Najprawdopodobniej był to dla nich najprostszy, asekuracyjny zabieg, gdy zastanawiały się nad koniecznością cięcia kosztów i nad restrukturyzacją. Dodatkowo zapowiedź takich działań zawsze działa na wyobraźnię pracowników i powstrzymuje ich przed żądaniami płacowymi.
Ciekawe, jak firmy będą się zachowywały w tym roku. Z ich najnowszej oceny koniunktury wynika, że nie zamierzają ani gwałtownie zwiększać zatrudnienia, ani też wyraźnie podnosić płac. Tak przynajmniej wynika z najnowszej oceny kondycji firm zbadanych przez NBP. Część przedsiębiorstw już teraz zgłasza chęć grupowego zwalniania. Inni, choć są to naprawdę nieliczni, liczą się z kolejnymi obniżkami płac. Sami zaś pracownicy spodziewają się, że ich płace nie tylko będą podążały za inflacją, ale że podwyżki znacznie inflację wyprzedzą. Czyli ich płace będą realnie rosły.
Dodatkowym argumentem dopingującym pracowników do zwiększania presji płacowej są rosnące ceny towarów. Nie wydaje się, by jego siła malała w najbliższych miesiącach, bo same przedsiębiorstwa przyznają, że na początku roku nie podnosiło cen, choć zmieniły się stawki VAT. Zamierzają to zrobić w ciągu najbliższego kwartału. I to, co dla firm jest powodem trzymania kosztów płacowych w ryzach: rosnące ceny surowców, wahania waluty, dla pracowników jest bodźcem do zwiększania presji płacowej. Wiosna powoli idzie, będą więc i protesty.