Gdy Europa Zachodnia nerwowo czekała na wyniki kolejnych stress testów największych instytucji finansowych i zastanawiała się, jak zwiększyć ich kapitały, bankierzy nad Wisłą mogli ze spokojem przyglądać się swoim bezpiecznym i wysokim wskaźnikom wypłacalności.
Dziś ten sektor, jak wiele innych, musi stawić czoła skutkom spowalniającej gospodarki # widać, jak rośnie udział niespłacanych np. kredytów hipotecznych, choć ich udział w całym portfelu jest wciąż minimalny. Banki muszą też tworzyć dodatkowe rezerwy na kredyty udzielone upadającym firmom, nie tylko budowlanym.
Ale takie już są objawy dekoniunktury. Dlatego nie do powtórzenia będzie zapewne blisko 16 mld zł zysku netto banków z ubiegłego roku i budząca respekt 40-proc. dynamika jego wzrostu. Ale to właśnie m.in. wyniki z ostatnich lat, zatrzymywanie zysków w spółkach, pozwalają wciąż ze spokojem patrzeć na wydarzenia w sektorze finansowym. Dobre zarządzanie oraz twarda polityka prowadzona przez nadzór sprawiły, że banki śpią na gotówce.
Odpowiedzią na gorsze czasy jest zresztą wdrażana już zmiana strategii wielu instytucji połączona często ze zwolnieniami. W tej sytuacji, nawet gdyby doszło do ostrej eskalacji kryzysu w strefie euro, dodatkowe pieniądze potrzebne bankom - jak wskazują najnowsze badania - nie byłyby wielkie. Ewentualna konieczność zgromadzenia mniej niż 10 miliardów złotych wrażenia (akurat w tym sektorze) robić nie może. Kuracja może zresztą wyjść bankom na dobre.
Wielu z nas zastanawiało się przecież nad fenomenem ich oddziałów wyrastających niczym grzyby po deszczu w wielu polskich miastach. Nic nie zapowiada też tego, by polskie spółki przestały być najbardziej cennymi perełkami zachodnich inwestorów. Bankierzy z zachodniej Europy marzyliby o takich problemach, z jakimi zmagają się ich polscy koledzy.