Bronisław Komorowski: Lekcja historii

Pamiętając, jakie były skutki appeasementu z lat 30. ubiegłego stulecia, Zachód powinien być stanowczy w kwestii obrony demokracji – pisze prezydent RP.

Publikacja: 10.05.2015 22:05

Prezydent Bronisław Komorowski

Prezydent Bronisław Komorowski

Foto: Fotorzepa/ Jerzy Dudek

Rocznicy wybuchu czy też zakończenia II wojny nie wolno nam traktować głównie jako okazji do apeli, defilad i armatnich salw. Powinniśmy pamiętać nie tylko o zwycięskich walkach, ale przede wszystkim o bezmiarze cierpienia, zniszczenia i śmierci, które ta wojna przyniosła milionom ludzi, i na Zachodzie, i na Wschodzie. Dlatego chcielibyśmy cieszyć się z tego, że armaty ucichły.

Niestety od ponad roku we wschodniej części naszego kontynentu znowu odezwały się ich grzmoty, które mieliśmy nadzieję słyszeć już tylko podczas salw honorowych. Na naszych oczach zostały naruszone granice suwerennego państwa i znów zaczęli ginąć ludzie, a oficjalna retoryka sławiąc zwycięstwo w II wojnie światowej jednocześnie usprawiedliwiała wojnę obecną.

To są fakty, które otwierają nowy bolesny rozdział w historii Europy. I dlatego nie wolno nam dziś świętować rocznicy zakończenia najstraszliwszej z wojen w nastroju beztroskiej radości z powodu 70 lat pokoju, który po niej nastąpił. I właśnie dlatego musimy dziś po raz kolejny zastanowić się nad przyczynami wojennej hekatomby, która ongiś spustoszyła Europę.

Nazistowskim Niemcom nie chodziło bowiem przed jej wybuchem tylko o wyrównanie rzekomych krzywd traktatu wersalskiego i ustanowionego przezeń ładu międzynarodowego. Nie chodziło jedynie o anektowanie Alzacji, Sudetów, czy Gdańska. Rewizja porządku wersalskiego była jedynie wstępem do podboju i dominacji, do Holocaustu i do zniszczenia, których symbolami w Polsce są zmasakrowany bombami Wieluń i spalona dom po domu Warszawa. Świadczyły o tym także pancerne zagony ze znakiem swastyki pod Stalingradem i w Afryce Północnej.

Wiemy dziś także, że tej wojny można było uniknąć. Można jej było uniknąć, gdyby Zachód odpowiednio szybko stawił czoła rodzącemu się militaryzmowi. Gdyby nie pozostawił zdanych tylko na siebie państw sojuszniczych, które leżały w naszej części Europy. Gdyby państwa Zachodu chciały stanowczo egzekwować normy zawarte w Pakcie Ligi Narodów, gdyby tylko działały zgodnie z jego brzmieniem.

Tymczasem państwa zachodniej Europy, po I wojnie światowej, działały wedle logiki appeasementu. Można nawet powiedzieć, że wręcz współdziałały z mocarstwem dążącym do rewizji postanowień Ligi, układając się z nim i w Locarno, i w Monachium. To drugie porozumienie otworzyło drogę do paktu Ribbentrop-Mołotow, na podstawie którego Niemcy i Związek Sowiecki podzieliły między siebie państwa Europy Środkowej, rozpoczynając II wojnę światową.

Jej ofiarą padły dziesiątki milionów ludzi, a cywilizacja europejska przeszła przez najtrudniejszą z prób w swojej historii. Kapitulacja hitlerowskich Niemiec, po prawie sześciu latach, krwawych walk i eksterminacji, przyniosła co prawda zawieszenie działań wojennych, ale nie oznaczała sprawiedliwego pokoju. Sposób wcielenia w życie układów z Jałty i Poczdamu był niesprawiedliwy nie tylko dla Polski, będącą pierwszą ofiarą II wojny światowej, lecz dla wielu milionów ludzi w całym regionie Europy Środkowej i Wschodniej.

Zanim jeszcze doszło do podpisania kapitulacji Trzeciej Rzeszy, już - na terytoriach dostających się we władanie Związku Sowieckiego i współpracujących z nim komunistów - rozpoczął się terror i masowe prześladowania przeciwników nowego porządku. Przedstawiciele polskiego państwa podziemnego, walczącego z nazistowskimi Niemcami zostali podstępnie aresztowani i wywiezieni do Moskwy, by zostać skazanymi i uwięzionymi. Podobny los spotkał miliony ludzi w Europie Środkowej.

Nie przypadkiem Winston Churchill w swoim słynnym wystąpieniu z marca 1946 roku, w którym użył sformułowania o żelaznej kurtynie dzielącej nasz kontynent, podkreślał, że nie o takiej wyzwolonej Europie mówiło jałtańskie porozumienie. W tym samym przemówieniu brytyjski polityk wezwał zachodnie demokracje do jedności w obliczu ekspansywnych, geopolitycznych ambicji Moskwy...

Aby stawić czoła imperialnym oraz ideologicznym zapędom Związku Sowieckiego po raz pierwszy w swojej historii trwale zjednoczył się politycznie, ekonomicznie i militarnie cały wolny świat Zachodu, Europa z Ameryką. To dzięki osiągnięciu owej jedności Europejczycy na Zachodzie kontynentu mogli wejść na drogę europejskiej integracji, która przyniosła dobrobyt, silnie osadzony w wartościach demokracji i podstawowych prawach człowieka.

