Nie majstrujcie przy kapitałach banków

- Jeśli chodzi o kredyty mieszkaniowe, to będzie to ostatni portfel, który zacznie się psuć - mówi Wojciech Kwaśniak, były główny inspektor nadzoru bankowego, doradca prezesa NBP

Publikacja: 24.08.2009 02:21

Wojciech Kwaśniak

Wojciech Kwaśniak

Foto: Fotorzepa, Joa Joanna Dudek

[b]"Rz": [/b]Czy wskaźnik tzw. złych kredytów przekroczy w tym roku 10 proc.?

[b]Wojciech Kwaśniak:[/b] Biorąc pod uwagą doświadczenia z przeszłości nie będzie niczym nadzwyczajnym, jeśli wskaźnik kredytów zagrożonych przekroczy w 2010 r. 10 proc. Jeśli chodzi o kredyty mieszkaniowe, to będzie to ostatni portfel, który zacznie się psuć. Ci, którzy będą tracili pracę lub których dochody ulegną obniżeniu, będą kosztem innych zadłużeń spłacać kredyt na swoje pierwsze mieszkanie. Nie będzie to idealna sytuacja dla banków. Nie mogą one nie zwracać uwagi na to, że ten sam klient nie płaci np. pożyczki gotówkowej czy czynszu, a spłaca kredyt hipoteczny. Według zdrowych standardów bank nie powinien klasyfikować jednego kredytu tego samego klienta inaczej niż innego. Powinien też w dokonywanej okresowo ocenie zdolności kredytowej uwzględniać sytuację finansową klienta posiadającego kredyt mieszkaniowy, a nie tylko sam fakt obsługi długu.

[b]Czyli to dobrze, że banki ograniczają akcję kredytową?[/b]

Zachowują się racjonalnie w kategoriach zarządzania ryzykiem w warunkach kryzysu. Dobrze, że są uważne ale trzeba też pamiętać, że większość naszych banków jest kontrolowana przez zagraniczne instytucje finansowe. W kryzysie grupy bankowe zmniejszają nadmiernie rozbudowaną uprzednio skalę swej działalności, a swoją adekwatność kapitałową liczą uwzględniając także zagraniczne spółki zależne. To oznacza, że polskie banki są pod silną presją grupy na limitowanie ryzyka. Dodatkowo grupy te są zapewne pod presją swoich macierzystych nadzorów na lepszą kontrolę ryzyka w warunkach niestabilności.

Nie ma co się łudzić, że jest inaczej. Jeśli polski bank szczególnie po zatrzymaniu zysku za ubiegły rok na swoich funduszach własnych ma nadwyżkę kapitału i tym samym znacznie wyższy niż wymagany współczynnik wypłacalności, to ta nadwyżka pokrywa zapewne dzisiaj jakąś część ryzyka występującego gdzieś poza Polską tej międzynarodowej grupy. Grupa, która zarządza w sposób skonsolidowany kapitałem i ryzykiem, liczy w jaki sposób być aktywnym na rynku kredytowym. Co jej się bardziej opłaci, gdzie ryzyko jest niższe, gdzie rentowność prowadzonej działalności jest wyższe. Otwiera to nowe możliwości poprawy pozycji rynkowej przez pozostałe banki w tym banki zależne od państwa oraz bankowy sektor spółdzielczy.

[b]Poręczenie i gwarancję, które będzie udzielać BGK rozruszają rynek kredytowy?[/b]

Poręczenia i gwarancja skarbu państwa do wysokości poręczenia i gwarancji niweluje wymóg kapitałowy banków, dlatego ten program na pewno może pomóc. Skala przyrostu akcji kredytowej zależy od tego jak dużo środków będzie w dyspozycji BGK i na ile będzie on sprawny, żeby tych poręczeń i gwarancji udzielać.

[b]Nie wszystkie banki są zainteresowane podpisaniem umowy z BGK.[/b]

Zapewne powody są złożone, ale w mojej ocenie jednym z nich mogą być problemy z własnym dotychczasowym portfelem kredytowym. Im bank bardziej był liberalny w ocenie ryzyka i w procedurach kredytowych w przeszłości, to tym bardziej teraz spodziewa się strat ze swojego portfela kredytowego. Straty obniżają wynik finansowy i mogą obniżać wysokość współczynnika wypłacalności, co może w rezultacie zniechęcać do zwiększania nowej akcji kredytowej jeżeli związana jest dla banku nawet w części z dodatkowym wymogiem kapitałowym. Dlatego banki te preferować będą inwestycje w rządowe i banku centralnego papiery wartościowe o zerowej wadze ryzyka lub kredyt bezpośrednio dla instytucji parabudżetowych. Dziś banki te nie mówią już o problemach z płynnością bieżącą bo tą zapewnił im bank centralny, ale mówią o problemie dostępu do długoterminowego finansowania oraz o ryzyku.

Uważam, że powinny były o tym wcześniej myśleć, a nie koncentrować swojej uwagi wyłącznie na krótkoterminowych celach. Jeśli bank w oparciu o krótkoterminowe pożyczki z rynku międzybankowego lub krótkoterminowe depozyty zbudowałał swoje aktywa głównie w oparciu o kredyty hipoteczne to stał się de facto bankiem specjalistycznym, a nie uniwersalnym. Banki te nie stosowały oczywiście zasad, które są przypisane konserwatywnym standardom banków specjalistycznych, w tym wypadku hipotecznych, a dotyczą zasad refinansowania działalności, poziomu stosowanych LTV czy też zasad wyceny zabezpieczeń w postaci nieruchomości. Dzisiaj banki te stoją przed problem uporządkowania i zrównoważenia swojej działalności.

[b]Jednym z głównych obecnie problemów bankowców jest dostęp do długoterminowego finansowa. Jeśli spółka-matka nie da, to nie mają możliwości pozyskania go. Banki mają jakiś wyjście?[/b]

Dziwię się, że banki nie chcą rozwijać instytucji listu zastawnego emitowanego na zdrowych zasadach jako podstawy finansowania rynku nieruchomości. List ten jest nawet w obecnych warunkach przyjmowany zarówno przez Europejski Bank Centralny jak i NBP do transakcji zasilających sektor bankowy w płynność. Ubolewam, że kilka lat temu inicjatywa utworzenia banku hipotecznego przez banki zależne od państwa tj. PKO BP i BGK pomimo wsparcia GINB dla tej incjatywy bo mogło to określić zdrowsze standardy refinansowania działalności na rynku polskim nie została doprowadzona do końca.

Dodatkowo krótkoterminowo banki mogą wykorzystywać zapisy ustawy o udzieleniu przez Skarb Państwa wsparcia instytucjom finansowym. Wszyscy koncentrują swoją uwagą na tym, że ta ustawa jest restrykcyjna i że bank, który by skorzystał ze wsparcia uznany by został za bankruta. Ta ustawa ma dwa cele. Jednym z nich jest udzielenie wsparcia finansowego w związku z rozwojem akcji kredytowej banku krajowego. Ten zapis nie ma nic wspólnego z kłopotami banku z płynnością, które swoje źródło mogło by mieć w jego ukrytej niewypłacalności. Dziwię się, że szczególnie banki zależne od państwa z tej możliwości nie korzystają, tym bardziej, że ustawa przewiduje wsparcie tylko do końca roku.

[b]KNF pracuje nad uchwałą, które ma umożliwić bankom zwiększanie funduszy własnych poprzez nowe instrumenty finansowe Czy to dobry pomysł?[/b]

Nie znam szczegółów tej propozycji, ale jak rozumiem jest to próba poszukiwania rozwiązań mających zachęcić banki do dalszego zwiększania funduszy i rozwoju akcji kredytowej. W warunkach kryzysu byłbym bardzo ostrożny w tej sprawie. Jednym z dzisiejszych problemów wielu instytucji globalnych stało się nadmierne rozwodnienie ich kapitałów w oparciu o zaliczone do nich instrumenty hybrydowe jak i brak określonych odliczeń z tego kapitału, wszystko po to aby zwiększyć skalę ich działalności i poprawić wynik finansowy. Dzisiaj następuje proces weryfikowania jakości posiadanego kapitału tych instytucji, a ich nadzorcy każą im podnosić kapitał przez dostarczenie czystej gotówki, której nie będzie można łatwo wycofać. Polskie banki są dzisiaj w wielu obszarach w tym i w obszarze kapitału bardziej konserwatywnie regulowane niż na wielu innych rynkach. Stąd też ich kapitały są „realne”, a nie wirtualne, a ich fundament stabilności jakim jest kapitał można nazwać „zbrojonym”.

Dopuszczenie innych instrumentów jest atrakcyjne dla akcjonariuszy banków bo stwarza warunki do powiększenia regulacyjnych funduszy bez ewentualnej zmiany dotychczasowej struktury własności. Pytanie czy po zatrzymaniu na funduszach banków większości zysku za 2008 r. co spowodowało, że współczynnik wypłacalności sektora bankowego powrócił do poziomu z czerwca 2007 r. jest to jeszcze celowe? Czy w interesie Polski, przy sektorze zdominowanym przez zagranicznych inwestorów, jest zgoda na bardziej liberalne podejście do funduszy własnych banków? Co w zamian można od banków i ich właścicieli za to dostać? Jak w ostatecznym rachunku wpłynie to na oceny agencji ratingowych i długoterminową stabilność polskiego rynku bankowego? Dlatego problem ten jest ważny i wymaga wnikliwych analiz i odpowiedzialnych decyzji.

[b]Co by Pan zrobił, gdyby po zarekomendowaniu bankom niewypłacania dywidendy, PKO BP podzielił się zyskiem z akcjonariuszami?[/b]

Konkretne działanie zawsze powinno być związane z oceną sytuacji finansowej danego banku oraz w całym systemie bankowym. Skala działania banku jak i udział państwa jako jego akcjonariusza dominującego na gruncie regulacyjnym nie powoduje uprzywilejowania. Mało tego, w warunkach niestabilności rynkowej, to państwo jest ostatecznym gwarantem tej stabilności. Dlatego zawsze państwo jako akcjonariusz powinno dawać dobry przykład tzw. odpowiedzialnego i stabilnego wpływu na działalność banku. Chodzi mi o standardy zarządzania spółką, reagowanie na zalecenia nadzorcze, wsparcie banku w sytuacjach koniecznych. Wtedy w sytuacjach kryzysowych jest regulatorom łatwiej egzekwować określone zachowania od akcjonariuszy prywatnych.

[b]Co nadzór może zrobić jeśli bank nie stosuje się do takich zaleceń?[/b]

Prawo bankowe zawiera cały katalog różnorodnych środków nadzorczych, których użycie zależne jest od oceny nadzorczej danego banku, uprzednio podejmowanych działań oraz wydawanych zaleceń. Pytanie czy chce się taką decyzję podejmować w sytuacji, która na pewno była bardzo złożona i nadzór ze swej natury dysponował szerszą informacją niż rynek. Jeżeli działania nadzorcze dotyczą banków ze znaczącym udziałem państwa to nadzór bez względu na kraj jest w takich momentach w bardzo niekomfortowej sytuacji. W Polsce również, szczególnie teraz kiedy po dokonanej reformie stał się nadzorowany przez premiera.

[b]Jak pan ocenia modele funkcjonowania pozostałych banków kontrolowanych przez państwo?[/b]

Strategie funkcjonowania tych banków nie są jednolite i w pełni czytelne. BOŚ, bank głównie korporacyjny ogłasza, że będzie w najbliższych latach rozwijał działalność detaliczną, na co potrzebuje dodatkowych znaczących kapitałów. Z drugiej strony także zależny od państwa Bank Pocztowy, obsługujący głównie klientów indywidualnych w ramach realizowanej od lat strategii rozwoju detalu również potrzebuje kapitału na dalszy rozwój. Dlaczego nie można połączyć giełdowego BOŚ z Bankiem Pocztowym? To pozwoliłoby BOŚ pozyskać od razu część detaliczną. Zwiększyłyby się również możliwości dalszego pozyskania kapitału bezpośrednio z rynku przez taką instytucję. Właściciele obu banków, a głównym jest państwo powinni się nad tym zastanowić. Po co rozwijać działalność detaliczną i ponosić koszty w jednym banku, skoro drugi już się tym zajmuje? Dodatkowo poprawiłaby się pozycja rynkowa danego banku jak i jego giełdowa wycena co jest wartością samą w sobie dla akcjonariuszy.

BGK na najbliższe lata ma powierzone przez państwo szereg ważnych zadań związanych z przeciwdziałaniem sytuacji kryzysowej i obsługą programów rządowych co wymaga stabilnej i doświadczonej kadry, a PKO BP potrzebuje przede wszystkim stabilności w zarządzaniu i strategii działania w zasadniczo zmienionych warunkach rynkowych niż bank wcześniej zakładał. Dodatkowo warto pamiętać o znaczącym wpływie państwa z racji wielkości posiadanego pakietu akcji oraz zawartych wcześniej porozumień z Rabobankiem na strategię działania BGŻ.

[i]Poglądy przedstawione przez rozmówcę mają charakter prywatny i nie mogą być utożsamiane ze stanowiskiem instytucji, w której rozmówca jest zatrudniony[/i]

[b]"Rz": [/b]Czy wskaźnik tzw. złych kredytów przekroczy w tym roku 10 proc.?

[b]Wojciech Kwaśniak:[/b] Biorąc pod uwagą doświadczenia z przeszłości nie będzie niczym nadzwyczajnym, jeśli wskaźnik kredytów zagrożonych przekroczy w 2010 r. 10 proc. Jeśli chodzi o kredyty mieszkaniowe, to będzie to ostatni portfel, który zacznie się psuć. Ci, którzy będą tracili pracę lub których dochody ulegną obniżeniu, będą kosztem innych zadłużeń spłacać kredyt na swoje pierwsze mieszkanie. Nie będzie to idealna sytuacja dla banków. Nie mogą one nie zwracać uwagi na to, że ten sam klient nie płaci np. pożyczki gotówkowej czy czynszu, a spłaca kredyt hipoteczny. Według zdrowych standardów bank nie powinien klasyfikować jednego kredytu tego samego klienta inaczej niż innego. Powinien też w dokonywanej okresowo ocenie zdolności kredytowej uwzględniać sytuację finansową klienta posiadającego kredyt mieszkaniowy, a nie tylko sam fakt obsługi długu.

Pozostało 91% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację