Kil­ka lat te­mu ry­nek nie­ru­cho­mo­ści ogar­nę­ło sza­leń­stwo. Ce­ny pię­ły się re­kor­do­wo w gó­rę, ale i tak o wol­ne lo­ka­le zarówno na ryn­ku pier­wot­nym, jak i wtór­nym nie­mal to­czy­ła się wal­ka. Ku­pu­ją­cych nie bra­ko­wa­ło, co w du­żym stop­niu by­ło efek­tem po­stę­po­wa­nia ban­ków. Chęt­nie udzie­la­ły kre­dy­tów na 100 czy na­wet 120 proc. war­to­ści nie­ru­cho­mo­ści, oczy­wi­ście naj­czę­ściej w wa­lu­tach ob­cych.

Nie spraw­dza­no, czy dana oso­ba bę­dzie mia­ła za co żyć, je­śli kurs pój­dzie w gó­rę o 20 proc. lub wię­cej. Te­raz zbie­ra­my te­go efek­ty. Te sa­me ban­ki, a ra­czej na­rzu­co­ne im przez Ko­mi­sję Nad­zo­ru Fi­nan­so­we­go za­sa­dy udzie­la­nia kre­dy­tów, przy­czy­ni­ły się do za­sto­ju na ryn­ku. Wzię­cie kre­dy­tu we fran­ku jest w za­sa­dzie nie­moż­li­we, tak­że w eu­ro znacz­nie trud­niej­sze. Z ko­lei koszt za­dłu­że­nia w zło­tych jest wy­so­ki, a trze­ba też mieć wkład wła­sny. Dla­te­go w kra­ju, gdzie wciąż ogrom­na jest rze­sza lu­dzi po­trze­bu­ją­cych miesz­ka­nia, na ryn­ku jest spo­ro ofert, a ku­pu­ją­cych znacz­nie mniej.

W bo­gat­szych od nas kra­jach, jak choć­by Fran­cja czy USA, wie­le osób ca­łe ży­cie miesz­ka w wy­naj­mo­wa­nych miesz­ka­niach. W Pol­sce wła­sne lo­kum sta­ło się nie­mal obo­wiąz­kiem, jed­nak zde­cy­do­wa­nie na wy­rost. Oso­by bez oszczęd­no­ści li­czy­ły, na ja­ką stać je ra­tę tyl­ko przy bie­żą­cym kur­sie. Te­raz ro­dzi­na mu­si się skła­dać, aby miesz­ka­nie jed­nak utrzy­mać. Jak dłu­go bę­dzie w sta­nie to cią­gnąć, je­śli kur­sy nie wró­cą do po­zio­mu sprzed kil­ku lat, na co w krót­kim cza­sie ra­czej trud­no li­czyć. Mo­że wy­na­jem to jed­nak nie ta­ki zły po­mysł?