Za­wsze w go­spo­dar­ce cho­dzi o pie­nią­dze. A idee czę­sto do­pa­so­wu­je się do eko­no­micz­ne­go ra­chun­ku zy­sków i strat. Unia Eu­ro­pej­ska to bo­wiem wciąż naj­więk­szy ry­nek zby­tu na nie­miec­kie to­wa­ry. Od jej sta­bil­no­ści za­le­ży pro­spe­ri­ty nad Spre­wą. I to mi­mo du­że­go wzro­stu eks­por­tu do Azji. Eu­ro­pa ma dla Ber­li­na wciąż fun­da­men­tal­ne zna­cze­nie. Co cie­ka­we, za­wi­ro­wa­nia w eu­ro­lan­dzie w ża­den spo­sób te­go han­dlu nie ogra­ni­cza­ją. Osła­bio­ne eu­ro wręcz ten eks­port win­du­je na naj­wyż­sze hi­sto­rycz­ne po­zio­my.

 

Jed­no­li­ty ry­nek eu­ro­pej­ski ro­śnie. W 2004 r. Unia przy­ję­ła do swe­go gro­na dzie­sięć no­wych kra­jów, w tym Pol­skę, co uła­twi­ło Niem­com eks­por­to­wą eks­pan­sję. Od 2007 r. po przy­ję­ciu Buł­ga­rii i Ru­mu­nii Ber­lin znów zy­skał.

W Unii, po­za Niem­ca­mi, ży­je 420 mln kon­su­men­tów. Za chwi­lę do eu­ro­pej­skiej ro­dzi­ny han­dlo­wej do­łą­czy też Chor­wa­cja. Wal­ka o prze­trwa­nie Unii w obec­nym kształ­cie to być al­bo nie być dla han­dlo­wej do­mi­na­cji Ber­li­na na na­szym kon­ty­nen­cie.

Niem­cy to naj­więk­szy płat­nik net­to do unij­nej ka­sy, a Pol­ska to naj­więk­szy od­bior­ca unij­nej po­mo­cy z po­li­ty­ki spój­no­ści. Ma­ło kto jed­nak wie, że z każ­de­go eu­ro trans­fe­ro­wa­ne­go z Bruk­se­li do Pol­ski aż 85 eu­ro­cen­tów wra­ca do Nie­miec. Wszystko im się musi opłacać. Dla Polski to najlepszy wzór do naśladowania w Europie.