W artykule „Wysyp błędów dotyczących funduszy emerytalnych" („Rzeczpospolita", 3 grudnia 2013 r.) Maciej Bitner i Stanisław Gomułka zarzucili nam ignorowanie faktów i zależności ekonomicznych oraz polityczną propagandę. Pozwalamy sobie zatem raz jeszcze przypomnieć o kilku zależnościach makroekonomicznych i faktach, które interpretujemy inaczej niż nasi polemiści.
Ceteris paribus, czyli pora powrócić do podstaw
Podtrzymujemy ocenę, że ceteris paribus – a więc przy pozostałych warunkach niezmienionych – wprowadzenie OFE i związana z tym refundacja dla ZUS z tytułu przekazania składek do OFE (wynosząca 1,0 proc. PKB w 2000 r. i 1,6 proc. w 2010 r.) oddziaływały w kierunku wzrostu deficytu sektora finansów publicznych i długu publicznego. Potwierdza to odnotowane w pierwszych latach po wprowadzeniu reformy znaczące pogorszenie oczyszczonego z wpływu wahań cyklicznych salda sektora finansów publicznych (dane Komisji Europejskiej) z -3,1 proc. PKB w 1999 r. do -4,9 proc. PKB w 2001 r.
Naszym zdaniem proponowane przez autorów porównywanie przeciętnego deficytu sektora finansów publicznych przed wprowadzeniem OFE z deficytem sprzed reformy nie ma sensu. Fakt, że ten deficyt nie wzrósł, nie oznacza, że OFE nie przyczyniły się do wzrostu długu publicznego. Oznacza jedynie, że podjęto inne działania ograniczające wzrost wydatków publicznych i kompensujące przyrost potrzeb pożyczkowych sektora finansów publicznych. Działania te były niestety nietrwałe (prywatyzacja), spóźnione (m.in. plan Hausnera i podniesienie wieku emerytalnego) i przynoszące efekty nietrwałe lub istotnie niższe od założonych (zgodnie z analizą OECD do 2007 r. tzw. plan Hausnera został wdrożony w 55 proc., ale stanowiąca kluczowy element tego planu zmiana waloryzacji emerytur została cofnięta w 2007 r.).
Nie wiemy, jaki byłby deficyt sektora finansów publicznych w latach 1999–2010, gdyby nie wprowadzono reformy emerytalnej. Teza, że byłby on taki sam bez OFE, jest bardzo trudna do obrony. Byłby on zapewne mniejszy, a wraz z nim mniejszy byłby dług, choć trudno powiedzieć, jak duża byłaby ta różnica. W tym kontekście warto przypomnieć, że pierwsza publiczna propozycja zawieszenia tych transferów została złożona przez Wiesława Kaczmarka w 2001 r. w związku z tzw. dziurą Bauca. Jednak transfer publicznych środków do OFE był wówczas powszechnie traktowany jako dobra inwestycja, co utrudniało podjęcie decyzji o równoważeniu finansów publicznych poprzez ograniczenie transferów do OFE. Dlatego – ze względu na relatywnie niski dług publiczny i większe niż dziś możliwości ograniczenia wydatków publicznych – propozycja ta została powszechnie odrzucona.
Ryzyko rynkowe a ryzyko polityczne
Bitner i Gomułka uważają za nieprawdziwe nasze stwierdzenie, że ryzyko portfela inwestycyjnego przyszłego emeryta nie zmienia się – jego przyszłe świadczenie będzie zależało od inwestycji w bardziej ryzykowne aktywa (akcje) w takim samym stopniu jak wcześniej (oczywiście o ile wybierze OFE). Przeciwko naszemu stwierdzeniu miałby działać argument wysokich stóp zwrotu z inwestycji akcyjnych. Ale przecież my piszemy, że przyszły emeryt będzie miał tyle samo akcji zarówno przed reformą, jak i po niej, więc z tych dodatkowych zysków (o ile będą) będzie korzystał w takim samym stopniu. Drugim argumentem miałoby być lepsze zabezpieczenie wypłat z obligacji rządowych niż z ZUS. Przedstawiona argumentacja, dlaczego tak miałoby być (zdywersyfikowany portfel obligacji, konstytucyjna bariera długu), nie jest przekonująca. Znamienny jest fakt, że autorzy piszą o „raczej" lepszym zabezpieczeniu w postaci obligacji. Oczywiście rozumiemy argumenty związane z demografią (pogorszenie relacji pracujących do emerytów), która przyczynia się do znaczącego obniżenia stopy zastąpienia. Niemniej jednak nie można zapominać, że czynniki demograficzne będą również wpływać na wycenę innych aktywów, zarówno obligacji (presja na finanse publiczne), jak i akcji (obniżone perspektywy wzrostu gospodarczego). O ile cały czas podkreślamy, że świadczenia z ZUS nie są pozbawione jakiegoś ryzyka (politycznego), jeśli chodzi o skalę waloryzacji, o tyle trzeba pamiętać, że ryzykiem (rynkowym) obarczona jest również wycena instrumentów na rynkach finansowych. Które ryzyko jest większe? Nie wiemy.