Mikael Ohlsson obejmie zarządzanie Ikeą 1 września. Młodzi Kampradowie będą jego podwładnymi.
Ingvar Kamprad, chociaż już dawno wycofał się z czynnego zarządzania firmą, nadal ma wielki wpływ na wszystko, co się w niej dzieje. Zawsze był zdania, że promowanie rodziny to niewybaczalny grzech. – Nigdy nie chciałbym dożyć chwili, w której moi synowie biliby się o schedę po mnie. Mianowanie profesjonalnych menedżerów związanych z Ikeą jest najlepszym wyjściem – mówił Kamprad w rozmowie z „Rz”. Ohlsson, tak jak każdy jego poprzednik, w tym ustępujący prezes Anders Dahlvig, który kierował firmą przez ostatnich dziesięć lat, wie tylko, że nie może zrobić jednego: wprowadzić Ikei na giełdę.
Kariera w Ikei 52-letniego Ohlssona rozpoczęła się 30 lat temu. Zaczynał jako pracownik działu dywanów i wykładzin w sklepie w Linkoping w południowo-zachodniej Szwecji. Awansował krok po kroku – aż do stanowiska wiceprezesa ds. Europy Południowej i Ameryki Północnej, dwóch bardzo ważnych rynków dla firmy.
Najtrudniejsze zadanie miał w Stanach Zjednoczonych, gdzie klientom nie od razu przypadła do gustu prostota koncepcji Ikei. Przez kilka lat musiał się borykać z falą reklamacji i skarg oraz oszczerstwami pojawiającymi się w portalach internetowych. Sympatyczny i bezpośredni Ohlsson uznał, że najlepszym wyjściem z sytuacji, która groziła bojkotem wyrobów firmy, jest stworzenie własnego portalu, na którym niezadowoleni klienci i malkontenci mogliby zamieszczać uwagi do prezesa, a on osobiście (w każdym razie tak zapewniał) by na nie odpowiadał. Sytuacja wokół Ikei w USA zdecydowanie się wówczas poprawiła, wzrosła także sprzedaż mebli tej firmy.
Goran Grosskopf, prezes organizacyjnej „czapki” Ikei – Ingka BV, powiedział, że nie ma w firmie człowieka, który byłby tak dobrym jak Ohlsson ambasadorem kultury firmy na świecie. Jego zdaniem nowy prezes z łatwością poradzi sobie również z kontynuacją zmian w firmie zapoczątkowanych przez jego poprzednika. Polegały one przede wszystkim na zbudowaniu wizerunku Ikei jako firmy przyjaznej i etycznej mimo intensywnego poszukiwania jak najtańszej siły roboczej w Chinach, Wietnamie, Indiach i Bangladeszu.