Grecka ruletka

- Niewykluczone, że Polska będzie musiała wesprzeć inne, zadłużone kraje Unii Europejskiej – mówi Janusz Lewandowski, unijny komisarz ds. budżetu

Publikacja: 10.05.2010 03:38

Grecka ruletka

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

[b]Rz: W niedzielę obchodziliśmy Dzień Europy, a tymczasem przywódcy Unii, zamiast świętować, zmagają się z kryzysem finansów publicznych. Jakie mogą być konsekwencje tego kryzysu?[/b]

Polacy mają powody, by świętować, ale Unia jako całość ma kłopot. Płacimy cenę za spóźnienie działań. Przecież deklaracja pomocy dla Grecji padła już w lutym, a dopiero teraz słowa zamieniają się w czyny. W międzyczasie rozszalały się rynki finansowe i dlatego obecna akcja ratunkowa będzie kosztowała europejskich podatników więcej. Jednocześnie ta choroba może zarazić parę innych krajów, przez co koszty mogą wzrosnąć. Ale oprócz tego, że Unia próbuje gasić pożar w Grecji, stara się też wypracować profilaktykę – mechanizm, który zatrzyma rozprzestrzenianie się greckich problemów oraz umożliwi szybkie antykryzysowe działanie w przyszłości. Bo na razie paradoks Unii Europejskiej jest taki, że łatwiej i szybciej możemy pomóc krajom spoza „27”, jak np. Haiti czy ofiarom tsunami, niż naszym członkom. W tym wszystkim widać doskonale, że Unia była budowana na dobrą pogodę.

[b]W czym ma pomóc ten antykryzysowy mechanizm?[/b]

Jako komisarz od budżetu chciałbym chronić unijny budżet przed konsekwencjami akcji ratunkowych dla zagrożonych krajów. Dotychczasowe rozwiązanie, zastosowane w przypadku Grecji, angażowało wyłącznie państwa ze strefy euro, a w tej chwili w grę zaczyna wchodzić budżet UE jako ostateczny gwarant pożyczek. Budżet UE gwarantował wprawdzie niewielkie pożyczki dla krajów spoza strefy euro (Węgier, Rumunii i Łotwy) – tzw. balance of payments facility, ale teraz w grę wchodzą zupełnie inne sumy, które mogą obciążać budżety po roku 2014.

[b]Jakie mogą być konsekwencje dla Polski tego greckiego kryzysu?[/b]

Gdyby Unia przyjęła propozycję mechanizmu antykryzysowego, w którym ostatecznym gwarantem pożyczek byłby rzeczywiście budżet, to oznaczałoby to, że także Polska będzie musiała dorzucić jakieś pieniądze na rzecz krajów, które nie są w stanie spłacić swojego długu. Ale nie zapominajmy też o kolejnej perspektywie finansowej na lata 2014 – 2020. Bo to, co się stało teraz z Grecją, będzie miało kolosalny wpływ na klimat rozmów o pieniądzach, a Polska powinna nadal być głównym beneficjentem unijnego budżetu na lata 2014 – 2020. Może się wręcz okazać, że niektóre państwa zmuszone do szukania oszczędności będą chciały zmniejszyć ten budżet.

[b]Powiedział pan, że UE była budowana na dobrą pogodę, a teraz szuka rozwiązań antykryzysowych. Ale czy one zagwarantują uniknięcie kolejnych kryzysów?[/b]

Do niedawna Unia była zajęta nowym traktatem, czyli była zajęta sama sobą, i nagle spotkało ją odcięcie gazu przez Rosję. To pierwsza lekcja braku mechanizmu antykryzysowego. Dopiero ona uruchomiła na serio budowę prawnego i technicznego mechanizmu solidarności energetycznej. A dziś mamy z kolei kryzys finansowy i znowu się okazało, że jak pada deszcz, to nie ma parasola, który można szybko rozłożyć. Dlatego Unia musi się wyposażyć w mechanizm antykryzysowy, idący daleko poza słabe i często łamane zasady paktu stabilizacji i wzrostu. Musimy dokładniej weryfikować statystyki narodowe i analizować nie tylko poziom deficytu w poszczególnych krajach, ale skalę zadłużenia i przyczyny takiego stanu rzeczy. Poszczególne kraje będą musiały informować Unię o swoich budżetach już na etapie ich sporządzania, a Komisja będzie mogła wysłać swoje rekomendacje. Bruksela będzie wreszcie mogła zablokować niektóre fundusze, jeżeli państwo nadal będzie łamało finansowe reguły. Nie spodziewam się entuzjastycznych reakcji w europejskich stolicach, ale taka jest lekcja dramatu greckiego.

[b]Czy jest ryzyko, że także Polska będzie musiała wyłożyć pieniądze, by pomóc innym krajom, tak jak teraz czynią to kraje strefy euro?[/b]

Jeżeliby się zdarzyło takie nieszczęście, czyli któremuś krajowi Unii groziłoby bankructwo, to gwarant, czyli każdy inny kraj Unii, musiałby wyłożyć pieniądze. Także Polska, choć nasza część nie byłaby pewnie duża. Na razie trwa jednak głównie drenowanie niemieckiego podatnika, bo to Niemcy wykładają najwięcej na pomoc Grecji.

