Na razie bowiem pomysł rządu i ekologów jest prosty – za wszystko ma zapłacić biznes. Jaki będzie tego skutek? Czy ceny energii wzrosną dwukrotnie?
Polska jest w tym roku gospodarzem jednego z najważniejszych spotkań poświęconych zmianom klimatu. Organizowana przez Narody Zjednoczone konferencja w Poznaniu, tzw. COP14, oraz przyszłoroczne spotkanie w Kopenhadze mają doprowadzić do podpisania globalnego porozumienia w sprawie redukcji gazów cieplarnianych, które zdecyduje o kierunku polityki klimatycznej wielu państw. Problem jest poważny i palący, ponieważ aby nie dopuścić do nadmiernego wzrostu średniej temperatury Ziemi, należy do roku 2050 zmniejszyć roczną emisję dwutlenku węgla do atmosfery o 50 – 58 proc.!
UE dała dobry przykład i już zadeklarowała obniżenie emisji gazów oraz podjęła się przewodniczenia rozmowom, których efektem ma być przyjęcie globalnego porozumienia. Do czasu spotkania w Kopenhadze będzie ona negocjowała z kluczowymi państwami spoza Unii. Jeśli jednak nie zechcą one podjąć zobowiązań redukcyjnych, to obowiązujące tylko w Europie obostrzenia emisyjne poważnie obniżą konkurencyjność krajów członkowskich i pogorszą sytuację gospodarczą Unii.
[srodtytul]Unia (zbyt) ambitna[/srodtytul]
Komisja Europejska uważa, że to Europa powinna przewodzić działaniom na rzecz ochrony klimatu, ponieważ ma wysoki poziom rozwoju gospodarczego i stopień świadomości ekologicznej. Właśnie to przekonanie stało się źródłem powstania w marcu 2007 roku programu „3x20 proc.”, który zakłada redukcję gazów cieplarnianych do 2020 roku o 20 proc., zwiększenie efektywności energetycznej o 20 proc. oraz udziału energii odnawialnej w energii końcowej do 20 proc.