Tempo rozwoju gospodarczego w Polsce budzi obawy

Jednym z najciekawszych pytań dotyczących przyszłości polskiej gospodarki, zadawanym w ostatnich tygodniach wielokrotnie na różnych forach, jest pytanie o ryzyko spowolnienia tempa, w jakim doganiamy Zachód.

Publikacja: 12.04.2011 01:27

Chodzi oczywiście o dochód narodowy. Michał Boni, szef doradców premiera, przyznał niedawno, że Polsce grozi cywilizacyjny dryf rozwojowy. Oznaczałoby to, że szybki skok, jakiego polska gospodarka dokonała w ostatnich 20 latach, już się nie powtórzy.

Warto, aby wśród dziesiątek bieżących drobnych tematów tej akurat kwestii poświęcać więcej uwagi. Historia bowiem pokazuje, że krajom, które osiągnęły średnio wysoki poziom dochodu i wydostały się z biedy, rzeczywiście grozi znaczące spowolnienie tempa rozwoju.

Znany amerykański ekonomista Barry Eichengreen opublikował właśnie badanie, które to potwierdza. Pokazuje on, że osiągnięcie dochodu na głowę mieszkańca w wysokości średnio 17 tys. dolarów (w cenach z 2005 r.) jest barierą, po której szybko rozwijające się kraje często wpadały w rozwojowy dołek. To tylko statystyczna zależność, ale warto ją odnotować, gdyż właśnie Polska niedawno taki poziom dochodu przekroczyła.

Eichengreen pisze głównie o krajach azjatyckich, ale jego argumenty można częściowo odnieść do wszystkich gospodarek nadganiających zaległości do świata rozwiniętego. Każdy taki kraj może przez wiele lat notować szybkie tempo wzrostu ze względu na wykorzystanie dość prostych źródeł rozwoju. Chodzi na przykład o transfer pracowników z rolnictwa do przemysłu lub z przemysłu do niektórych usług.

Problem w tym, że w pewnym momencie kończy się okres wychodzenia z biedy, a zaczyna okres aspirowania do zamożności. Wtedy gospodarka musi uruchomić nieco bardziej skomplikowanesilniki wzrostu, jak np. inwestycje w branżach o bardzo wysokiej produktywności. To trochę tak, jakby w samolocie zamieniano silniki śmigłowe na odrzutowe.

Nie każdemu się to udaje.

Poprzedni wielki kryzys gospodarczy, w latach 70. XX wieku, podzielił świat zachodni na kraje, które zakończyły swój złoty okres wzrostu powojennego (np. Włochy, Grecja), i te, które znalazły nowe źródła rozwoju (np. Wielka Brytania). Obecny kryzys dokona zapewne podobnej selekcji na całym świecie. Racją stanu

Polski powinno być, abyśmy nie znaleźli się w gorszym koszyku.

Na podstawie: B. Eichengreen „When fast growing economies slow down: nternational evidence and implications for China", NBER Working Paper 16919

Ignacy Morawski - ekonomista Polskiego Banku Przedsiębiorczości

Chodzi oczywiście o dochód narodowy. Michał Boni, szef doradców premiera, przyznał niedawno, że Polsce grozi cywilizacyjny dryf rozwojowy. Oznaczałoby to, że szybki skok, jakiego polska gospodarka dokonała w ostatnich 20 latach, już się nie powtórzy.

Warto, aby wśród dziesiątek bieżących drobnych tematów tej akurat kwestii poświęcać więcej uwagi. Historia bowiem pokazuje, że krajom, które osiągnęły średnio wysoki poziom dochodu i wydostały się z biedy, rzeczywiście grozi znaczące spowolnienie tempa rozwoju.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska