Mark Zuckerberg gościł 22 października na pekińskim uniwersytecie Tsinghua. Jego wystąpienie wywołało niemałe zdziwienie, ponieważ szef Facebooka przez 30 minut odpowiadał na pytania po chińsku, a także przywitał się ze zgromadzoną publicznością także w tym języku. Tłum nie mógł się nacieszyć słysząc w ustach Amerykanina zdania wypowiadane po swojemu.
Niezły Sajgon z chińszczyzną
Z rozmowy można było dowiedzieć się takich szczegółów jak to, że Zuckerberg zdecydował się na naukę mandaryńskiego (główny dialekt języka chińskiego) z trzech powodów: żeby rozmawiać ze swoimi teściami (jego żona jest córką chińsko-wietnamskich uchodźców, którzy emigrowali do Stanów Zjednoczonych po upadku Sajgonu w 1975 roku); bo podoba mu się ogrom chińskiej kultury i chciałby wiedzieć więcej na jej temat oraz ponieważ chiński jest trudnym językiem, a on lubi wyzwania. Gdzieś w tle tego procesu nauki jest także nadzieja na ocieplenie relacji z chińskim rządem i próby odblokowania społecznościowego serwisu. Mark dodawał także, że Facebook i tak jest w Chinach obecny poprzez reklamodawców, których coraz silniej zachęca do wykupywania reklam w serwisie. Jako przykład podawał firmę Lenovo, która umieszczała reklamy o swoich nowych telefonach na Facebooku.
Zuckerberg w Pekinie opowiadał po mandaryńsku, że jego ulubionym kolorem nie może być żaden inny niż Facebookowy błękit. Dzielił się także spostrzeżeniami odnośnie przyszłości internetu. Według niego większość ludzi, którzy nie mają sieci, nie ma jej ze względu na to, że nie wie, jak po co miałaby z niej korzystać. Dodatkowy potencjał w walce z cyfrowym wykluczeniem widzi w pokazywaniu odbiorcom internetu wynikających z niego korzyści. Z kolei po 10 latach prowadzenia Facebooka Zuckerberg wie, że powinien skupić się na rozwoju 3 głównych kwestii. Ma to być: podłączenie wszystkich ludzi na świecie do internetu, rozwój sztucznej inteligencji i przekonanie każdego do korzystania z komórek. Dla Zuckerberga przyszłością sieci będzie wirtualna rzeczywistość, stąd Facebook zdecydował się na przejęcie technologii Oculus.
Główną radą dla przedsiębiorców jest według twórcy Facebooka nie zrażanie się. Gdy się nie udaje, trzeba próbować raz jeszcze. Według Marka pierwszy pomysł powstający przy zakładaniu własnego biznesu nie jest tym najlepszym, dlatego trzeba próbować bezustannie, żeby go dopracowywać. Nie można zatem się w żadnej sytuacji poddawać, ponieważ prawdziwy sukces wymaga poniesienia wielu trudów.
Nie ma co patrzeć na błędy
Językoznawcy potrafili wytknąć Zuckerbergowi nieścisłości w wymowie niektórych mandaryńskich wyrazów i zbytnią lekkość w dobieraniu tonów do sylab. Chiński jest językiem tonalnym, w którym znaczenie sylaby zmienia się w zależności od użytego tonu, ale naprawdę to ta kwestia jest najtrudniejsza w praktyce. Jeżeli już przejdzie się do porządku dziennego ze znakami i niekojarzącymi się z żadnym europejskim słowem chińskimi wyrazami, to opanowanie tonów jest wyższą sztuką, którą zdobywa się dopiero z czasem. I po długiej praktyce. Nie ma co zatem śmiać, że twórca Facebooka zamiast powiedzieć, że jego serwis dysponuje miliardem użytkowników mobilnych, stwierdził po mandaryńsku, że ma ich jedynie jedenastu. Różnica polegała na użytym tonie, miliard to Shí yì (opadający, następnie wznoszący dźwięk), a jedenaście to shíy? (wznoszący i równy).