Konsolidacja Europy Zachodniej wokół Wspólnot Europejskich była także niezbędna dla sukcesu strategii powstrzymywania ekspansji Związku Sowieckiego. Przecież nie chodziło jedynie o powstrzymanie sił zbrojnych Układu Warszawskiego, które mogłyby zaatakować kraje Zachodu, gdyby tylko dostrzegły słabość euroamerykańskich sojuszy. Chodziło także o stworzenie wiarygodnej alternatywy ustrojowej wobec komunizmu, który wówczas znajdował wielu wyznawców, także wśród społeczeństw Europy Zachodniej.

Powstrzymując Moskwę, Stany Zjednoczone i państwa położone po lepszej stronie żelaznej kurtyny podejmowały jednocześnie próby odprężenia i normalizacji stosunków z ZSRR i innymi państwami komunistycznymi. Przyniosło to z czasem tzw. proces helsiński, którego wartościowym efektem stał się Akt Końcowy KBWE, dający Europejczykom z obu stron żelaznej kurtyny wspólne instytucję i możliwość negocjowania sprzecznych interesów.

Skorzystały na nim grupy opozycyjne w krajach bloku wschodniego, które mogły się odwoływać do postanowień Aktu mówiących o przestrzeganiu praw człowieka. W okresie odprężenia zaczęły się też rozwijać stosunki gospodarcze ponad żelazną kurtyną. Lecz istota systemu komunistycznego się nie zmieniła, o czym świadczy choćby inwazja na Afganistan czy siłowe zduszenie rewolucji „Solidarności".

W logice tamtego porządku potrzebne było zarówno wyraziste powstrzymywanie imperialnych zakusów Moskwy, jak i próba budowania mostów, tam gdzie było to tylko możliwe. Stworzyło to przestrzeń dla społeczeństw Europy Środkowej, które odrzucały politykę sowietyzacji i dominację obcego mocarstwa.

Zasług polskiej „Solidarności" nie trzeba tu przypominać. Ta de facto podwójna strategia przyniosła dobre rezultaty. Doprowadziła do pokojowych przeobrażeń w naszej części świata. Upadły dyktatorskie rządy, a logika imperialnych stref wpływów ustąpiła przed dążeniem do demokracji i suwerenności. Na tych zmianach skorzystała także Rosja, uwalniając się od zbrodniczej ideologii. Byłoby to niemożliwe bez jedności Zachodu, bez stanowczego powstrzymywania wzrostu wpływów ZSRR, bez gotowości do wysiłku i wyrzeczeń, bez wytrwałej obrony wartości i zasad wolnego świata. Ale byłoby to też niemożliwe bez gotowości i otwartości na wszystkich, którzy akceptują zasady demokracji, poszanowania praw człowieka i norm prawa międzynarodowego.

Ta lekcja najnowszej historii powinna być nam pomocna w rozwiązywaniu dzisiejszych problemów Europy. Winna być wyrazistym drogowskazem w zapobieganiu do powrotu do dawnych praktyk zmiany granic siłą, do eskalacji konfliktów czy narzucania przez mocarstwa ich woli innym narodom.

Gorzka lekcja Europy z lat '30 ubiegłego stulecia powinna nas też bardzo wyczulić na wielkomocarstwowe tony, na wzmaganie się szowinistycznych nastrojów, na populistyczne dyktatury ograniczające prawa i wolności obywateli, represjonujące demokratyczną opozycję.

Wobec nawrotu tego rodzaju praktyk świat Zachodu, którego Polska i inne kraje regionu są częścią, winien pozostać stanowczy i zjednoczony. Musi odważnie bronić demokracji nierozerwalnie związanej z prawami człowieka. Głęboko bowiem pragniemy, by słowa z Westerplatte – „Nigdy więcej wojny" – pozostały rzeczywistością również w Europie, która nadchodzi, Europie naszych dzieci oraz wnuków.

Rocznicy wybuchu czy też zakończenia II wojny nie wolno nam traktować głównie jako okazji do apeli, defilad i armatnich salw. Powinniśmy pamiętać nie tylko o zwycięskich walkach, ale przede wszystkim o bezmiarze cierpienia, zniszczenia i śmierci, które ta wojna przyniosła milionom ludzi, i na Zachodzie, i na Wschodzie. Dlatego chcielibyśmy cieszyć się z tego, że armaty ucichły.

Niestety od ponad roku we wschodniej części naszego kontynentu znowu odezwały się ich grzmoty, które mieliśmy nadzieję słyszeć już tylko podczas salw honorowych. Na naszych oczach zostały naruszone granice suwerennego państwa i znów zaczęli ginąć ludzie, a oficjalna retoryka sławiąc zwycięstwo w II wojnie światowej jednocześnie usprawiedliwiała wojnę obecną.

To są fakty, które otwierają nowy bolesny rozdział w historii Europy. I dlatego nie wolno nam dziś świętować rocznicy zakończenia najstraszliwszej z wojen w nastroju beztroskiej radości z powodu 70 lat pokoju, który po niej nastąpił. I właśnie dlatego musimy dziś po raz kolejny zastanowić się nad przyczynami wojennej hekatomby, która ongiś spustoszyła Europę.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Co wpycha nas na głęboką europejską prowincję?
Opinie polityczno - społeczne
Paweł Łepkowski: Sędzia Tomasz Szmydt jak szpieg Stirlitz? Bzdura
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: XI Jinping w Europie. Nasz kontynent staje się poligonem zewnętrznych potęg
Opinie polityczno - społeczne
Maciej Strzembosz: Prawdziwy wybór Polaków, czyli państwo niepoważne lub nieprzyzwoite
Opinie polityczno - społeczne
Przemysław Prekiel: PiS znowu wygra? Od Donalda Tuska i sił proeuropejskich należy wymagać więcej