Zdziwienie sędziwej damy było całkiem naturalne. Późniejszy Marszałek wśród statecznych obywateli cieszył się dwuznaczną sławą. Nie dość, że socjalista, to jeszcze stworzona przez niego Organizacja Bojowa PPS miała na koncie wiele akcji o charakterze terrorystycznym.
O tej działalności Piłsudskiego i jego towarzyszy, a także 8 tysięcy innych bojowców z przełomu XIX i XX wieku walczących o „sprawę polską" (zdecydowana większość z nich) albo „robotniczą", przypomina Wojciech Lada w pasjonującej książce „Polscy terroryści".
Okazuje się, że tylko w 1906 roku Polacy w zaborze rosyjskim dokonali 1245 zamachów na instytucje rządowe i przedstawicieli carskich władz. Statystycznie każdego dnia odbywały się więc co najmniej trzy akcje. „Z chwilowego braku poważniejszej roboty bojowej sprzątnęliśmy dwóch szpicli" – notował jeden z bojowców. Nawet jeśli te słowa trochę dziś śmieszą, dobrze oddają ówczesną atmosferę.
Ale Piłsudski mimo „złodziejskiej" sławy w rzeczywistości wziął udział tylko w jednym napadzie – na pociąg w Bezdanach 26 września 1908 roku. Na dodatek – twierdzi Lada – akcja, która w II RP obrosła legendą, została kompletnie spartaczona. Popełniono tyle błędów, że Piłsudski tłumaczył się z nich potem na zebraniu partyjnym. Nieporadność doświadczonych przecież bojowców była tym bardziej szokująca, że akcję „planowano prawie rok i żeby ją sfinansować dokonano kilku innych napadów, w tym dwóch na pociągi – w Tumlinie i Sławkowie – i każdy z nich był znacznie bardziej efektowny, a już na pewno bardziej profesjonalny" – pisze autor.
Takich smaczków jest więcej. Nawet genderyści powinni być zadowoleni, bo w bojówkach PPS walczyło sporo kobiet. Brały udział w zamachach (na przykład panna z ziemiańskiego dworu Wanda Krahelska rzuciła bombę w generał-gebernatora Skałona), rozprowadzały broń i bibułę. Opowieści o browningach wypadających nagle spod sukienek rozczulają.