Kobeszko: Socjalistyczny zwrot PiS

Słabe wyniki lewicy w sondażach przedwyborczych nie przekreślają faktu, że na scenie politycznej istnieje przestrzeń dla ugrupowania reprezentującego interesy ubogich oraz akcentującego wrażliwość społeczną – pisze publicysta.

Aktualizacja: 27.09.2015 23:23 Publikacja: 27.09.2015 21:48

Łukasz Kobeszko

Łukasz Kobeszko

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompała

Zmienne wyniki przedwyborczych badań sympatii politycznych wśród elektoratu nie deklarującego poparcia dla PO i PiS, mają szczególne odzwierciedlenie w losach koalicji wyborczej Zjednoczonej Lewicy. W większości sondaży balansuje ona bowiem na progu wejścia do Sejmu. Jeszcze niższym poparciem cieszy się stawiające pierwsze kroki w polityce krajowej socjaldemokratyczne ugrupowanie Razem, choć w jego przypadku z uznaniem odnotować należy zarejestrowanie list we wszystkich okręgach wyborczych, dokonane dzięki sporemu entuzjazmowi i dynamice jego działaczy.

Niezależnie jednak od tego, czy koalicyjny komitet tworzony przez SLD, Twój Ruch, Unię Pracy, Partię Zielonych i Polską Partię Socjalistyczną zdoła 25 października uzyskać fotele parlamentarne, po nowym rozdaniu wyborczym wciąż istnieć będzie w Polsce potrzeba politycznego zagospodarowania elektoratu opowiadającego się za aktywną rolą państwa w gospodarce, solidarną redystrybucją dochodów oraz niwelowaniem wciąż rosnących nierówności społecznych.

Gospodarka, głupcze!

Grupa wyborców prezentujących wyżej wymienione oczekiwania nie ogranicza się jedynie do ludzi starszych, mniej wykształconych i mieszkańców mniejszych ośrodków, ale zasilana jest coraz większą liczbą ludzi młodych, pozbawionych trwałego bezpieczeństwa socjalnego: stabilnych umów o pracę, perspektywy zdobycia mieszkania i założenia rodziny i w końcu, wizji godziwych świadczeń socjalnych i emerytalnych w bliższej lub dalszej przyszłości.  Co ciekawe, a często w wielu analizach skrzętnie pomijane, obydwie grupy społeczne, które umownie moglibyśmy nazwać „starszymi wykluczonymi” i „młodym prekariatem”, nie są w swojej większości przekonanymi zwolennikami radykalnych postulatów obyczajowych (legalizacji związków homoseksualnych, nieograniczonej dostępności in vitro, wyraźnego rozdziału Kościoła od państwa itd.).

Siłą rzeczy, postępujące procesy modernizacji, rozwoju społeczeństwa informacyjnego i laicyzacji powodują, że zarówno młodzież, jak i wyborcy w wieku 45+ są w całościowym rozrachunku bardziej liberalni światopoglądowo i politycznie niż jeszcze kilka lub kilkanaście lat temu. Jednakże spora liczba badań społecznych prowadzonych przez najpoważniejsze ośrodki (CBOS, GUS, Instytut Statystyczny Kościoła Katolickiego) wciąż pokazuje utrzymywanie się konserwatywnych poglądów obyczajowych wśród większości dorosłych Polaków. Z kolei zauważalne poparcie najmłodszych, jeszcze nastoletnich wyborców dla ideologii liberalizmu gospodarczego, widoczne w popularności takich ugrupowań jak KORWiN lub Kongres Nowej Prawicy, nie przekłada się zbytnio na wyniki wyborcze, ani też nie skutkuje trwałością, stając się bardziej świadectwem związanej z wiekiem mody, niż przemyślanych i długofalowych wyborów światopoglądowych.

Nastroje te przekładają się bezpośrednio na praktykę polityczną. Po nieudanym eksperymencie z  radykalizmem obyczajowym lansowanym przez Ruch Palikota, większość formacji lewicowych w Polsce dostrzegła w ostatnim czasie, choć oczywiście w różnym natężeniu, bezsens energicznego promowania nastrojów antyklerykalnych, czy wręcz antyreligijnych. Zwrócił na to uwagę chociażby znany socjolog prof. Jacek Wódz, który w wywiadzie dla tygodnika „Przegląd” (wydanie z 31.08 br.) pod znamiennym tytułem „Lewica: w pogoni za rozumem” zachęcił wprost polityków Zjednoczonej Lewicy, aby nie wdawali się w bezproduktywną walkę lub nawet polemikę z Kościołem.

Podobną tendencję można zauważyć również w strategii działania partii Razem. Jej aktywiści, w przytłaczającej większości zwolennicy liberalnych postulatów obyczajowych, potrafili w swoim programie położyć główny nacisk nie na kwestie światopoglądowe, a społeczno-gospodarcze. Tendencje te wskazują na dość prawdopodobną, choć pewnie dla wielu trudną do wyobrażenia sytuację, w której lewica w Polsce może przestać jednoznacznie kojarzyć się tylko z postulatami obyczajowymi.

Na tle europejskim nie byłaby to wcale politologiczna i socjologiczna aberracja. Wystarczy popatrzeć chociażby na takie ugrupowanie jak rządzący na Słowacji socjaldemokraci z partii SMER, kierowanej przez premiera tego kraju Roberta Fico, którego politycy jak ognia unikają wysuwania radykalnych postulatów światopoglądowych. Część z nich otwarcie popierała głosowanie w ogólnonarodowym referendum w lutym br. za postulatami podtrzymującymi definicję małżeństwa jako związku dwupłciowego, zakazem adopcji przez pary homoseksualne oraz fakultatywnością wychowania seksualnego w szkołach podstawowych. Już w latach 2006-2010 słowaccy socjaldemokraci podjęli nowatorską decyzję zawarcia koalicji rządowej z narodowo-konserwatywną Słowacką Partią Narodową, za co przejściowo spotkały ich „represje” w postaci zawieszenia członkostwa w Międzynarodówce Socjalistycznej (SI) oraz Europejskiej Partii Socjalistów (PES).

Dzisiaj o tych wydarzeniach pamiętają już tylko nieliczni, a bez słowackiego SMER trudno wyobrazić sobie Grupę Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów w Parlamencie Europejskim (S&D) – drugą największą po Europejskiej Partii Ludowej (EPP) siłę polityczną w europarlamencie. Dzieje się tak nawet pomimo faktu, że w sprawie obecnego kryzysu imigranckiego Robert Fico mówi językiem tożsamym z Viktorem Orbanem, a nie z członkami swojej macierzystej grupy europarlamentarnej - Federicą Mogherini czy Martinem Schulzem.  Wydaje się zresztą, że tak odważna decyzja Słowaków o zawiązaniu koalicji rządowej utorowała później drogę podobnym, konserwatywno-lewicowym koalicjom w Serbii lub, chyba najbardziej obecnie znanemu – rządowemu sojuszowi lewicowej SYRIZY i konserwatywnych Niezależnych Greków w Atenach.

Do umiarkowanej i nastawionej co najmniej neutralnie do „zapaterystowskiego” radykalizmu światopoglądowego można zaliczyć również sporą część Socjalistycznej Partii Austrii (SPÖ), włoskiej Partii Demokratycznej (PD), powstałej w dużej mierze na gruzach dawnej chadecji, Partii Laburzystów (PL) na Malcie czy też socjalistów  w Rumunii, Bułgarii i Serbii.

Chrześcijańska socjaldemokracja

Czytelnik może w tym momencie zapytać, czy w takim razie postuluję utworzenie w Polsce nowej lewicy, neutralnej światopoglądowo, a być może nawet przyjaznej wartościom konserwatywnym. W dalszej, choć wciąż nieokreślonej przyszłości być może byłoby to rozwiązanie ożywczo działające na całą naszą scenę polityczną. W obecnej sytuacji warto jednak skoncentrować się na rozwiązaniach leżących praktycznie w zasięgu ręki, choć wymagających jednocześnie sporo odwagi cywilnej i umiejętności niestandardowego spojrzenia na uprawianie polityki parlamentarnej i partyjnej.

Polityk na poważnie myślący o objęciu w naszym kraju władzy po październikowych wyborach, powinien więc, nie sugerując się wynikami ugrupowań deklarujących mniejsze lub większe przywiązanie do lewicowych programów, pomyśleć o zagospodarowaniu tej liczącej, według różnych szacunków, od 20 do 30 proc. grupy zwolenników polityki prosocjalnej.  Przed 40 laty niemiecko-amerykański socjolog Otto Kirchheimer opisał metodę działania nowoczesnej, partii politycznej jako „catch-all party”, starającej się przyciągnąć do siebie jak największą ilość zwolenników w pluralistycznym społeczeństwie. O ile jednak model Kirchheimera jest powszechnie odbierany jako dowód postępującego zaniku ideowości partii politycznych w cywilizacji zachodniej, to dzisiaj, szczególnie na gruncie polskim i środkowoeuropejskim, może on nabrać nowego znaczenia.

Wydaje się, że po 8 latach rządów PO, w lepszej psychologicznie sytuacji do przejęcia i realizowania socjalnej narracji i praktyki pozostaje największa partia opozycyjna. U znacznej ilości wyborców PiS dostrzec można bowiem w kwestii popierania lewicowych postulatów społecznych zjawisko molierowskiego „40-letniego mówienia prozą, nic o tym nie wiedząc”.

