Z Soczi do Smoleńska

Stoch to miła odmiana ?po Małyszu, luteraninie ?bez charyzmy, którego wiara nigdy nie pchała do zwierzeń ?– pisze publicysta.

Publikacja: 21.02.2014 01:00

Kamil Stoch z lotniczą szachownicą latał już wcześniej, ale zainteresowanie wzbudzilo to dopiero w S

Kamil Stoch z lotniczą szachownicą latał już wcześniej, ale zainteresowanie wzbudzilo to dopiero w Soczi

Foto: Fotorzepa

Nasz zawodnik skoczył po dwa złote medale w brawurowym stylu. A także w kasku wymalowanym w maskownicze barwy przypominające nitowane skrzydło wojskowego samolotu z nieodłączną biało-czerwoną szachownicą. To autorski pomysł mistrza, na który wpadł po sesji fotograficznej w Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie i okazjonalnym zwiedzeniu zbiorów. Musiał jeszcze zapytać o zgodę Ministerstwo Obrony Narodowej. „Wierzę, że symbol polskiego lotnictwa wojskowego będzie dla mnie szczęśliwy" – napisał.

Po zwycięstwie w Soczi (a rosyjski realizator jego radość pokazywał tak, by nic nie pokazać) Stoch powiedział jeszcze do kamery TVP: „Ten symbol mi pomógł. W końcu ma się tych dobrych lotników. Prawda, Polsko?". Prawda! Skojarzenie lotnictwa z lataniem nad bulą jest oczywiste, ale tym razem chodziło przecież o coś więcej.

Gaworzenie ?o bułce z bananem

Znajomi Stocha mówią, że ten wtręt był świadomym prztyczkiem wobec Rosjan. Na swoim profilu napisał o „pozamiataniu pod ruskim niebem". Jednym z dobrych pilotów, o których wspominał Kamil Stoch, mógł być kapitan Arkadiusz Protasiuk, choć lewicowi komentatorzy wystrzegają się tych skojarzeń. „Gazeta Wyborcza" z błotem zmieszała wykładnię Antoniego Macierewicza, wiceprezesa PiS, który – jak napisano – ma ogląd świata „nawet nie tyle biało-czarny, co smoleńsko-ruski". Macierewicz śmiał bowiem zasugerować, że Stoch oddał hołd tym, którzy polegli pod Smoleńskiem. A jeśli jednak tak było, to co w tym złego?

Stoch z lotniczą szachownicą latał już wcześniej, miał też na kasku orła w koronie lub po prostu biel i czerwień, co miało wymiar patriotyczny, ale dopiero teraz pojawił się dodatkowy kontekst. O Smoleńsk jeszcze nikt nie zdążył zapytać, zapewne zacznie się po powrocie do Polski, ale TVN 24 zaatakowała już mistrza w sprawie wiary. „Dzisiaj jest niedziela. Pewnie trudno było iść do kościoła" – dociekał dziennikarz, rozmawiając ze złotym medalistą sprzed chwili.

Czy to miał być żart? W poważnych rozmowach Stoch mówi ładnie i składnie: żongluje słowami „tradycja", „rodzina", „historia" i przede wszystkim właśnie „religia". Pan Bóg jest wielki i trzyma nas w opiece, więc przed skokiem mistrz ma zwyczaj się przeżegnać, czego operator w Soczi też nie pokazywał. O wierze opowiada chętnie. Wychował się przecież w góralskiej rodzinie, więc jak mogło być inaczej. Dobrze pamięta Jana Pawła II w 1997 roku pod Wielką Krokwią, który wołał: „Nie wstydźcie się krzyża". I Kamil – wtedy dziesięcioletni, dziś ma już 27 lat – nie wstydzi się: radzi zmawiać wieczorną modlitwę i dziękować Bogu za wszystko. Śmieje się, że kompletnie nie szło mu w karierze aż do zwycięstwa w Zakopanem w 2011 r., gdy „Pan Bóg powiedział wtedy: – Hello, tu jestem".

Ks. Edward Pleń, krajowy duszpasterz sportowców, opowiada, że zadzwonił kiedyś do Stocha, a ten przeprosił, że nie może teraz rozmawiać, bo właśnie idzie do kościoła na różaniec i mszę świętą. W dniu konkursu w Soczi też był na mszy, czytał nawet fragment Pisma Świętego. Znamienne.

I jakaż to miła odmiana po Adamie Małyszu, luteraninie bez charyzmy, którego wiara nigdy nie pchała do zwierzeń. O polityce też raczej nie mówił, aż do czasu, gdy niedawno wypalił, że jest już zmęczony ciągłymi wyjaśnieniami przyczyn katastrofy w Smoleńsku i szukaniem winnych; to dla niego śmieszne, że Jarosław Kaczyński kwiaty składa w Warszawie pod Pałacem Prezydenckim, a nie w Krakowie, bo przecież jego brat i bratowa leżą na Wawelu; ale najbardziej niezrozumiałe jest zachowanie Marty Kaczyńskiej, która nie chciała pochować rodziców bliżej siebie, no i jak ma teraz odwiedzać ich grób?

Marcin Gortat dla klubowej strony Orlando Magic opowiadał o katastrofie pod Smoleńskiem. W swoim blogu prosił o modlitwę za ofiary

Panie Adamie, niech pan lepiej wróci na trasę rajdu. Swoją drogą, jego uwielbienie brało się właśnie z tego, że – oprócz wielkich zwycięstw – ujmował przezroczystością i zamiast o sprawach ważnych gaworzył o wiaterku pod nartami i bułkach z bananem.

Czerwona kartka dla TVN

Panie Kamilu – szczerze współczuję. Z takimi poglądami na życie i świat, głęboką wiarą w Boga i Polskę (o czym Stoch mówił w wywiadach jeszcze długo przed igrzyskami w Soczi) nie będzie łatwo. Do tego dochodzą deklaracje, że nie ma zamiaru wchodzić w ten blichtr i zostawać celebrytą, tylko sobą. Lecz w kraju nad Wisłą do odkochania jeden krok. Dzisiaj złoto się świeci, lecz jak nieco zblednie, taki Kamil Stoch zostanie prześwietlony do cna, a z Soczi do Smoleńska droga jest przecież niedaleka. Co on tam tak ciągle o tym Bogu? Czemu na Rosjan mówi Ruscy?

Przed kamerą człowiek wierzący i patriotycznie nastawiony może stać się niebezpieczny, bo a nuż zacznie snuć swoje zakazane teorie, a przecież mówi z sensem, więc tym trudniej przerwać. Mainstreamowe media nie lubią brać na spytki tych, co wspominają o honorze i ojczyźnie, bo to grząskie grunty. I nawet jeśli sama gorliwa wiara jest jeszcze do strawienia – to przecież niegroźne wariactwo, słabostka wielkich mistrzów – połączenie Boga i Polski to już trochę za dużo i skórzana kanapa „Dzień Dobry TVN" tego nie zdzierży.

Taką drogę przeszła Agnieszka Radwańska. Gdy zaczęła wygrywać, wzrosło zainteresowanie zawodniczką i okazało się, że ona też trzyma stronę Boga i Polski. Dlatego na jej stronie internetowej wspominana była katastrofa w Smoleńsku, krytykowany raport MAK. W rozmowach Radwańska narzekała na rosyjskie śledztwo, indolencję Tuska i protesty przeciwko pochowaniu Lecha Kaczyńskiego na Wawelu, za czym sama była sercem. Rodzina Radwańskich uczestniczyła w uroczystościach w Bazylice Mariackiej poprzedzających pogrzeb pary prezydenckiej.

W boskich sprawach tenisistka też wykazywała zaangażowanie: wspiera akcję „Nie wstydzę się Jezusa", namawia do noszenia na szyi krzyżyków i medalików, na korcie dumnie pozuje na tle napisu „Jezus" ułożonego z tenisowych piłek. Dla mainstreamu to było za dużo, więc ochrzczono ją mianem Agnieszki Smoleńskiej i wyszydzono. Zawodniczka tematy polityczne ucięła, choć raczej z tego powodu, że ciekawszym tematem są paznokcie (na igrzyskach w kolorze biało-czerwonym) albo ekskluzywne torebki i buty, których ma pokaźną kolekcję.

Radwańska, choć pod opieką agencji menedżerskiej musi dbać o wizerunek, mogła sobie jednak pozwolić na... bojkot telewizji TVN. Lewicowi komentatorzy doszukiwali się w tym polityki, ale poszło o manipulację wypowiedzi z igrzysk olimpijskich w Londynie, gdzie Polka przegrała w I rundzie. Na antenie tłumaczono to brakiem... patriotyzmu, bo jak widać to argument obosieczny. „Ta telewizja ma ode mnie dożywotnią czerwoną kartkę, nie na rok, miesiąc, ale na zawsze. Jej dziennikarze nie są wpuszczani na konferencje prasowe z moim udziałem" – zapowiedziała Radwańska i alarm nie został odwołany.

Krzyk podnieśli eksperci, ale wolno jej przecież. Zwłaszcza że nie ma to żadnego wpływu na jej grę – właśnie została trzecią zawodniczką świata – oraz kontrakty reklamowe – trwa kampania sieci telefonów komórkowych z jej udziałem, również producent kuchenek i piekarników reklamuje się z Radwańską. W wielkim biznesie Bóg, honor i ojczyzna – jak widać – nie mają wielkiego znaczenia.

Lech Kaczyński w NBA

Sportowców wierzących w Boga i Polskę jest wyjątkowo wielu. Ich historie rzadko się jednak przebijają w gąszczu punktów, fauli, zmian, kontuzji, ale też z powodu świadomego wyboru mediów. Kto wiedział, że Marcin Gortat, najlepszy koszykarz występujący w prestiżowej NBA, po katastrofie w Smoleńsku chciał grać z czarną wstążką na koszulce dla uczczenia ofiar, ale przepisy zabraniają takiej ostentacji, więc ostatecznie na taśmie chroniącej nadgarstek napisał „Lech Kaczyński", a na butach umieścił numer feralnego lotu (101)?

Ubrany w strój polskiej reprezentacji dla klubowej strony Orlando Magic opowiadał o katastrofie pod Smoleńskiem. W swoim blogu prosił o modlitwę za ofiary. Sam dawał świadectwo: „W świecie sportowym zasady wiary stanowią o czystości intencji współzawodnictwa, w walce widzi się nie tylko siebie, ale drugiego człowieka. Moja wiara pozwala mi być po prostu prawym człowiekiem".

Podobnie wypowiada się też bokser Tomasz Adamek. Jezusa nie wstydzą się piłkarze reprezentacji Robert Lewandowski i Jakub Błaszczykowski, podobnie byli zawodnicy – Zbigniew Boniek czy Roman Kosecki. Ktoś czytał wywiady na ten temat? Przecież ważniejszy jest skandal, że Boniek wspiera branżę hazardową, a Kosecki po pijaku dobija się do pokoju jakiejś posłanki.

Albo historia bramkarzy reprezentacji szczypiorniaka, od lat dokonujących cudów między słupkami i poprzeczką ze wskazaniem na styczniowe mistrzostwa Europy. To bracia w wierze. Sławomir Szmal dawał świadectwo w Krajowym Duszpasterstwie Sportowców: „Gdyby nie Opatrzność, nie potrafiłbym osiągnąć zamierzonych planów, nie dałbym sobie rady z problemami, trudnościami i porażkami w sporcie i życiu. Moja wiara to nie tylko msze święte w niedziele, ale codzienna rozmowa z Bogiem".

Wśród autorytetów Szmal wymienia kolegę z kadry Piotra Wyszomirskiego i dziękuje mu za codzienne świadectwo wiary. Piotr Wyszomirski: „Wiara szczególnie pomogła mi, gdy wyjechałem z domu, by uczyć się i grać w piłkę ręczną. Rozłąka z rodzicami była okropna. Jednak wiedziałem, że jest Ktoś, kto mi pomoże. Gdy masz kontuzję, gdy nic nie wychodzi – wielkie znaczenie ma oparcie w Bogu. On mi pomógł w życiu naprawdę i doświadczam tego cały czas".

Bardzo mało jest takich świadectw, dlatego Wyszomirski stara się mówić głośno, że warto wierzyć, modlić się i żyć według przykazań, bo wtedy życie jest łatwiejsze. „Zazwyczaj w mediach katolik przedstawiany jest jako taki najgorszy, księży pokazuje się często w złym świetle" – ocenia i nie daj Boże zapytać go jeszcze o Smoleńsk.

Nasz zawodnik skoczył po dwa złote medale w brawurowym stylu. A także w kasku wymalowanym w maskownicze barwy przypominające nitowane skrzydło wojskowego samolotu z nieodłączną biało-czerwoną szachownicą. To autorski pomysł mistrza, na który wpadł po sesji fotograficznej w Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie i okazjonalnym zwiedzeniu zbiorów. Musiał jeszcze zapytać o zgodę Ministerstwo Obrony Narodowej. „Wierzę, że symbol polskiego lotnictwa wojskowego będzie dla mnie szczęśliwy" – napisał.

Pozostało 96% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?