawa do kultury bardzo długa i wyboista. Wiedzie przez parlamenty wszystkich niemal 50 krajów zrzeszonych w Radzie Europy i przez rządowe gabinety. Dlatego nie sposób dziś przewidzieć, dokąd nas doprowadzi.

Regulacje europejskie

Jeśli ktoś wyobraża sobie, że poruszamy się w sferze abstrakcji, jest w wielkim błędzie. Mówimy o konkretach, które już dziś dotyczą każdego z nas, bo przecież polska konstytucja (podobnie jak ustawy zasadnicze w większości krajów Europy) gwarantuje wolność twórczości artystycznej, równy dostęp do dóbr kultury czy zachowania dziedzictwa. Przyjmijmy jednak, że pomysłodawcom udało się po latach starań doprowadzić do wpisania prawa do kultury do Europejskiej Konwencji Praw Człowieka.

Co może to np. oznaczać dla przeciętnego Kowalskiego? Nie mieszka on w wielkim ośrodku, gdzie o dostęp do kultury nie jest trudno, tylko w małym miasteczku w niezbyt zamożnej gminie, która z powodu kłopotów budżetowych musi zamknąć jedyny w promieniu kilkunastu kilometrów dom kultury i bibliotekę.

Dziś może w takiej sytuacji zrobić tylko jedno: nie zagłosować więcej na burmistrza i radnych, którzy doprowadzili do takiej sytuacji. Jeśli jednak prawo do kultury będzie gwarantowane przez regulacje europejskie, Kowalski – tak jak w przypadku naruszenia wolności słowa, wyznania czy przewlekłości postępowania sądowego – będzie mógł się w tej sprawie odwołać do sądów powszechnych, a w ostateczności do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. W przypadku praw człowieka ta instytucja nie będzie brała pod uwagę problemów budżetowych tej czy innej gminy.

Albo weźmy inny przykład. Pan Nowak, sąsiad pana Kowalskiego, jest wielbicielem Programu 2 Polskiego Radia, który jeśli chodzi o audycje kulturalne, nie ma w zasadzie żadnej konkurencji w eterze. Jest też wiernym widzem TVP Kultura oraz programów kulturalnych na antenie telewizyjnej Dwójki. Wyobraźmy sobie, a w obecnej sytuacji nie jest to trudne, że wskutek kłopotów ze ściąganiem abonamentu pan Nowak zostaje pozbawiony dostępu do tych audycji, które są dla niego podstawowym źródłem wiedzy. Dziś nie może zrobić nic, w przyszłości będzie miał szansę walczyć o rozwiązanie sprawy finansowania mediów publicznych zarówno w kraju, jak i na forum europejskim.

A jeśli jakiś znajomy panów Nowaka i Kowalskiego należy do mniejszości narodowej (ukraińskiej, białoruskiej, litewskiej), która miała swój ośrodek kultury i szkołę, zamknięte właśnie z powodu oszczędności, będzie mógł o swoje prawa walczyć przed sądem i w Strasburgu. Podobnie jak pan Schmidt, który jest Serbołużyczaninem mieszkającym na wschodzie Niemiec, albo pan Mickiewicz z Wileńszczyzny. Każdy z nich, jeśli uzna, że władze zaniedbują ważny zabytek kultury materialnej, może wkroczyć na drogę prawną po to, by go zabezpieczono. Oczywiście, w żadnym z tych przypadków nawet korzystne wyroki sądów czy trybunału w Strasburgu nie gwarantują pozytywnego załatwienia sprawy, jednak wpisanie prawa do kultury do Europejskiej Konwencji Praw Człowieka pomoże w organizowaniu opinii publicznej i będzie ważnym narzędziem nacisku na władze.

Wobec globalizacji

Zanim jednak prawo do kultury naprawdę stanie na wokandzie jako kwestia praktyczna, pozostaje do rozstrzygnięcia wiele spraw teoretycznych. Poczynając od tego, co rozumieć w globalizującym się świecie pod pojęciem kultury. Jakie ramy powinien mieć bezpłatny dostęp do dóbr kultury dotowanych przez państwo. Ważne jest zdefiniowanie relacji z show-biznesem (czy np. oglądanie hollywoodzkich superprodukcji jest również rodzajem uczestnictwa w kulturze). A także trzeba odpowiedzieć na pytanie o rolę mediów publicznych w nowym ładzie. Podobnie jak wyjaśnić kwestię tego, na czym miałoby polegać wykluczenie z kultury. Ba, w zakres tej problematyki wchodzą też sprawy natury politycznej. Choćby takie jak gwarancje praw kulturalnych dla mniejszości narodowych. No i ochrona kultur narodowych w obliczu nieuchronnej unifikacji Europy i globalizacji świata. Może się wkrótce okazać, że w przyszłości gwarantowanie prawa do kultury pomoże niektórym grupom narodowościowym zachować swoją tożsamość.

Na razie debata ekspertów wciąż trwa, dopiero po nich do akcji wkroczą politycy. Nie ma jednak wątpliwości, że jest to jeden z najważniejszych problemów współczesności, dotyczący kwestii fundamentalnych. Bo człowiek bez kultury w zasadzie nie jest człowiekiem.

Opinie polityczno - społeczne
Jan Romanowski: PSL nie musiał poprzeć Hołowni. Trzecia Droga powinna wreszcie wziąć rozwód
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA