Reklama
Rozwiń
Reklama

Ustępstwa wobec Rosji prowadzą donikąd

Aleksander Kwaśniewski zastanawia się nad tym, czy wzmocnienie sił NATO na terytorium Polski nie działałoby prowokująco na Putina. To tak, jakby snuć rozważania nad tym, czy zwiększenie liczby patroli policji rozzuchwaliłoby włamywaczy – pisze publicysta „Liberte!".

Aktualizacja: 24.02.2015 21:14 Publikacja: 24.02.2015 00:01

Gospodarz Kremla na każdym kroku epatuje tym, że nikogo ani niczego się nie boi – zauważa autor

Gospodarz Kremla na każdym kroku epatuje tym, że nikogo ani niczego się nie boi – zauważa autor

Foto: AFP

Co kombinuje Władimir Putin, prawdopodobnie nie wie nikt, nawet on sam. Wielu z nas jest gotowych przypisywać mu, na podstawie jego działań cechy wybitnego umysłu i zdrowego rozsądku. Rosyjski prezydent być może jest wyrachowany, ale czy działania, które mogą doprowadzić jego kraj do katastrofy, albo wywołać trzecią wojnę światową można tak nazwać?

Putin w przeciwieństwie do nas nie liczy się ze swoimi obywatelami. Lekką ręką może wysłać na śmierć kilka milionów z nich jeżeli stwierdzi, ze mu się to opłaci. Już nie wspominając o tych, którzy będą cierpieć na skutek sankcji.

Przypomniał mi się w tej chwili zabawny cytat, który pochodzi z podsłuchanej rozmowy rosyjskich oligarchów. Jeden z nich gorąco zapewniał: "Ja oczywiście jestem patriotą", i zarazem pytał: „ale ile ten patriotyzm ma mnie kosztować?". Tak więc konflikt wartości w tym przypadku między interesem kraju a własnym został rozwiązany dość jednoznacznie.

Kolejną sprawą jest to, że o Putinie niektórzy mówią, że w przeciwieństwie do nas potrafi dbać o interes własnego kraju. Wszystko zależy od tego jak definiujemy „interes kraju", bo jeśli mamy na myśli interes narodu rosyjskiego, to nie bądźmy śmieszni stwierdzając, że prezydent Rosji ma go choć trochę na uwadze.

Nuworyszowska mentalność

Spójrzmy prawdzie w oczy, co przeciętnego mieszkańca Moskwy, Petersburga, już nie mówiąc o Syberii, obchodzi to, czy Krym lub Donbas jest ukraiński czy rosyjski, czy terytorium Rosji jest o 2 proc. większe czy nadal takie same? Za to na pewno będzie go obchodziło, gdy będąc wysłanym na wojnę spłonie w czołgu lub będzie musiał chować poległego w niej syna. Będzie go również obchodziło, gdy na skutek sankcji jego kraj dotknie finansowy kryzys, a z półek zniknie wiele zachodnich towarów, i to nie tylko na skutek działań UE, lecz i decyzji własnego prezydenta.

Reklama
Reklama

Dumę w bandyckim kodeksie honorowym nie osiąga się przez to, że ktoś nas lubi czy ceni, lecz przez to, że mamy nad tym kimś przewagę

Unia Europejska kierowała się dotąd zasadą, że nie należy karać zwykłych obywateli za działania rządzących. Jednak na ulicach rosyjskich miast nie widać manifestacji antywojennych, sondaże wcale nie pokazują spadku notowań dla prezydenta, a jeśli już to niewielkie (wyobraźmy sobie, co by było gdyby nas prezydent Bronisław Komorowski chciał wysłać na podbój Ukrainy albo Niemiec). Do niedawna przeciwnych inwazji na Ukrainę było jedynie kilkanaście procent Rosjan, wraz z odczuwaniem konsekwencji tych działań odsetek ten znacznie wzrósł, ale i tak wydaje się, że Putin robi dokładnie to, czego ogromna większość mieszkańców jego kraju od niego oczekuje. Chce żeby Rosji się bano.

Rosjanie dobrze wiedzą, że z ich nuworyszowską mentalnością nigdy w Europie nie zostaną zaakceptowani nawet wtedy, gdy wykupią kilka dzielnic Londynu, więc chcą nas siłą zmusić do szacunku, co jak wiadomo nigdy się nie udaje. Chcą być dumni z samego faktu bycia Rosjanami, a dumę w bandyckim kodeksie honorowym nie osiąga się przez to, że ktoś nas lubi czy ceni, lecz przez to, że mamy nad tym kimś przewagę. Jak widać politycy z zachodniej Europy wydają się kompletnie nie rozumieć tego typu myślenia, bo zbyt wielu z nich wciąż wzywa do dialogu, który po porozumieniu w Mińsku ma niewielkie znaczenie.

Poczucie władzy

Z kolei na naszym podwórku wciąż słychać głosy mówiące, że nie powinniśmy się mieszać w nie swoje sprawy czyli nie pomagać Ukrainie, lecz jak każdy „mądry kraj" dbać o swój interes. Zastanawiające jest to, że są to ci sami ludzie, którzy najgłośniej domagają się pomocy w wypadku ataku na nas, z góry oskarżając kraje NATO o zdradę.

Nasuwa się zatem pytanie: czy niesienie pomocy jest dobre czy złe? Dla kogoś, kto patrzy wyłącznie z własnej perspektywy nie potrafiąc spojrzeć obiektywnie odpowiedź jest oczywista i zarazem zabawna: jeśli my nie chcemy komuś pomagać, to jesteśmy rozsądni, jeśli ktoś nam nie pomaga, to jest zdrajcą.

Jeśli będziemy mieć polityków z takim nastawieniem, którzy w dodatku z podniesioną głową będą je manifestować na arenie międzynarodowej spodziewając się z tego tytułu szacunku (bo to według nich objaw siły), to na pewno nam nikt nie pomoże. Bo skoro ktoś głośno formułuje myśli w rodzaju: „Co mnie obchodzi Ukraina? Mamy własne problemy!", to jakim prawem wymaga od Zachodu, aby ten w razie zagrożenia za nim się wstawił. Czy nie widzi tego, że gdyby wszystkie kraje NATO miały takie podejście, to Rosja już dawno by nas po kolei zwasalizowała? Przed wojną może nas uratować tylko gotowość do niej oraz jedność sojuszników.

Reklama
Reklama

Pojawiają się argumenty, że wzmocnienie sił NATO na terytorium Polski tylko prowokuje Putina. Takie wątpliwości wyraża nie byle kto, tylko były prezydent RP Aleksander Kwaśniewski. To tak jakby powiedzieć, że zwiększenie liczby patroli policji prowokuje włamywaczy. Nie uważam Putina za drugiego Dalajlamę w kwestii mądrości życiowej, jednak oszacować siły swoje i przeciwnika raczej potrafi i do ataku może go sprowokować tylko i wyłącznie nasza słabość militarna, a nie siła. Tak więc byłej głowie państwa chyba się epoki pomyliły. Już nie trzeba się przejmować uczuciami ani opiniami przywódców Rosji. Putin naprawdę nie zaatakował Ukrainy, bo się na nią obraził, albo go zdenerwowała, lecz dlatego, że uciekła z jego strefy wpływów. Polityka „nieprowokowania Putina" polega na ustępstwach i robieniu, tego co rosyjski prezydent chce. On zaś dla nas dobrze nie chce i ci, którzy nawołują do uprawiania takiej polityki powinni jasno powiedzieć o co im chodzi.

Prezydent Rosji na każdym kroku manifestuje swoje lekceważenie wobec Zachodu i jego sankcji, a także jak każdy epatuje tym, że się nikogo ani niczego nie boi, chwaląc się nawet samemu szefowi Komisji Europejskiej, że gdyby chciał, to zająłby Kijów w dwa tygodnie. Ciśnie się więc na usta pytanie: czemu tego dotychczas nie zrobił? Czemu nie wjechał na Ukrainę z milionem żołnierzy i nie rozwiązał sprawy w tydzień? Czyżby miał opory moralne? A może po prostu jednak się nas boi? Boi się naszej reakcji.

Jego polityka przypomina pewien kawał. Klient stacji benzynowej pyta, ile kosztuje kropla benzyny. Sprzedawca odpowiada, że nic. Na to klient rzuca: „Proszę w takim razie nakapać mi cały bak". Putin tym się różni od niego, że pyta nas, ilu żołnierzy może bezkarnie wprowadzić na Ukrainę? Najpierw pytał, czy może bezkarnie wysyłać broń i niezidentyfikowanych najemników, dzisiaj chce kolejną kroplę, czyli bezkarnie wprowadzić kilka tysięcy żołnierzy, pomimo, że przy granicy czeka ich sto razy więcej.

