W minioną środę okazało się, że – przynajmniej na razie – nie dojdzie do przejęcia holenderskiego operatora zasiedziałego KPN przez America Movil, telekom kontrolowany przez meksykańskiego miliardera Carlosa Slim. America Movil ma już blisko 30 proc. akcji KPN.
Tego samego dnia pojawiła się informacja, że Ziggo, holenderski operator telewizji kablowej, odrzucił ofertę przejęcia przez Liberty Global, amerykańską firmę, która w Europie kontroluje m.in. sieci kablowe UPC oraz brytyjskiego operatora telewizji kablowej Virgin Media.
W przypadku KPN o zrezygnowaniu z transakcji poinformował America Movil, a powodem było uruchomienie przez KPN działań obronnych polegających na zwiększeniu przez jednego z akcjonariuszy udziału w głosach do ponad 50 proc. Działania uruchomiono, bo zarząd holenderskiego telekomu uznał meksykańską ofertę za zbyt niską. Ziggo z kolei uznało ofertę Liberty za „nieadekwatną", co oznacza, że i tu rozbieżność dotyczyła ceny.
Ciekawe były reakcje rynku na te informacje. Akcje Ziggo w środę podrożały o 6,8 proc. Papiery KPN najpierw staniały o ponad 10 proc., a sesję zakończyły z blisko 8-procentową stratą. Za to akcje Telekom Austria, drugiego europejskiego operatora, którego akcjonariuszem jest Carlos Slim, najpierw zdrożały o ponad 6 proc., a potem inwestorzy zaczęli realizować zyski. Inwestorzy oczekiwali, że skoro Meksykaninowi nie udało się przejąć KPN, to może chcieć zwiększyć udział w TA i przez tę spółkę prowadzić ekspansję w Europie Środkowej, gdzie obecnie kilka telekomów – w tym czeski operator zasiedziały – jest potencjalnie na sprzedaż.
Zainteresowanie pozaeuropejskich inwestorów europejskimi telekomami nie jest przypadkowe. W dość powszechnej opinii ceny akcji operatorów z Europy są dla nich atrakcyjne. Telekomy na Starym Kontynencie borykają się z wieloma problemami, takimi jak presja regulacyjna czy spadek cen usług, a co za tym idzie – przychodów. To nakazuje inwestorom giełdowym wyceniać je bardzo ostrożnie. To zaś wywiera presję na zarządy telekomów: zamiast realizować długoterminowe cele, robią wszystko, by nie zaskakiwać inwestorów kwartalnymi wynikami. Po ściągnięciu akcji spółki z giełdy znika presja na kwartalne wyniki i jest szansa na długoterminowy wzrost wartości akcji. Za tę szansę przejmujący muszą jednak zapłacić inwestorom giełdowym godziwą premię.