Gazprom na pewno nie zrezygnuje z zysków

Wdrożenie w życie zasad solidarności energetycznej nie będzie niestety łatwe, mówi europoseł Platformy Obywatelskiej z Komisji Spraw Zagranicznych Parlamentu Europejskiego Jacek Saryusz-Wolski

Publikacja: 26.02.2010 03:10

Gazprom na pewno nie zrezygnuje z zysków

Foto: Fotorzepa, Piotr Wittman Piotr Wittman

[b]Rz: Przygotowanie nowych przepisów, dzięki którym łatwiej i szybciej Unia Europejska będzie mogła reagować na sytuacje kryzysowe w energetyce, jest w ostatniej fazie. Czy faktycznie w marcu mogą one zostać zatwierdzone przez Parlament Europejski?[/b]

[b]Jacek Saryusz-Wolski:[/b] Na razie martwimy się o kształt kompromisowych poprawek, które znajdą się w nowych przepisach. Problem polega na tym, że ścierają się dwie tendencje – jedna zakłada uwspólnotowienie unijnej polityki energetycznej, w której Komisja Europejska miałaby większy zakres działań władczych. Druga tendencja to założenie, że rynek wszystko załatwi, a o bezpieczeństwo energetyczne powinny martwić się kraje członkowskie. Przyznaję, że mamy tu do czynienia z niechęcią kilku krajów i dużych koncernów, by poddać się nowym, przygotowywanym regulacjom. Trwa swoiste przeciąganie liny – z jednej strony interes wspólnotowy, a z drugiej – interes poszczególnych firm i państw.

[b]Zatem może się okazać, że określona w traktacie lizbońskim zasada solidarności energetycznej pozostanie ideą?[/b]

Unijna rzeczywistość to z jednej strony rzeczywistość litery prawa, a z drugiej – licznych, często sprzecznych interesów. Musimy walczyć i zabiegać o poparcie naszych postulatów uwspólnotowienia bezpieczeństwa energetycznego. Mamy podstawę prawną. Jestem pozytywnie zaskoczony tym, co już zostało zrobione w zakresie przygotowania nowego prawa, ale finisz faktycznie może być trudny. Bo – jak wspomniałem – mamy do czynienia z interesami korporacyjnymi i tych krajów, które uważają, że w pojedynkę łatwiej realizować ideę bezpieczeństwa energetycznego. I nie chcą się nim dzielić. A my uważamy, że bezpieczeństwo energetyczne powinno być jedno i spójne. Obawiam się więc, że końcowy rezultat naszych prac będzie poniżej oczekiwań. Ale i tak będzie to postęp w porównaniu z tym, od czego zaczynaliśmy.

[b]Nowe prawo zakłada z jednej strony system ciągłego monitorowania sytuacji, opracowywanie specjalnych raportów, a z drugiej – system wzajemnej pomocy. O ile te pierwsze działania nie wymagają szczególnego wysiłku, o tyle z realizacją wzajemnej pomocy może być gorzej. Jak pan to widzi?[/b]

Określamy pułap wzajemnej pomocy w przypadku kryzysu, gdy ograniczenie dostaw sięgnie 10 proc. Wówczas – jeżeli zawiodą mechanizmy rynkowe i krajowe – powinien zadziałać mechanizm unijny. Chcemy, by Komisja Europejska mogła nakazać dostarczenie gazu krajom mającym problemy z zaopatrzeniem. Ale równocześnie zdajemy sobie sprawę, że trzeba też określić zasady rekompensaty dla państw-dostawców. Ten plan byłby korzystny dla wszystkich.

[b]By taka pomoc była możliwa, konieczne są nowe inwestycje w połączenia między poszczególnymi krajami. A z ich realizacją bywa różnie, zwłaszcza gdy zależą nie od państw Unii, ale np. od Rosji. Wystarczy spojrzeć na przykład Polski, która od 2004 r., czyli pierwszego konfliktu gazowego Moskwy z Mińskiem, nie może “się doprosić” od rosyjskiego Gazpromu zgody na tzw. rewers na gazociągu jamalskim. Dzięki temu odwróceniu kierunku przepływu surowca w sytuacji kryzysowej moglibyśmy odbierać gaz z Niemiec. Ale tej zgody Rosjan nie ma i nie sądzę, by nawet najlepsze przepisy unijne mogły to zmienić.[/b]

Jeżeli gaz jako towar jest własnością firmy lub kraju unijnego, to przynajmniej teoretycznie właściciel powinien decydować o tym, do kogo trafia. Ale rozumiemy, że w tym przypadku zadziałał zakaz reeksportu, bo te kraje i firmy po prostu nie chcą się narazić monopoliście. Wiem, że to trudne zagadnienie. By uniknąć podobnych sytuacji, trzeba by zlikwidować monopol dostawcy. Ale skoro to nie jest możliwe, to postaramy się sprawić za pomocą instrumentów politycznych, by polityka nie wygrywała z biznesem. Monopolistyczny dostawca – w tym przypadku Gazprom – jak dotąd skutecznie rozgrywa i kraje, i firmy, na zasadzie jednych przeciwko drugim. Monopolowi dostawcy należałoby więc przeciwstawić monopol odbiorcy.

[b]A może wszystko sprowadza się jednak do tego, że jeśli każdy kraj sam sobie nie zapewni bezpieczeństwa, to i nowe prawo nie za bardzo mu pomoże?[/b]

Mechanizm wspólnotowy wzajemnej pomocy musi istnieć, ale też trzeba być samemu przygotowanym na to, by móc odeprzeć monopolistyczne naciski dostawcy. W przypadku Polski wyjściem jest gazoport. Tym bardziej że można liczyć na spadek cen gazu skroplonego w kolejnych latach.

