Na razie nie są to dobre informacje. Intel, największy na świecie producent półprzewodników, ostrzegł, że jego wyniki będą poniżej prognoz.
To jedna z gorszych informacji, jakie ostatnio znalazłem w depeszach agencyjnych. Oznacza bowiem, że ta część branży IT, która korzysta z produktów koncernu z Santa Clara – procesory Intela instalowane są m.in. w 80 proc. produkowanych na świecie komputerów – boryka się z problemami z popytem na swoje wyroby. Intel twierdzi, że sprzedaż spadła, bo jego klienci redukują zapasy oraz dlatego że firmy kupują mniej komputerów.
Reakcja inwestorów na tę wiadomość mogła być tylko jedna – kurs akcji Intela, a także innych spółek produkujących półprzewodniki poszedł w dół.
Ostrzeżenia Intela napłynęły na rynek w kilka tygodni po tym, jak dwaj wielcy amerykańscy producenci komputerów – HP i Dell – poinformowali o spadku popytu. Komunikaty HP i Della można było jeszcze interpretować jako kłopoty konkretnych firm związane z konkurencją na rynku. Wszak w związku ze zbliżającą się premierą Windowsa 8, nowego systemu operacyjnego Microsoftu, oraz nadchodzącym końcem roku, czyli – w ujęciu historycznym – okresem wzmożonego popytu na komputery, ich globalna produkcja i sprzedaż powinny rosnąć.
W przypadku Intela jest w zasadzie jedna interpretacja – koniunktura na całym rynku się pogarsza. Druga interpretacja – moim zdaniem ciągle dyskusyjna – mówi, że to efekt Post PC, czyli wypierania komputerów, w tym laptopów, przez mobilne urządzenia takie jak smartfony i tablety.