Rz: Jak pan ocenia to, co się dzieje ostatnio na rynkach finansowych, w tym nacjonalizację w USA dwóch firm pośredniczących w udzielaniu kredytów?
Andrzej Wojtyna: Na pewno amerykański rząd miał dylemat, jak zostanie odebrana taka decyzja. W ekonomii jest tak, że coś może być korzystne dla gospodarki w krótkim okresie i uspokoi rynek, ale w długim okresie może być już zdecydowanie negatywne. To jest typowy przykład problemu tzw. pokusy nadużycia. Bo jeśli teraz wspiera się firmy, które podjęły nadmierne ryzyko, to w domyśle przy kolejnym kryzysie rząd też pomoże, w związku z czym skłonność do ryzyka może się utrzymać.
Czy spowolnienie w Europie rzeczywiście mocno się odbije na polskiej gospodarce?
Nie wiązałbym nadmiernie tych kwestii, bo nasza gospodarka nie jest tak otwarta jak gospodarka Czech czy Węgier i nie zależy tak bardzo od eksportu. W przeszłości mieliśmy znaczne spowolnienie w strefie euro, a nasz eksport miał się dobrze. Dlatego sądzę, że teraz ten efekt też nie będzie bardzo silny. Jednym z kluczowych dylematów jest to, w jaki sposób spowolnienie naszej gospodarki wpłynie na kurs złotego. Gdyby u nas też wystąpiło większe spowolnienie, to być może osłabienie złotego utrzymałoby się, co pomogłoby eksporterom, ale groziło wydłużeniem okresu powrotu inflacji do celu 2,5 proc. i wymagało podniesienia stóp. Przy obecnym bilansie ryzyka scenariusz pewnego dalszego zacieśnienia polityki pieniężnej jest ogólnie bardziej prawdopodobny.
Jak pan ocenia ostatnie dane o gospodarce? PKB utrzymał wysoki poziom zbliżony do tego z pierwszego kwartału, ale wskaźnik PMI jest na poziomie z 2002 r.