Kolejny szczyt w kierunku dalszej integracji. Widać dość wyraźnie, w którą stronę zmierza Europa. Obserwujemy bowiem kolejne fazy integracji w ramach strefy euro i Europa dwóch prędkości coraz bardziej staje się faktem. Co więcej, integracja jest coraz ściślejsza i w tym sensie Europa nam się znów oddala.
Nie powinniśmy z tego powodu załamywać rąk, jest to proces naturalny. Ważne, aby trzymać cały czas nogę w drzwiach, aby móc szybko do tego klubu dołączyć. Pod warunkiem, że klub ten będzie zwarty i wyciągnie wnioski z przeszłości. A tu na razie jednak nie widać spójnej strategii działania. Nie można oprzeć się wrażeniu, że Włochy i Francja próbują wymusić na Niemcach emisję euroobligacji, wykorzystując do tego presję rynkową.
Stąd m.in. zapowiedzi prezydenta Francji, który na ostatnim szczycie G20 podkreślał, że problemy członków UE muszą być rozwiązywane wyłącznie przez instytucje europejskie, bez pomocy międzynarodowych ciał takich jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Tego typu deklaracje zamiast problemy rozwiązywać, powiększają je. Oderwane są bowiem od realiów dzisiejszego świata.
Euroobligacje nie sprawią cudów
Po pierwsze Europy nie stać na finansowanie Włoch, które niestety są pierwsze w kolejce za Hiszpanią. W przypadku, gdyby doszło do odcięcia Hiszpanii od rynku i finansowanie przejęłaby Unia – czy to w postaci EFS, czy też nawet poprzez EBC – szybko trzeba byłoby pokazać, w jaki sposób ten sam problem byłby rozwiązany w przypadku Włoch. Rynki będą więc oceniały, na ile przyjęte dla Hiszpanii rozwiązania byłyby skuteczne dla znacznie większej i wciąż (przynajmniej na papierze) bardziej zadłużonej gospodarki, jaką są Włochy. Chciałbym wierzyć, że politycy europejscy mają tego świadomość.
Cała dyskusja wokół szczytu wskazuje na to, że znaczna część polityków europejskich widzi tylko jedno rozwiązanie problemu, do którego zbliża nas pogarszająca się sytuacja w Europie. Tym rozwiązaniem są oczywiście euroobligacje. Ostatnio Angela Merkel powiedziała, że za jej życia taki instrument nie zostanie wprowadzony. Ale im większe będzie ryzyko przełożenia się kryzysu płynności na Włochy, tym większa presja na Niemcy, aby wzięły współodpowiedzialność za Europę.