Jest dziewiątym z kolei prezesem globalnego koncernu, a stanowisko to objął osiem lat temu. Początki nie były łatwe, bo jego poprzednik Jack Welch jest uznanym na całym świecie guru zarządzania. Ale to przecież on osobiście wybrał Immelta na swojego następcę.

Jeffrey Immelt urodził się w 1956 roku w Cincinatti. Jego ojciec pracował w należącej do General Electric firmie zajmującej się produkcją silników samolotowych. Z wykształcenia jest matematykiem, w wakacje podczas studiów pracował w fabryce należącej do Forda. Jego pierwsza etatowa praca to Procter & Gamble. Nie zagrzał tam długo miejsca, bo wybrał studia na Harvardzie. Na tej bostońskiej uczelni zrobił w 1982 roku MBA i zaczął pracę w General Electric, początkowo w Fairfield w Connecticut, potem w Dallas, gdzie poznał swoją żonę Andreę Allen. Pobrali się w 1986 roku. Immelt był już wtedy wiceprezesem GE Appliances, producentem artykułów gospodarstwa domowego.

Pierwsze poważne wyzwanie, z którym się musiał zmierzyć na tym stanowisku, i to niemal nazajutrz po jego objęciu, to wycofanie z rynku kilku milionów lodówek, w których zamontowano wadliwe kompresory. Ta operacja zjednała mu szacunek pracowników, których nieustannie podnosił na duchu. W 1992 roku został przeniesiony do działu plastików, gdzie jednak nie zdołał zrealizować zakładanych przychodów. Przeszedł więc do działu systemów medycznych, w którym w 1997 roku został szefem. Udało mu się wtedy zatrzeć nie najlepsze wrażenie z poprzedniego działu. Pod jego kontrolą Systemy Medyczne GE stały się największym na świecie producentem aparatury medycznej, znanym z tego, że wprowadził na rynek rewolucyjne wynalazki, w tym techniki mammograficzne.

Osiągnięcia Immelta i jego metody zarządzania były właśnie jednym z powodów, dla których Welch wybrał Immelta na swojego następcę. Początkowo do schedy po Welchu kandydowało sześć osób, w 2000 roku lista skróciła się do trzech, ale Immelt zawsze był tam faworytem. Ostatecznie ogłoszono jego wybór 27 listopada 2000 r.

Dzisiaj tak naprawdę już nie wiadomo, który z nich: Welch czy Immelt, bardziej przyczynił się do sukcesu GE. W ciągu ośmiu lat jego kadencji przychody firmy podwoiły się do 180 mld dol. Całkowicie przebudował strukturę koncernu, bez chwili wahania pozbywając się działów, które kiepsko rokowały. Z własnego doświadczenia wiedział, że im dłużej zajmuje się dane stanowisko, tym lepszym jest się pracownikiem. Znacznie wydłużył więc kadencje szefów poszczególnych części koncernu. Jednocześnie z większą uwagą niż poprzednicy słuchał konsumentów sugerujących, czego tak naprawdę oczekują od GE.