Inną sprawą jest to, że reklamy są świetne. Jeszcze inną, że polskie prawo pozwala na taką działalność. A najgorszą to, że banki zachowują się tak jakby osoby potrzebujące małych, szybkich pożyczek na kilka dni nie istniały na tym świecie. Ale po kolei. Najpierw prawo. Nie raz i nie dwa słyszałem zapewnienia i narzekania ekspertów i polityków, ze tak nie może być, że pożyczki nawet na kilka tysięcy procent w skali roku to zwykła lichwa i trzeba coś z tym zrobić. I jestem przekonany, że dalej będę słyszał, że „eksperci" już nad tym pracują i wkrótce coś wymyślą.
A wcale nie musieliby pracować gdyby banki dostrzegały takie potrzeby. Sprawdziłem. Na kilka dni pieniędzy nie pożyczy żaden bank w Polsce. Na miesiąc – tylko jeden. Przypomnę, banków w naszym kraju mamy kilkadziesiąt. Na dwa miesiące – cztery banki, a i tak tylko, jeśli chcemy pożyczyć, co najmniej tysiąc złotych. Ciekawsza oferta zaczyna pojawiać się dopiero dla pożyczek, na co najmniej trzy miesiące.
Dlatego też firmy udzielające szybkich pożyczek przez Internet mają szerokie pole działalności, bo trafiają do zupełnie innych klientów niż banki. Innych, bo takich, którzy w bankach nie mają, czego szukać. Bo albo nie mają stałych dochodów, albo liczy się dla nich czas i nie chcą czekać kilka dni na decyzję kredytową. Albo z innych przyczyn nie mają zdolności kredytowej. Trafiają, więc w objęcia takich właśnie firm pożyczkowych. Ja wiem, że reklamy mają ubarwiać życie. Ale staruszkowie z reklam Wonga.com, są wręcz szczęśliwi, że mają pożyczkę na kilkaset procent.
To jeszcze nie wszystko. Firma informuje na swojej stronie, że RRSO (Rzeczywista Roczna Stopa Oprocentowania) jest wadliwym narzędziem zamazującym obraz całej sprawy. Dlaczego? Firma podaje przykłady. Jak idziemy na pizze to kelner nie mówi nam, że pizza w skali roku (jedzona codziennie w gronie rodzinnym) kosztuje 43 800 zł. Jak nocujemy w hotelu to cenę dostajemy za noc a nie np. 54 750 zł w skali roku. Tak, tak... Jak idziemy do sklepu to też nikt nie mówi nam, że jajka w skali roku to 450 złotych, szynka to 800 zł a kisiel to 380 zł. Nikt nie mówi, bo takie są zasady. Takie mamy prawo. I to nakazuje zdrowy rozsądek. Zastanawia mnie tylko jedno. Czy gdyby ta firma oferowała produkty inwestycyjne a nie pożyczki, to też informowałaby, że pokazywanie zysku w skali roku jest bezsensowne. Czy mówiłaby, ze po kliku dniach zarobimy u nich kilka procent, czy raczej chwaliłaby się tym, że w skali roku można dzięki nim zarobić aż 461 procent?
Ernest Bodziuch,