Nie idźmy drogą islandzkiego kryzysu

Akcja szukania 17 mld złotych oszczędności skończyła się tylko połowicznym sukcesem. Bo ogłoszenie znalezienia 20 mld zł oszczędności było tylko pięknym hasłem. W rzeczywistości wydatki państwa zostały zmniejszone o nie więcej niż nieco ponad 10 mld zł. Reszta tych quasioszczędności to tylko papierowe manewry. Po prostu drogi będziemy budować nie z pieniędzy podatników, ale z kredytów. Ale i tak spłacać je będzie państwo.

Aktualizacja: 04.02.2009 21:15 Publikacja: 04.02.2009 20:29

Takie rozwiązanie oznacza, że rządzący nie mają determinacji do znaczącej redukcji wydatków. Dokonali tylko takich cięć, które nie oznaczają bolesnych wyrzeczeń.

To nie pierwszy błąd rządu Tuska (a zwłaszcza ministra finansów) w walce z kryzysem. Najpierw tygodniami podtrzymywano nierealną prognozę wzrostu PKB na 2009 rok na poziomie 4,8 proc. Potem przedstawiono spóźniony i niezwykle ubogi plan walki z kryzysem. Ograniczono go nawet w porównaniu z tym, co proponowali eksperci Platformy. Na koniec uchwalono budżet, który już po dwóch tygodniach okazał się zupełnie nieprzystający do rzeczywistości.

Wszystkie te kroki były spóźnione. Dobrze chociaż, że deficyt i wydatki inwestycyjne pozostawiono na poprzednim poziomie.

Zadziwiające jest, że mimo tych wszystkich błędów gabinet Tuska cieszy się wysokim poparciem społecznym. Być może to efekt braku zaufania Polaków do wiedzy ekonomicznej opozycji z Prawa i Sprawiedliwości. Wszak jeszcze niedawno – choć już byliśmy świadomi kryzysu – związany z PiS prezydent blokował likwidację kosztujących miliardy złotych przywilejów emerytalnych.

Jednak od walki z kryzysem nie uciekniemy. Potrzebne będą wyrzeczenia. Zanim to się stanie, warto, by rząd zmobilizował Polaków do walki o pozyskanie dodatkowych pieniędzy z Unii. Nie trzeba zwalniać, lecz zatrudniać urzędników, którzy ściągną pieniądze ze Wspólnoty. Z każdego otrzymanego stamtąd miliarda kilkaset milionów wróci do budżetu w postaci podatków.

Powinniśmy demonstrować naszą determinację. Walczyć o obraz Polski w oczach inwestorów. Dopóki jesteśmy krajem o zdrowych finansach publicznych, dopóki mamy spokój społeczny i wysokie zaufanie do rządu, możemy jeszcze dużo zrobić. Jeżeli prześpimy tę okazję, to czeka nas droga, po której staczają się dziś państwa bałtyckie, a nawet dawniej bogata Islandia. Z takiej zapaści będziemy wychodzić znacznie dłużej i w znacznie większych bólach.

Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/jablonski/2009/02/04/nie-idzmy-droga-islandzkiego-kryzysu/]blog.rp.pl/jablonski[/link]

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację