Wojny kulturowe Ewy Kopacz - analiza Filipa Memchesa

Twardej gry o mocną pozycję Polski na arenie międzynarodowej ?nie da się połączyć z zapalaniem zielonego światła dla tendencji rozkładowych. A za takie należy uważać eksperymenty ?na społeczeństwie – pisze Filip Memches

Publikacja: 29.09.2014 02:17

Wojny kulturowe Ewy Kopacz - analiza Filipa Memchesa

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Platforma Obywatelska od siedmiu lat próbuje być partią wszystkich Polaków. Balansuje między lewicą a prawicą, żeby zyskać jak najszersze poparcie społeczne. Wiele jednak wskazuje na to, że taki stan rzeczy dobiega końca.

Odejście grupy Jarosława Gowina z PO znacząco osłabiło konserwatywne skrzydło tej partii. Jednocześnie głównym rywalem formacji rządzącej pozostaje PiS, a z nim licytacja na bogoojczyźnianą retorykę i bój o prawicowych wyborców skazane są na porażkę. Zwłaszcza że Platformie zależy na tym, żeby nadal cieszyć się w „Gazecie Wyborczej" czy „Polityce" – a więc w mediach, którym zawdzięcza ona polityczne urobienie wielu Polaków na jej korzyść – opinią partii „przewidywalnej", „cywilizowanej", ratującej Polskę przed „szaleństwem" Jarosława Kaczyńskiego, które utożsamiane jest również z radiomaryjną wizją świata.

Czytelne sygnały

Skład gabinetu Ewy Kopacz i pierwsze wypowiedzi premier zdają się potwierdzać przypuszczenia o skręcie PO w lewo. Ministrem sprawiedliwości nie jest już Marek Biernacki opowiadający się chociażby za delegalizacją aborcji eugenicznej (zakazem uśmiercania płodów z wadami genetycznymi) i występujący przeciwko projektom ustaw o związkach partnerskich.

Swoje stanowisko stracił też zastępca Biernackiego Michał Królikowski, którego środowiska feministyczne próbowały rozszarpać jako emblematyczną postać „katolickiego talibanu". To ten polityk sprzeciwiał się ratyfikacji przez Polskę opartej na teoriach gender i wywołującej nad Wisłą opór konserwatywnej części opinii publicznej konwencji Rady Europy przeciwko przemocy. Wskazywał, że dokument ten otwiera furtkę niszczeniu tradycyjnego modelu rodziny i uprzywilejowywaniu par homoseksualnych.

Na giełdzie kandydatów do objęcia schedy po Królikowskim pojawiła się natomiast Monika Płatek. Stanowi ona całkowite światopoglądowe przeciwieństwo odchodzącego wiceministra sprawiedliwości. Uchodzi bowiem za reprezentantkę radykalnej kulturowej lewicy.

Znamienne, że nowy minister sprawiedliwości Cezary Grabarczyk stwierdził, że Królikowski „przekroczył granice zaangażowania ideowego". Nikt natomiast w gabinecie Ewy Kopacz nie narzeka na zaangażowanie ideowe Małgorzaty Fuszary, która zachowała stanowisko pełnomocnika rządu do spraw równego traktowania. Znana ona jest z tego, że u progu transformacji ustrojowej wprowadzała do Polski teorie gender. Być może to właśnie Fuszara – ze względu na swoją czołową pozycję w polskim ruchu feministycznym – wydaje się w tej układance kluczową osobą, jeśli chodzi o ideologiczny przechył nowego rządu. Obejmując już bowiem swój urząd w gabinecie Donalda Tuska, zapowiadała, że zdecydowała się na ten krok, ponieważ jest zdeterminowana forsować takie inicjatywy jak ratyfikacja konwencji przeciwko przemocy.

To bardzo czytelne sygnały. A i sama Ewa Kopacz znajdzie bez problemu wspólny język z Małgorzatą Fuszarą. Przemawia za tym między innymi to, że będąc sześć lat temu szefową resortu zdrowia, wzięła udział w swoistej, przeprowadzonej przez „GW" kampanii pro choice, jaką była tak zwana sprawa Agaty.

Przypomnijmy, 14-letnia dziewczyna z Lublina zaszła w ciążę z rok starszym kolegą, z którym się spotykała od kilku miesięcy. Sprawa trafiła do prokuratury, a ta uznała ciążę za skutek czynu zabronionego. Najbliższa rodzina naciskała Agatę, żeby poddała się aborcji, która w tej sytuacji nie byłaby karalna. 14-latka wahała się, zmieniała zdanie. Dlatego szpitale, do których się zgłaszała, odmawiały jej zabicia dziecka. Tymczasem „Wyborcza" opublikowała całą serię artykułów apelujących o możliwość skorzystania przez dziewczynę z prawa do aborcji.

Wreszcie do akcji wkroczyła Ewa Kopacz. Poszła w sukurs „GW" i wskazała placówkę, w której ciążę Agaty usunięto. Znamienne były słowa ówczesnej minister zdrowia deklarującej się jako katoliczka: „Mam pewien dyskomfort wynikający z moich przekonań, ale niezależnie od tego jako urzędnik dokończyłam swoje zadanie".

Teorie gender i walka z ciemnogrodem to sprawy, które mogą postępowców z PO i lewicy postkomunistycznej łączyć.

Możemy się zatem domyślać, że i teraz katolickie sumienie pani premier będzie ustępować wobec urzędniczych powinności i rachub politycznych.

Co może „rozsądna kobieta"

Kuriozalny tego przedsmak mieliśmy podczas wrześniowej debaty sejmowej, w trakcie której posłowie rozpatrywali obywatelski projekt nowelizacji ustawy przeciwko pedofilii. Pełnomocnik komitetu „Stop pedofilii" Mariusz Dzierżawski zacytował fragment przeznaczonej do czytania dzieciom w wieku przedszkolnym „Wielkiej księgi siusiaków" przygotowanej przez współpracującą z Ministerstwem Edukacji Narodowej Grupę Ponton, w którym znalazł się opis masturbacji chłopca.

Wywołało to zażenowanie, a nawet oburzenie, prowadzącej jeszcze wówczas obrady jako marszałek Sejmu Ewy Kopacz. Poprosiła ona Dzierżawskiego, żeby przestał przytaczać bulwersujące treści z uwagi na obecność na sali sejmowej nastolatków. Nie przeszkodziło to jednak Kopacz głosować – zgodnie z linią kierownictwa swojej partii – za odrzuceniem obywatelskiego projektu, co było równoznaczne (a przynajmniej może być tak interpretowane) z wyrażeniem zgody na deprawujące przedszkolaki działania rozmaitych seksedukatorów, w dodatku pod patronatem MEN.

W świetle powyższych faktów warto przemyśleć słowa Ewy Kopacz wygłoszone tuż po prezentacji jej gabinetu. Pani premier dostało się za wypowiedź dotyczącą spraw zagranicznych, w której oświadczyła, że Polska powinna się zachowywać „jak rozsądna kobieta", a więc nie wychodzić przed szereg Unii Europejskiej, jeśli chodzi o pomoc zbrojną dla Ukrainy, lecz współdziałać w tej kwestii z całą UE. Pojawiły się zatem opinie, że takie ujęcie to właściwie alibi dla tchórzostwa i rezygnacja z proukraińskiego kursu pod pretekstem unikania wszelkich awantur – że mamy tu do czynienia z kwintesencją prowincjonalnego stosunku do rzeczywistości, który wyraża dewiza: „Moja chata z kraja".

Tymczasem deklarację Ewy Kopacz można również odczytać jako mierzenie sił na zamiary, a więc... swoisty manifest ukrytej – bo przecież nie jawnej – orbanizacji polskiej polityki, chęć pójścia w ślady premiera Węgier. Viktor Orbán uznał bowiem, że angażowanie się w konflikt rosyjsko-ukraiński stoi w sprzeczności z węgierskim interesem narodowym.

Oczywiście dziś wiele decyzji władz węgierskich może świadczyć o tym, że Budapeszt nie prowadzi polityki równowagi między Moskwą, Kijowem a stolicami mocarstw zachodnich i podejmuje ruchy, na których bardziej korzysta Rosja niż Ukraina (jak chociażby wstrzymanie przez Węgry rewersowych dostaw importowanego z Rosji gazu ziemnego na Ukrainę, żeby zwiększyć import tego surowca od Gazpromu). Niemniej pierwotne intencje Orbána są jasne: chodzi o realizację węgierskiej racji stanu, a nie postawę wasala wobec Kremla.

Tyle że węgierski premier nie zachowuje się „jak rozsądna kobieta". Zdobył się na konfrontację z silnymi ośrodkami opiniotwórczymi w swojej ojczyźnie i za granicą, wielkimi instytucjami finansowymi o zasięgu globalnym oraz antagonistami jego polityki w strukturach Unii. To Fidesz – partia Orbána – doprowadził do przyjęcia nowej węgierskiej konstytucji, w której znalazły się zapisy o ochronie poczętego życia ludzkiego i małżeństwie jako związku mężczyzny i kobiety idące przeciw politycznie poprawnym tendencjom w Europie.

Bój o wyborców Palikota

Trudno sobie wyobrazić, żeby Ewa Kopacz poszła w tym samym kierunku. Twarda gra o mocną pozycję Polski na arenie międzynarodowej nie może iść w parze z zapalaniem zielonego światła dla tendencji rozkładowych. A za takie należy uważać eksperymenty na społeczeństwie przejawiające się w redefiniowaniu norm kulturowych i deprecjonowaniu w procesie wychowawczym tradycyjnych autorytetów, którymi są chociażby rodzice.

Tymczasem deklarowana przez panią premier feminizacja polskiej polityki oznacza przecież także płynięcie zgodnie z prądem unijnych trendów. A sprzyja temu także konfiguracja na krajowej scenie politycznej, z której przypuszczalnie niebawem zniknie Twój Ruch. Bój o wyborców tego ugrupowania rozegra się między Platformą a SLD. Jednocześnie prawdopodobnie te dwa ugrupowania będą musiały zawrzeć koalicję po wyborach parlamentarnych w roku 2015, żeby zablokować sformowanie rządu przez PiS, jeśli ta formacja rzecz jasna osiągnie wysoki zwycięski wynik. Teorie gender i walka z ciemnogrodem to sprawy, które mogą łączyć postępowców z PO i lewicy postkomunistycznej.

Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Polska musi być silniejsza. Bez względu na to, kto wygra w USA
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Opinie polityczno - społeczne
Greenpeace: Czy Ameryka zmieni się w stację paliw?
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Rynek woli Donalda Trumpa. Demokratyczne elity Kamalę Harris
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Elon Musk poparł Donalda Trumpa, bo jego syn padł ofiarą „lewackiej ideologii”
Materiał Promocyjny
Strategia T-Mobile Polska zakładająca budowę sieci o najlepszej jakości przynosi efekty
analizy
Jędrzej Bielecki: Donald Trump czy Kamala Harris? Cywilizacyjny wybór Ameryki