Metoda, aby bez powodu nie uderzać w honor bandyty jest dobra, ale metoda, aby robić wszystko, co on chce i na wszystko mu pozwalać może, a raczej na pewno przyniesie opłakane konsekwencje. Tylko agresora rozzuchwala, szczególnie gdy ma on skłonności sadystyczne i cieszy go bezradność i bierność ofiary, a także syci się poczuciem władzy. Podstawową zasadą psychologii jest asertywne stawianie agresorowi przeszkód – nawet jeśli je pokona, to i tak zawsze lepsze to niż gdyby ich w ogóle nie było.

Polscy politycy tacy jak Donald Tusk czy Radosław Sikorski, a także Bronisław Komorowski byli krytykowani za to, że niepotrzebnie „się mieszali" do spraw ukraińskich, podczas gdy rzekomo politycy zachodnioeuropejscy mieli stanowisko zgoła inne i całą sprawę ignorowali. Gdyby tak było, to chyba nie wybraliby Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej. To widoczna oznaka, że politykę zaangażowania na Wschodzie akceptują. Nawet jeśli Federica Mogherini, nowa szefowa dyplomacji jest uznawana za polityk prorosyjską, to w końcu jest szefową dyplomacji. To bardzo dobrze dla nas, bo uważam, że nie możemy być sami. Każde działanie wobec Rosji musimy podejmować jako Unia Europejska albo jeszcze lepiej NATO. Nie można się bez sensu podkładać, a głos samej Polski na pewno zostałby przez Rosję zignorowany, czyli nic byśmy nie pomogli, a sami sobie zaszkodzili.

Jeżeli chodzi o sankcje, to słuszna jest polityka stopniowego ich nakładania. Przecież tak naprawdę wiadomo, że to nie jest tak, iż Putin po ukaraniu go się opamięta i przyzna, że robił źle. Chodzi o to, żeby on nie robił źle, bo się sankcji boi, czyli powinniśmy nakładać je tylko po to, żeby wiedział, iż jesteśmy zdolni do nałożenia następnych, iż się go nie boimy, jak pewnie uważa. Jeśli porzucimy naraz wszystko co dla niego najgorsze, to nie będzie miał już czego się obawiać, nie będzie już miał nic do stracenia i dopiero wtedy zacznie robić, co chce, skoro najgorsze już za nim. Jeśli jednak nie będziemy sankcji nakładać w ogóle to uzna nas za słabych i również nie będzie się bał.

Reklama
Reklama

Jak w wielu sytuacjach tutaj też trzeba znaleźć złoty środek – nie prowokować, ale stawiać granice, nakładać sankcje, ale nie wytworzyć w Putinie poczucia, że najgorsze za nim, nie rzucać na raz wszystkich sił, ale też nie stworzyć wrażenia, że boimy się działać, a działać musimy. Celowo nie używałem w tym artykule kategorii honoru czy moralności, gdy napadają naszego sąsiada, bo to sprawy oczywiste, chociaż nie dla każdego oczywiste jest, że trzeba takimi wartościami się kierować. Nie mówię o tym, czy nasi wnukowie będą się za nas wstydzić czy nie. Chodzi o to, że wbrew temu co mówią niektórzy nie możemy sobie pozwolić na neutralność w przypadku, gdy tak niedaleko od naszych granic toczy się wojna. W 1939 r. nie prowokowaliśmy ani ZSRR ani Niemiec, żadnej krzywdy tym krajom nie wyrządziliśmy, a pomimo to, a może właśnie dlatego nas zaatakowały.

Bardzo dobrze, że Ukraina się broniła, nawet jeśli przegra i ostatecznie straci Donbas. To jest trochę jak ze strefą zgniotu, tracimy przód auta, ale raczej nikt nie powie, że bez sensu, iż go mieliśmy, bo i tak został zniszczony. Wiadomo, że gdyby go nie było uderzenie poszłoby na nas. Gdyby nie obrona Donbasu armia rosyjska stałaby dziś pod Kijowem. Opór ma głęboki sens. Jak widać Putin nie zatrzymał się na Krymie, chociaż oddanie go uważam za rozsądne, ale teraz Ukraińcy musieli walczyć, bo walka, nawet przegrana w tym wypadku ma nie tylko znaczenie moralne czy podtrzymuje ducha narodu, czyli przynosi niewymierne korzyści, obśmiewane przez cyników, ale ma głęboki sens militarny, strategiczny. Wbrew pozorom walka ta Putina dużo kosztuje, a waluta jaką kupuje nowe terytoria, czyli siła i bezwzględność, przynajmniej w pierwszym przypadku nie jest nieskończona. Każdy dzień, gdy Donbas jest ukraiński, czyni resztę tego kraju odrobinę bezpieczniejszą.

Pamiętajmy co się działo w Afganistanie czy Wietnamie, gdy wielkie mocarstwa się z tych krajów wycofały się. Po stronie ukraińskiej jest chęć obrony własnego narodu, po stronie rosyjskiej takich moralnych racji brak.

Prawda nie leży po środku

Jestem w stanie pojąć, że przywódcy Niemiec i Francji chcą pokoju, jednak tego, że traktują Putina jak normalnego partnera do rozmów i całej tej wyrozumiałości wobec jego racji już nie pojmuję. Mam nadzieję, że fiasko porozumienia w Mińsku otrzeźwi w końcu zachodnich przywódców. Zrozumieją, że Putin jest po prostu złym człowiekiem, który racji moralnych nie ma żadnych. On po prostu chce jak najwięcej dla siebie i nie mamy żadnego obowiązku tolerować takiej postawy w imię relatywizmu.

Z perspektywy Angeli Merkel i Francois Hollande'a być może wygląda to tak, że ich działania są moralnie słuszne, bo wyznają zasadę, że każdy swoje racje ma, że nie można kogoś osądzać według swojego systemu wartości, a inny punkt widzenia trzeba tolerować. Jednak z innej perspektywy wygląda to zgoła inaczej. Dobro i zło istnieją, a układanie się ze złem i usprawiedliwianie go wcale nie świadczy, że jesteśmy dobrzy, wręcz przeciwnie. Można twierdzić, że prawda zawsze leży pośrodku, jednak w praktyce nigdy tak nie jest. Takie myślenie wykorzystują propagandziści.

Reklama
Reklama

Polscy zwolennicy Putina nie mówią, że rosyjska telewizja głosi prawdę, bo wystawiliby się na śmieszność. Oni stosują trochę bardziej skomplikowaną linię obrony Rosji. Twierdzą mianowicie, że oba kraje stosują propagandę, chcą zaciemnić rzeczywistość, zamieszać fakty, tak żeby już nikt nie wiedział o co chodzi i stwierdził, że pewnie racja leży po obu stronach. Ja jednak wolę wyznawać zasadę, „kto zaczyna tego wina", a tutaj bez wątpienia można orzec, że wojnę zaczęła Rosja. Nawet jeśli byłoby prawdą, że Ukrainą rządzą banderowcy, naziści czy kosmici (co oczywiście jest bzdurą), to czy oznacza to, że na Ukrainę można napaść i przyłączyć ją do swojego kraju? Nie rozumiem kompletnie co ma jedno do drugiego. Zwolennikom teorii, że jest to wojna domowa, albo innej jeszcze bardziej absurdalnej, że Rosja tylko się broni przed USA, NATO czy UE, zadam jedno proste pytanie: czyje wojska są na czyim terytorium? Czy na terytorium Rosji jest chociaż jeden amerykański żołnierz?

Jakim sposobem ludzie ci doszli do wniosku, że Rosja broni swojego terytorium na terenie innego kraju to nie wiem. Być może chodzi im o to, że Rosja broni swojej potęgi czy swoich imperialnych ambicji. Tutaj się zgodzę, jednak jakie w związku z tym mają prawo do wcielania obcych krajów do swojego terytorium, nie pojmuję nadal.

Opinie polityczno - społeczne
Joanna Napierała: Po co nam dziś IPN i polityka historyczna
Opinie polityczno - społeczne
Kiedy pękają tamy – jak budować odporność społeczną na kryzysy?
Opinie polityczno - społeczne
Jarosław Kuisz: Pułapka fasadowego nacjonalizmu
Opinie polityczno - społeczne
Juliusz Braun: A może czas na reset w sprawie edukacji zdrowotnej?
Materiał Promocyjny
Manager w erze AI – strategia, narzędzia, kompetencje AI
Analiza
Jacek Nizinkiewicz: Kaczyński jest dziś w gorszej sytuacji niż Tusk
Materiał Promocyjny
eSIM w podróży: łatwy dostęp do internetu za granicą, bez opłat roamingowych
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama