Urodził się w Polsce. Gdy skończył 17 lat, wyjechał do Niemiec, tam zdobył wykształcenie, majątek i pierwsze doświadczenia zawodowe. Wykorzystuje je od lat z powodzeniem, robiąc biznes w Polsce. Jak mówi, rodzinny kraj wybrał z sentymentu.
I dlatego, że polskie fabryki są cenione w świecie. Teraz wystarczy unowocześnić technologię, zainwestować w nowe linie, by mogły konkurować z zachodnimi koncernami. Stać go na to, by inwestować kilkaset tysięcy euro miesięcznie.
Skończył studia ekonomiczne, karierę zaczynał jako stażysta w koncernie chemicznym Rutgers. Po kilku latach został szefem działu zakupów. Tam poznał Jarosława Pawluka, wraz z którym z czasem założyli wspólną firmę. Ich drogi rozeszły się na początku lat 90. Pawluk wziął CTL (Chem Trans Logistics), a Preussner założył w Niemczech PCC (Petro Carbo Chem) – przedsiębiorstwo handlowo-produkcyjne, działające w branży surowców, pochodnych ropy naftowej, węgla i gazu. Później doszły kolejne „nogi” koncernu – logistyka (w tym transport kolejowy) i handel energią.
Podobno przyczyną rozejścia się dróg obu biznesmenów były skrane różnice w podejściu do robienia biznesu. Jednak trudno mówić o jednym, nie odwołując się do drugiego. – Waldemar Preussner jest spokojniejszy, nie jest raptusem jak Jarosław Pawluk, jest bardziej stanowczy i konsekwentny w swoich decyzjach –mówi Adrain Furgalski, ekspert w sprawach transportu kolejowego.
Nieustająca rywalizacja pomiędzy nimi zaczęła się od momentu objęcia swoich spółek. Wyścig ma dotyczyć tego, kto szybciej przejmie dany segment rynku, kto przewiezie więcej...