Gdy zastanawiamy się, co było pierwsze, to wydaje się, że spowolnienie koniunktury jest następstwem zawirowań finansowych sprzed roku. Bo rynek finansowy tym się różni od realnego, że jest nierozerwalnie związany z wzajemnym zaufaniem jego uczestników. I właśnie obawy przed ryzykiem jednych powstrzymały przed dalszym inwestowaniem, a innych zmusiły do sprzedaży swoich aktywów, a to wpłynęło na zahamowanie szybkiego wzrostu gospodarczego. Pytanie brzmi, co może się wydarzyć w Polsce – jak obecny kryzys finansowy odbije się na naszych rynkach? Myślę, że naszej realnej gospodarce on nie zaszkodzi. Choć spodziewamy się wolniejszego rozwoju niż w ostatnich dwóch latach, wciąż jesteśmy gospodarką rozwijającą się dynamicznie. Mamy chłonny rynek i nie wydaje mi się, by zmniejszył się znacząco popyt wewnętrzny, a to sprzyja rozwojowi. Ale spekulacje finansowe mogą skłonić nadzór bankowy i same instytucje finansowe do zaostrzenia warunków udzielania kredytów. To zaś może mieć wpływ na pojedyncze decyzje przedsiębiorców i osób indywidualnych. Inwestorom utrudni to życie i może powstrzymać przedsiębiorców od dalszych inwestycji. Osoby indywidualne zaś powinny ze wzmożoną uwagą pożyczać pieniądze z jednej strony i inwestować – z drugiej. Musimy porzucić marzenia o tym, że zarabiamy w funduszach inwestycyjnych 20 – 30 proc. rocznie, i decydować się na mniej rentowne, ale też mniej ryzykowne, kilkuprocentowe dochody z lokat i obligacji.

Halina Wasilewska-Trenkner, członek Rady Polityki Pieniężnej