Problemem w wypadku tych rozmów jest „nie tylko bezprawne nagrywanie, ale też treść nagrań" – wątpliwości co do tego nie ma nawet wicepremier z koalicyjnego PSL. Nie potrafię zrozumieć, w jaki sposób premier Donald Tusk dostrzegł w najbardziej kontrowersyjnej spośród tych rozmów zatroskanie o państwo, a tym bardziej dlaczego zlecił znalezienie źródeł kryzysu ministrowi Bartłomiejowi Sienkiewiczowi, najbardziej zainteresowanemu zatuszowaniem sprawy. Albo sytuacja jest groźniejsza, niż na razie wiemy, albo premier nie rozumie dynamiki tego typu zjawisk. Jeśli nie stawi im się czoła odważnie, długo się jątrzą. Platforma Obywatelska najwyraźniej pokłada ufność w nieporadności Prawa i Sprawiedliwości, niemniej same obawy przed rządami Jarosława Kaczyńskiego mogą nie wystarczyć jako stabilizator rządu Donalda Tuska. Wyborcy odwrócą się od polityki albo przeniosą głosy na partie populistyczne, które zmiotą cały dotychczasowy establishment.
Ślady wiodą do premiera
Na aferę podsłuchową składa się kilka aspektów. Najważniejsze to: prawomocność podsłuchów i treść rozmów oraz akcja prokuratury. Podsłuchy pochodzą z nielegalnych źródeł i „Wprost" nie wszystkie z nich winno ujawniać, gdyż przekracza granicę przyzwoitości, a nawet sensu i śmieszności. Momentami czujemy się jak w pralni. W kraju demokratycznym jest jednak świętym prawem rządzonych patrzeć rządzącym na ręce. W rozmowach jest kilka wątków poważnych, które opinia publiczna ma prawo znać, bo zawierają elementy protekcyjne oraz korupcyjne.
Aspekt trzeci ma dwie strony. W państwie, gdzie urzędy cieszą się zaufaniem społecznym, interwencja w redakcji tygodnika byłaby może usprawiedliwiona. Nadzorowałby ją niezawisły sąd. W Polsce, w obliczu braku zaufania obywateli do państwa, na pewno nie powinno do niej dojść.
Zadaniem prokuratury jest sprawdzenie wątków osobistych związanych z byłymi ministrami. Rozmowa Radosława Sikorskiego i Jacka Rostowskiego nie zawiera elementów nielegalnych. Co do jej formy, wicepremier Rostowski wychodzi obronną ręką. Tyle że ta osobliwa pogawędka kosztowała podatnika średnią pensję. Nie zaglądałbym do kieszeni prywatnego przedsiębiorcy. W wydaniu polityka to nieprzyzwoite i świadczy o oderwaniu od rzeczywistości. Wystarczy przypomnieć dymisję szwedzkiej minister kultury za zakup pieluszek dla dziecka z użyciem służbowej karty. Na dodatek minister Sikorski stracił wiarygodność, co pokazują reakcje anglosaskie i jego nieobecność w ostatnich pertraktacjach ukraińskich. Jakkolwiek jednak by się wysilał, na razie nie będzie w stanie prowadzić efektywnej polityki.
Męski infantylizm to najbardziej widoczna cecha taśm. Są jednak na nich wątki fundamentalne dla oceny działań instytucji państwowych. Dotyczy to szczególnie zgody prezesa NBP, który roztrwonił wielki kapitał zaufania społecznego zdobyty przez bank, na wsparcie rządu przeciw opozycji za cenę głowy ministra finansów. Ślady wiodą aż do premiera, bo tylko on mógł ten scenariusz zrealizować. Dotyczy to też pogróżek ministra spraw wewnętrznych wobec jednego z przedsiębiorców. Praktyki poprzednich rządów dowodzą, że kończy się to zawsze źle.
Zabójczy sygnał
Nie tylko w świetle afer podsłuchowych widać, że naszej demokracji najbardziej brak etosu i szacunku dla prawa. Ćwierć wieku od uzyskania wolności, Polska jest wciąż pełna mniejszych i większych Putinów, którzy za nic mają prawa niepisane, a pisane głęboko w nosie. Prawa niepisane, czyli obowiązujący w danym społeczeństwie etos, względnie kodeks honorowy, świadczą – konstatuje francuski badacz cywilizacji Maurice Aymard – o złożoności danej społeczności, dobrej lub złej organizacji. Mimo że ich naruszenie nie jest zagrożone konkretną karą, przestrzega się ich najsurowiej.