Postulaty przywrócenia krótszego okresu emerytalnego, państwowego wsparcia dla rodzin wielodzietnych, renacjonalizacji części sektora bankowego, ochrony krajowego rynku lub podatków progresywnych były i są w europejskiej tradycji i praktyce politycznej rozwiązaniami upowszechnianymi bynajmniej nie przez prawicę, ale głównie socjaldemokrację. Kontynuowanie przez PiS po ewentualnym zwycięstwie wyborczym wrażliwej społecznie polityki zarysowanej chociażby w narracji wyborczej prezydenta Andrzeja Dudy działałoby na korzyść stabilności przyszłego rządu. Strategia taka byłaby nawet jeszcze bardziej oczywista niż zapowiadane na jednej z ostatnich konwencji wyborczych PiS „działania na rzecz przedsiębiorców”, postulowane zresztą przez niemal wszystkie stronnictwa biorące udział w wyborach. Nie trzeba też przypominać, iż partia Jarosława Kaczyńskiego doskonale mogłaby się wpisać w model oryginalnej „chrześcijańskiej socjaldemokracji”, przykładowo w takim stylu, jaki kardynał Joseph Ratzinger wspominał w kontekście rodzinnej Bawarii tuż przed wybuchem pierwszej wojny światowej, gdzie socjaldemokraci byli ugrupowaniem najbliższym programowo Katolickiej Partii Centrum.

Parasol nad Orbanem

Proces zbliżenia się PiS do europejskiej socjaldemokracji mógłby nawet, w dalszej konsekwencji, prowadzić do akcesu tego ugrupowania do europarlamentarnej rodziny centrolewicowej. Być może dzisiaj, dla wielu działaczy tej partii teza taka brzmi jeszcze jak political-fiction bądź nawet gruba herezja. Jednakże myśl o trwałym zakotwiczeniu stronnictwa pozostającego u władzy w roboczych strukturach Parlamentu Europejskiego wymóc może w pewnej perspektywie czasowej potrzebę związania się z jedną z dwóch wiodących grup Europarlamentu i odstąpienie od przynoszącej śladowe korzyści polityczne współpracy z Europejskimi Konserwatystami i Reformatorami, gdzie rolę niepodzielnego hegemona odgrywają brytyjscy torysi. Członkostwo w Europejskiej Partii Ludowej bądź Sojuszu Socjalistów i Demokratów daje bowiem nie tylko dostęp do prestiżowych stanowisk w samym PE, co też – swoisty parasol ochronny, o którego istnieniu przekonał się kilka lat temu Viktor Orban, którego mocno swego czasu krytykowany w Europie FIDESZ pozostaje prominentnym członkiem EPL, ale także sam Donald Tusk. Nie da się ukryć, że tego rodzaju strategia stanowiłaby jeden z istotnych sposobów realizacji postulowanego przez Andrzeja Dudę wzmocnienia głosu Polski w strukturach unijnych.

Z pewnością proces wzajemnego zbliżenia PiS i europejskiej socjaldemokracji wiązałby się z odwagą politycznego pójścia pod prąd i przełamania negatywnych stereotypów wyznawanych przez obydwie strony (europejski odbiór ostatniego wystąpienia sejmowego prezesa Jarosława Kaczyńskiego w sprawie kryzysu imigranckiego raczej w ich przezwyciężeniu nie pomoże, choć nie stanowi też pewnie nieprzezwyciężalnej zapory, co pokazuje przywołany już przykład premiera Słowacji). Logiczny podział dwóch głównych polskich ugrupowań politycznych pomiędzy „centroprawicowe i mieszczańskie” PO aktywne w szeregach europarlamentarnej chadecji i „centrolewicowo-ludowe” PiS związane z socjaldemokratami może również długofalowo wpłynąć na efektywność uczestnictwa Polski w życiu politycznym największej struktury przedstawicielskiej Starego Kontynentu.

Skoro 35 lat temu w narodzinach „Solidarności” Polacy potrafili połączyć ze sobą szacunek dla wartości chrześcijańskich ze sprawiedliwością społeczną, to może dzisiaj będą w stanie nadać nowy kształt rozumieniu sprawiedliwości społecznej. Wbrew pozorom, pomijany przez wielu obserwatorów sceny politycznej czynnik lewicowy może w Polsce i Europie AD 2015 nabrać zupełnie nowego, frapującego znaczenia.

Autor jest publicystą i dziennikarzem. Współpracuje z portalami Rebelya i Christianitas oraz Polskim Radiem 24

Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Kto po śmierci Barbary Skrzypek zatrzyma szaleństwo wojny polsko-polskiej?
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Czy czas wyrzucić Węgry z Unii?
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Uczciwość kandydata cenimy najwyżej. Prezydent jak z sondażu
analizy
Marek Kozubal: To nie czasy księżnej Diany. Zaminujemy granicę z Rosją i Białorusią?
Materiał Promocyjny
Warunki rozwoju OZE w samorządach i korzyści z tego płynące
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Dwie drogi Ameryki i Europy
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń