Zresztą prawie trzy czwarte pracowników badanych przez firmę Ernst & Young przedsiębiorstw w Polsce i 66 proc. w całej Europie twierdzi, że dobra reputacja firmy jest atutem na rynku. Jednocześnie tylko połowa przedstawicieli kadry kierowniczej ocenia, że nieetyczne działania w imię wzrostu biznesu są naganne, a aż 59 proc. pracowników europejskich przedsiębiorstw sądzi, iż kierownictwo firmy może postąpić nieetycznie, by osiągnąć sukces.
Pozornie trudno o lepszy przykład moralnej ambiwalencji. Odsądzamy korupcję od czci i wiary, a jednocześnie usiłujemy ją racjonalizować, uzasadniając jej wykorzystanie wyższymi – biznesowymi – racjami.
Pierwsze wrażenie po lekturze wyników badania Ernst & Young jest przygnębiające – praktyki korupcyjne są powszechnym zjawiskiem w europejskiej gospodarce, a kryzys jeszcze je pogłębił. Połowa menedżerów ocenia, że ich kierownictwo w trudnych czasach będzie szło na skróty, by osiągnąć zamierzone cele.
I można by się skupić na tym czarnym obrazie, gdyby nie jedno „ale": według badanych, chociaż korupcja szaleje, w branży, w której działają, specjalnie jej nie widać.
Różnica między tymi, którzy czują jej oddech w swoich firmach, a tymi, którzy wierzą w jej istnienie w ogóle, jest znacząca. A to może oznaczać, że wcale tak źle nie jest, natomiast zjawisko korupcji jest wygodnym wytłumaczeniem dla wielu gospodarczych zjawisk, zwłaszcza gdy inni okazują się lepsi.