[b]W nowych przepisach zawarto oczekiwanie wzajemnego informowania o nowych inwestycjach, zwłaszcza tych o charakterze międzynarodowym, by uniknąć takiej sytuacji jak z Nord Stream.[/b]

Chcemy, by obowiązek informowania o planowanych inwestycjach infrastrukturalnych został twardo zapisany w prawie wspólnotowym, w postaci rozporządzenia obowiązującego dla wszystkich. Gdybyśmy te przepisy mieli kilka lat temu, to nie byłoby takiej sytuacji jak z Nord Stream. Może ten projekt by zaistniał, ale droga do jego realizacji byłaby znacznie trudniejsza niż do tej pory. Liczymy, że ten przykład się nie powtórzy, choć, patrząc na tempo przygotowań budowy gazociągu South Stream, domyślam się, że ten projekt również nie będzie podlegał nowym przepisom unijnym.

[b]Czy nie obawia się pan, że jeszcze przez wiele lat będziemy mieli do czynienia ze wspomnianym przeciąganiem liny między Rosją a Brukselą? Teraz to szczególnie widoczne – Gazprom kusi poszczególne kraje współpracą przy gazociągu South Stream, konkurencyjnym wobec Nabucco.[/b]

Próbujemy przeciwdziałać tej sytuacji. Jesteśmy świadkami ścierania się realnych interesów i potęg ekonomicznych. Rosja jest do tego dobrze przygotowana, mamy z tej strony jedną wielką firmę – Gazprom, i jedno centrum decyzyjne w Moskwie. A z drugiej strony Unię Europejską, która stara się do tego przygotować, ale ma wiele centrów decyzyjnych i wiele nieskoordynowanych interesów. Przy jednolitej polityce, odpowiednich zapasach, mechanizmach reagowania kryzysowego jesteśmy w stanie uzyskać w Unii poziom bezpieczeństwa zaopatrzenia w gaz podobny do takiego, jak w przypadku ropy.

[b]W Unii Europejskiej nie brakuje opinii, że Rosjanie są wiarygodnym dostawcą, a Gazprom nie jest demonem. I do wzajemnego zrozumienia wystarczy tylko jeszcze zacieśnić współpracę. Czy możemy liczyć na zmianę rosyjskiej polityki energetycznej?[/b]

Dotychczasowe przesłanki wskazują na to, ze państwowy gigant, jakim jest Gazprom, nie zmieni podejścia i nie zrezygnuje z maksymalizacji zysków. Gdybyśmy chcieli skutecznie temu przeciwdziałać, to w Unii powinniśmy powołać coś na kształt europejskiego Gazpromu – czyli Euro-prom, jedną firmę, która kupowałaby gaz, negocjowała ceny i zarządzała rurociągami. To oczywiście nie jest możliwe. Ale możemy zadbać, by działał zintegrowany rynek wewnętrzny, gdzie gaz można będzie przesyłać z jednego krańca w drugi, dzięki odpowiedniej infrastrukturze i mechanizmom prawnym. Wtedy zabezpieczymy się przed problemami.

[b]Czy Unia Europejska może faktycznie skutecznie się zabezpieczyć przed powtórką sytuacji ze stycznia 2009 r., która obnażyła jej słabość? Okazało się, że wielka wspólnota państw nie potrafi zorganizować w środku zimy dostaw gazu.[/b]

Gwarancji, że całkowicie unikniemy takich kryzysów, nie ma. Ale na pewno zwiększamy szanse na to, że sobie poradzimy, gdy do nich dojdzie.

[ramka][srodtytul]CV[/srodtytul]

Jacek Saryusz-Wolski od sześciu lat jest posłem Parlamentu Europejskiego. Pracuje w Komisji Spraw Zagranicznych, uczestniczy w przygotowywaniu przepisów służących poprawie bezpieczeństwa energetycznego UE. Uchodzi od wielu lat za znawcę problematyki unijnej. Ekonomista z wykształcenia, absolwent Uniwersytetu Łódzkiego, gdzie uzyskał też tytuł doktora. W 1991 r. Jan Krzysztof Bielecki powołał go na stanowisko pełnomocnika ds. integracji europejskiej, tuż po stworzeniu tego urzędu. Mimo zmian politycznych pełnił tę funkcję do 1996 r. W 2000 r. Jerzy Buzek mianował go sekretarzem Komitetu Integracji Europejskiej.[/ramka]

[b]Rz: Przygotowanie nowych przepisów, dzięki którym łatwiej i szybciej Unia Europejska będzie mogła reagować na sytuacje kryzysowe w energetyce, jest w ostatniej fazie. Czy faktycznie w marcu mogą one zostać zatwierdzone przez Parlament Europejski?[/b]

[b]Jacek Saryusz-Wolski:[/b] Na razie martwimy się o kształt kompromisowych poprawek, które znajdą się w nowych przepisach. Problem polega na tym, że ścierają się dwie tendencje – jedna zakłada uwspólnotowienie unijnej polityki energetycznej, w której Komisja Europejska miałaby większy zakres działań władczych. Druga tendencja to założenie, że rynek wszystko załatwi, a o bezpieczeństwo energetyczne powinny martwić się kraje członkowskie. Przyznaję, że mamy tu do czynienia z niechęcią kilku krajów i dużych koncernów, by poddać się nowym, przygotowywanym regulacjom. Trwa swoiste przeciąganie liny – z jednej strony interes wspólnotowy, a z drugiej – interes poszczególnych firm i państw.

Pozostało 88% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska