Lot niekontrolowany. Felieton Stanisława Remuszki

Mogłaby to być tzw. ciekawostka przyrodnicza (techniczna). Ale nie jest, ponieważ śmierć ponieśli ludzie.

Publikacja: 19.09.2014 15:32

Stanisław Remuszko

Stanisław Remuszko

Foto: rp.pl

Red

Marcowe zaginięcie malezyjskiego boeinga nie ma precedensu. Oczywiście, w historii cywilnego lotnictwa zdarzały się zagadkowe zniknięcia całych samolotów, ale było to albo w innej epoce (zwłaszcza w aspekcie elektroniczno-kosmicznym), albo też szczątki samolotu zostawały szybko odnalezione. Teraz, gdy piszę te słowa, od zniknięcia lotu Malaysia Airlines 370 minęło PÓŁ ROKU – i nadal nikt nic nie wie.

Poza jednym, oczywiście: nie mógł przeżyć żaden spośród 227 pasażerów i 12 członków załogi. Ale nawet to wiadomo tylko przez rozum (w promieniu tysiąca kilometrów nie było gdzie lądować, a maszynie kończyło się paliwo).

Głównym celem prac wszystkich na świecie profesjonalnych komisji badających okoliczności katastrof lotniczych jest zapobieżenie podobnym tragediom w przyszłości. I tu mamy problem. Dzielę się z Czytelnikami niezwykłą informacją, do której dotarłem, gdy tamten boeing zaginął, i którą potwierdziłem w trzech niezależnych fachowych źródłach.

Jak wiadomo, ruch samolotów nad ziemią kontrolowany jest przez cywilne i wojskowe radary. Wymownie ilustruje to bieżący obraz setek samolotów lecących w danej chwili nad Polską i Europą. Jednak taki radar „nie ma zasięgu" nad oceanem, i gdy maszyna dostatecznie oddali się od wybrzeży, dajmy na to, Wielkiej Brytanii, zostanie dostrzeżona przez radar amerykański dopiero po kilku godzinach. „Bezradarowy" przelot nad Oceanem Indyjskim, nie mówiąc już o bezkresach Pacyfiku, trwa jeszcze dłużej.

Byłem święcie przekonany, że – w tym naturalnym, ponieważ geograficznym stanie rzeczy – Organizacja Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego (ICAO) stworzyła globalny niezawodny system kontroli i monitoringu nadoceanicznych pasażerskich rejsów oparty na satelitach i nadajnikach GPS. Sądziłem, że od chwili uruchomienia silników przed startem do momentu zgaszenia silników po wylądowaniu samolot non stop wysyła niewyłączalny i niezagłuszalny radiowy sygnał, który pozwala w każdej sekundzie zidentyfikować pozycję maszyny; w razie zaniknięcia sygnału, system automatycznie wszczyna alarm, dzięki czemu wyspecjalizowane służby mają szansę natychmiast podjąć precyzyjną akcję ratunkową.

Okazuje się – nic z tego! Mimo braku jakichkolwiek technicznych przeszkód – taki oczywisty system nie istnieje!! Na pokładach wielkich Boeingów czy Airbusów nie ma żadnego bezludnego nadajnika-pozycyjnika z autonomicznym zasilaniem!!! Podczas lotu, na przykład, na trasie Londyn–Rio czy Kair–Melbourne piloci co pewien czas próbują łączyć się przez radio i meldują się archaicznym głosem, a jak się nie połączą i nie zameldują, to nie wiadomo, gdzie są i co się z nimi dzieje....

Niemożliwe? Niewiarygodne? Ale prawdziwe, niestety. Może polski Urząd Lotnictwa Cywilnego wystąpi w tej sprawie do ICAO z odpowiednimi postulatami natury prawno-technicznej? Prezesem naszego UCL jest pan Piotr Ołowski. Może przeczyta ten felieton?

Wszystkim kapitanom, załogom i pasażerom życzę z serca: ile startów, tyle lądowań :- )

Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?