[b]Kiedy Niemcy, będące największym płatnikiem netto do unijnego budżetu, stracą cierpliwość do krajów południa Europy?[/b]

Już stracili. Pokazują to sondaże. Niemcy odróżniają Greków, którzy fałszowali statystyki, żyjąc ponad stan, od np. Węgrów czy Łotyszy, którzy przeprowadzają gruntowne reformy i boleśnie tną wydatki. Tylko tam odbywa się to bez wielkich strajków, bo ludzie na Wschodzie nie są przyzwyczajeni do takiego poziomu życia jak w niektórych krajach z południa Europy. Nie mają 13. czy 14. pensji w roku.

[b]Najnowsze prognozy Komisji Europejskiej pokazują, że polski dług publiczny za rok może dojść do prawie 60 proc. PKB. Czy elementem budowania naszej przewagi nie powinny być reformy, które ograniczą wydatki?[/b]

Praktycznie wszystkie kraje dostały od Komisji żółte kartki. Czerwoną dostała Wielka Brytania, która się tym specjalnie nie przejęła – ważniejsze w tamtym momencie były wybory. Polskę upomniano bardzo łagodnie. Nasze finanse publiczne nie są oczywiście powodem do takiej dumy jak stan gospodarki realnej. Popyt wewnętrzny, energia Polaków, głód sukcesu – to za to jesteśmy w Unii podziwiani. Dużo chłodniej patrzy się na nasze finanse publiczne, ale na tle innych i tak wypadamy dobrze.

[b]Bruksela w ubiegłym tygodniu oświadczyła, że koniunktura w Unii się poprawia. Kryzys finansów publicznych może obniżyć średnie tempo wzrostu PKB w Unii Europejskiej?[/b]

Może, bo dotyka sfery realnej. Wymusza programy oszczędnościowe, a one z kolei oznaczają schłodzenie gospodarki. Dramat Greków polega na tym, że przez najbliższe lata czekają ich recesja i spłacanie pożyczek.

[b]Czy po doświadczeniach z Grecją reszta krajów strefy euro będzie chciała w najbliższych latach przyjąć do siebie kogoś nowego?[/b]

Niemcy zagrali w grecką ruletkę i nie będą mieli wielkiego apetytu na kolejne eksperymenty. Klub euro na pewno zaostrzy kryteria wejścia, a Polska powinna uczestniczyć w modelowaniu tych zmian. Nam też powinno zależeć, by strefa euro była zdrowa, by poświadczała krajową wiarygodność, a nie była źródłem kłopotów. Dlatego powinniśmy popierać zaostrzenie rygorów, nawet jak utrudni to nam wejście do tego klubu.

[b]Czy zatwierdzenie pomocy dla Grecji i stworzenie mechanizmu antykryzysowego będzie decydującym krokiem umożliwiającym Unii wyjście z kryzysu?[/b]

Osobiście boję się o sytuację w Grecji, chwilowo odciętej od spekulacji rynkowych. Nie wystarczy przecież dostać pożyczkę na spłatę zobowiązań i przeprowadzić politycznie trudny program oszczędności. Trzeba będzie to spłacić, a grecka gospodarka przez te oszczędności zostanie schłodzona. To nie jest wcale koniec kłopotów Grecji i Unii. Oby tylko apogeum kryzysu nie przypadło na 2011 r., czyli na okres prezentowania perspektywy finansowej na lata 2014 – 2020.

[b]Na 2011 r. przypada nasza prezydencja w Unii.[/b]

To będzie czas negocjacji. Liczymy, że Duńczycy przewodzący Unii w pierwszej połowie 2012 r. doprowadzą do zgody międzyrządowej, co otworzy ostateczne negocjacje z Parlamentem Europejskim. Taki kalendarz umożliwa przyjęcie na czas programów operacyjnych krajowych i rozpoczęcie ich finansowania od 2014 roku.

[ramka]

[b]CV[/b]

Janusz Lewandowski od lutego pełni funkcję komisarza ds. budżetu Unii Europejskiej. Poprzednio, w latach 2004 – 2010, był eurodeputowanym. Były minister przekształceń własnościowych (1990 – 1991, 1992 – 1993). Jest doktorem ekonomii Uniwersytetu Gdańskiego. [/ramka]

[b]Rz: W niedzielę obchodziliśmy Dzień Europy, a tymczasem przywódcy Unii, zamiast świętować, zmagają się z kryzysem finansów publicznych. Jakie mogą być konsekwencje tego kryzysu?[/b]

Polacy mają powody, by świętować, ale Unia jako całość ma kłopot. Płacimy cenę za spóźnienie działań. Przecież deklaracja pomocy dla Grecji padła już w lutym, a dopiero teraz słowa zamieniają się w czyny. W międzyczasie rozszalały się rynki finansowe i dlatego obecna akcja ratunkowa będzie kosztowała europejskich podatników więcej. Jednocześnie ta choroba może zarazić parę innych krajów, przez co koszty mogą wzrosnąć. Ale oprócz tego, że Unia próbuje gasić pożar w Grecji, stara się też wypracować profilaktykę – mechanizm, który zatrzyma rozprzestrzenianie się greckich problemów oraz umożliwi szybkie antykryzysowe działanie w przyszłości. Bo na razie paradoks Unii Europejskiej jest taki, że łatwiej i szybciej możemy pomóc krajom spoza „27”, jak np. Haiti czy ofiarom tsunami, niż naszym członkom. W tym wszystkim widać doskonale, że Unia była budowana na dobrą pogodę.

Pozostało 86% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację