Czy Niemcy są naprawdę takie ważne?

Zmiany w światowym wzroście uwidoczniają tylko konieczność wzmocnienia popytu krajowego w Polsce. Dlatego władze monetarne nie powinny się spieszyć z podwyżkami stóp procentowych – pisze główny ekonomista na region Europy Środkowej Citi Handlowego.

Publikacja: 02.09.2013 00:05

Przez lata polska gospodarka rozwinęła bardzo silne powiązania handlowe z Niemcami, które stały się naszym głównym partnerem gospodarczym. W naturalny sposób ma to konsekwencje dla wzrostu w Polsce. Dzięki silnemu procesowi integracji z niemieckim łańcuchem dostaw za zachodnią granicę trafia obecnie mniej więcej jedna czwarta polskiego eksportu, a ponad jedna piąta importu pochodzi właśnie z Niemiec. Dla porównania Wielka Brytania, czyli drugi co do wielkości partner handlowy Polski, odpowiada za nieco ponad pięć procent naszego eksportu. Różnica jest więc olbrzymia.

Naturalnie w takiej sytuacji losy polskiej gospodarki są silnie powiązane z tym, jak radzą sobie Niemcy. Trudno więc uznać za zaskakujący fakt, że gdy w ubiegłym roku największa gospodarka strefy euro wyhamowała, Polska odczuła to relatywnie silnie i szybko, tym bardziej że niemieckie spowolnienie nałożyło się na okres konsolidacji fiskalnej w kraju.

Obecnie jednak niemiecka gospodarka wydaje się wchodzić w nieco korzystniejszą fazę, a nasze ostatnie prognozy sugerują, że w przyszłym roku może rosnąć nawet o 1,7 proc. Co więcej, po raz pierwszy od dłuższego czasu wzrost ma wynikać z popytu krajowego, a więc konsumpcji oraz inwestycji, podczas gdy eksport netto ma być czynnikiem obniżającym dynamikę PKB.

Niemiecka gospodarka wydaje się wchodzić w nieco korzystniejszą fazę

To bardzo duża i znacząca zmiana dla kraju, który swój sukces w ostatnich latach budował właśnie na dynamicznie zwiększającej się sprzedaży na rynki zagraniczne. Przejście Niemiec od wzrostu stymulowanego przez eksport do bardziej wewnętrznych motorów może mieć jednak dla Polski zarówno dobre, jak i złe strony.

To eksport z Niemiec ma znaczenie

W powszechnej dyskusji przyjęło się zakładać, że poprawa perspektyw wzrostu w Niemczech automatycznie i niemal proporcjonalnie oznacza poprawę w kraju. Wbrew pozorom nie jest to ani takie oczywiste, ani prawdziwe. Istnieje bardzo duża różnica między tym, na ile Niemcy są naszym największym partnerem handlowym, a na ile polska gospodarka zależy od popytu krajowego w Niemczech. Istotna część naszego eksportu stanowi wsad w procesie produkcyjnym w Niemczech i jest następnie reeksportowana do innych krajów. Spoglądając na to w ten sposób, wyraźnie widać, że w niektórych przypadkach eksport z Polski może być uzależniony nie tyle od tego, czy konsumenci niemieccy zgłaszają zapotrzebowanie na polskie produkty, lecz raczej od tego, czy azjatyckie gospodarki są zainteresowane importem niemieckich produktów, w których wytwarzaniu współuczestniczymy.

Niedawno opublikowane dane z Międzynarodowego Funduszu Walutowego pozwalają na lepszą ocenę, w jakim stopniu nasz eksport zależy od popytu w Niemczech, a na ile od popytu innych krajów na produkty niemieckie. Różnica jest istotna i nie powinna być ignorowana. Okazuje się bowiem, że ekspozycja Polski na popyt niemiecki jest mniejsza niż sama struktura eksportu mogłaby wskazywać – nie 26 procent, tylko 18 procent całości krajowego eksportu jest uzależnione od tego, co dzieje się z popytem krajowym generowanym przez Niemców. Pozostałe 8 proc. to tak naprawdę produkty, które co prawda wysyłamy za zachodnią granicę, ale tylko dlatego, że zapotrzebowanie na nie zgłaszają kraje trzecie. Oznacza to, że wrażliwość Polski na zmiany popytu krajowego w Niemczech – chociaż niewątpliwie bardzo silna – jest często przeceniana, a wr ażliwość na sytuację w innych częściach świata (poza Europą) jest niedoszacowana. Na przykład do Chin trafia nie 1,1 proc.naszego eksportu, lecz ostatecznie ponad trzykrotnie więcej (3,5 procent). Co ciekawe, pomimo niezaprzeczalnego dynamicznego wzrostu chińskiego rynku ma on wciąż mniejszy udział w naszym eksporcie niż produkcja trafiająca do Stanów Zjednoczonych. Okazuje się więc, że często pomijany w dyskusjach o handlu zagranicznym rynek amerykański jest bardziej istotny dla polskich przedsiębiorców. Powyższe obserwacje nasuwają dwa kluczowe pytania: 1) Co się stanie jeżeli wzrost w Niemczech rzeczywiście zacznie coraz bardziej zależeć od popytu krajowego, a mniej od eksportu?; 2) Jakie skutki mogłoby mieć wyhamowanie gospodarki Chin?

Co to może oznaczać dla Polski?

Jeżeli wzrost gospodarczy w przyszłym roku w Niemczech wyraźnie przyspieszy na skutek popytu krajowego, będzie to bardzo dobra informacja dla Niemiec, ale jej wpływ na polską gospodarkę będzie mniej jednoznaczny. Istnieje ryzyko, że eksporterzy zaangażowani w niemiecki łańcuch dostaw (odpowiadający za 8 proc. polskiej ekspozycji eksportowej) doświadczą spadku zamówień.

Ten spadek może, ale nie musi być zrekompensowany przez pozytywny bodziec z niemieckiego popytu krajowego, a ostateczny efekt jest na razie trudny do oszacowania, bo będzie zależał choćby od tego, które branże stracą najbardziej. Dobrą informacją jest to, że na przykład na tle innych krajów Europy Środkowej Polska jest właśnie tą gospodarką, która w największym stopniu specjalizuje się w towarach konsumpcyjnych, a w relatywnie mniejszym stopniu w eksporcie dóbr kapitałowych. Czyli przesuwanie równowagi w stronę niemieckiego popytu krajowego nie jest dla nas aż tak niepokojącą informacją jak na przykład dla Czechów. Z drugiej strony skoro Chiny stanowią dla naszych produktów większy rynek zbytu, niż się powszechnie uważa, spowolnienie w Azji może być czynnikiem niekorzystnie wpływającym na dynamikę eksportu. Na szczęście dla Polski wciąż większe znaczenie dla nas ma rynek amerykański niż chiński, a prognozy dla Stanów wciąż wskazują na utrzymanie umiarkowanego wzrostu.

Z punktu widzenia Polski zmiany w światowym wzroście uwidoczniają tylko konieczność wzmocnienia popytu krajowego. Choć ożywienie w Niemczech daje powody do optymizmu, trzeba pamiętać, że idą za tym również zagrożenia. Z tego względu tak istotne jest, aby polityka gospodarcza w Polsce utrzymała przez dłuższy czas swój akomodacyjny charakter.

Po pierwsze, w takich warunkach władze monetarne nie powinny się spieszyć z podwyżkami stóp procentowych, nawet jeżeli gospodarka na początku przyszłego roku wejdzie na ścieżkę silniejszego wzrostu. Dłuższy, przynajmniej roczny okres stabilizacji stóp pozwoliłby umocnić się popytowi krajowemu i ograniczyłby ryzyko ponownego wyhamowania konsumpcji. Z tego względu ostatnie komentarze członków RPP odrzucające możliwość szybszych podwyżek są jak najbardziej uzasadnione, tym bardziej że trudno dostrzec na horyzoncie poważne popytowe zagrożenia inflacyjne.

Po drugie, polityka fiskalna nie powinna być zbyt szybko zacieśniana. Biorąc pod uwagę niepewność dotyczącą tego, jak wzrost za granicą wpłynie na Polskę, optymalnym rozwiązaniem wydaje się utrzymanie deficytu strukturalnego w przyszłym roku bez zmian. Zbyt szybkie przejście do bardziej restrykcyjnej polityki pieniężnej i fiskalnej mogłoby zdusić ożywienie jeszcze w początkowej fazie. Po doświadczeniach poprzednich kwartałów chyba nikt nie chciałby przedłużać obecnego spowolnienia.

Przez lata polska gospodarka rozwinęła bardzo silne powiązania handlowe z Niemcami, które stały się naszym głównym partnerem gospodarczym. W naturalny sposób ma to konsekwencje dla wzrostu w Polsce. Dzięki silnemu procesowi integracji z niemieckim łańcuchem dostaw za zachodnią granicę trafia obecnie mniej więcej jedna czwarta polskiego eksportu, a ponad jedna piąta importu pochodzi właśnie z Niemiec. Dla porównania Wielka Brytania, czyli drugi co do wielkości partner handlowy Polski, odpowiada za nieco ponad pięć procent naszego eksportu. Różnica jest więc olbrzymia.

Pozostało 92% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację