Według raportu Euler Hermes i Uniwersytetu Szczecińskiego niespełna trzy na dziesięć firm ma specjalne działy lub choćby osoby, które zajmują się kontrolą ryzyka. Nic dziwnego, że jedynie 8 proc. ujawnionych oszustw pracowniczych to efekt profesjonalnego zarządzania ryzykiem i audytu.

Dużo częściej firmom sprzyja szczęśliwy traf – aż co czwarte pracownicze oszustwo zostało wykryte przez przypadek. Można stwierdzić, że pracodawcom los sprzyja tu coraz bardziej – skoro w poprzednim badaniu przypadkowo ujawnionych nadużyć było mniej (poniżej jednej piątej). Być może ma tu znaczenie kwitnący w Polsce i wart już 2 mld zł biznes ezoteryczny z wróżkami, magią oraz przynoszącymi szczęście amuletami.

A czemu przypisać skuteczność anonimowych informacji od pracowników? Według najnowszego raportu pomogły one wykryć już ponad jedną piątą oszustw (przed rokiem – 17 proc.) Można to interpretować jako wynik większego zaangażowania pracowników, którzy nie dość, że rzadziej oszukują pracodawcę (bo liczba oszustw spadła), to jeszcze częściej patrzą na ręce kolegów. Ale przyczyny mogą być też bardziej prozaiczne – nowe technologie ułatwiają anonimowość informatorów.

Nadal jednak najbardziej skutecznym sposobem na wykrycie firmowych oszustów jest czujne oko szefa – tzw. rutynowe działania nadzorcze pozwoliły wykryć cztery na dziesięć nadużyć, a pewnie udaremniły jeszcze więcej.