Porządek w debacie
W Soczi mieliśmy do czynienia z najzwyklejszymi (choć kosztownymi) zawodami sportowymi. I choć narciarze w jednej z dyscyplin ścigali się z dziwacznymi karabinami na plecach, a emocje kibiców bywały fenomenalne, nikt nie czuł się zagrożony. Tymczasem komunikaty z Krasnej Doliny brzmiały, jakby formułowały je dowództwa frontów i adiutanci z połączonych szefów sztabów, nie cywilne media czasu pokoju.
Upieram się, że sportowcy nie walczą, tylko rywalizują. Czynności sportowców doskonale da się opisać cywilnym językiem i opatrzyć tytułem wolnym od militarnej metaforyki. Wyjątków jest niewiele. W grach zespołowych czy starciach (wolę od „pojedynków") jeden-na-jeden rywale (wolę od „przeciwników") we wszystkich chyba mediach świata „atakują" bądź przechodzą do „obrony".
Gole też się najczęściej „strzela", choć można i zdobywać (w Premier League, Wayne Rooney „scores"). To, że Robert Lewandowski jest świetnym „strzelcem" w Bundeslidze, jeszcze dałoby się wytrzymać. Ale czy musi być też „snajperem"? A co z całą tą okropną resztą? Czy np. po losowaniach w mistrzostwach piłkarskich zawsze musi być „grupa śmierci" (do której nieodmiennie trafiają nieszczęśnicy z Polski)?
Teraz, gdy newsy ze Wschodu są tak alarmujące, może warto spróbować przywrócić trochę porządku w polskiej publicznej debacie – uzdrowić relacje między naszym językiem a rzeczywistością.
Najwyższy czas, twierdzę, byśmy przeszli na cywilny wokabularz nie tylko w relacjach sportowych, ale ogólnie w mediach i w zwykłym, codziennym komunikowaniu się. Wystarczy otworzyć komputer albo gazetę, posłuchać np. biznesowych newsów w radiu czy telewizji, by przekonać się, jak bardzo pozostajemy zatruci starym językiem propagandy, który był zawsze językiem wojny: Związek Radziecki „walczył" nawet o pokój. Dziś nasz rząd wciąż „walczy" z bezrobociem, a ofiarni działacze społeczni – z przemocą w rodzinie. Kobiety z reklam „walczą" z pomarańczową skórką, zabójczo przystojni bruneci – z łupieżem...
Szacunek dla ofiar
Protestuję przeciw używaniu wojennego języka na co dzień nie tylko dlatego, że wydaje mi się on monotonny, brzydki i głupi, niedzisiejszy z ducha. Jest też niebezpieczny – bo zakłamuje rzeczywistość. Ostatnie tygodnie pokazały, na czym polega zagrożenie.