Ochoczo podpisują się pod nim emeryci, dla których wypłacana przez ZUS przeciętna emerytura w wysokości nieco ponad 1900 złotych brutto już obecnie oznacza dowód bankructwa (zgoda, jest ona niska, bo kraj jest nadal ubogi, ale stanowi około połowy przeciętnej pensji, czyli mniej więcej tyle, na ile gospodarka może sobie pozwolić). Sugerowały to emitowane ostatnio reklamy OFE pokazujące bez komentarza jak wali się ten filar konstrukcji emerytalnej, który symbolizuje ZUS. No i wreszcie argument ten pada z ust części polityków i ekonomistów pokazujących jako dowód to, że składki nie pokrywają całości wydatków ZUS.
Nie chcę w tym felietonie wracać do dyskusji, czy wprowadzone przez rząd zmiany w systemie emerytalnym są dobre czy złe (wielokrotnie już pisałem – nie cieszą mnie, ale rozumiem ich powody). Nie chcę też bronić finansów ZUS, które rzeczywiście zostały w ciągu minionych kilkunastu lat potężnie zdestabilizowane nieodpowiedzialnymi decyzjami polityków (lub ich brakiem), co rzeczywiście oznacza, że składki nie pokrywają bieżących wydatków. Zajmę się tylko jednym problemem: czy ZUS może zbankrutować?
Odpowiedź jest dość prosta. ZUS stanowi instytucję państwa, a wypłaty z ZUS są gwarantowane przez państwo. ZUS mógłby więc zbankrutować tylko wówczas, gdyby zbankrutowało polskie państwo (notabene wówczas nie byłyby nic warte również polskie obligacje rządowe, które do tej pory miały zabezpieczać wypłaty z OFE).
Czy państwu polskiemu grozi bankructwo? Szczerze mówiąc, nawet najwięksi krytycy polityki finansowej Jacka Rostowskiego nigdy nie twierdzili, że w jakiejkolwiek przewidywalnej przyszłości polskie państwo może zbankrutować. Zresztą nic dziwnego, jeśli państwo emituje swoją własną walutę, koniec końców rząd zawsze może liczyć na to, że bank centralny obroni kraj przed bankructwem, dodrukowując pieniądz. Dodruk pieniądza prowadziłby oczywiście do wyższej inflacji, a w dalszej kolejności zapewne do spadku realnej wartości emerytur i innych wydatków państwa. Ale spadek realnej wartości emerytur to nie to samo co bankructwo ZUS, prawda?
Oczywiście rzecz mogłaby wyglądać inaczej, gdyby Polska wprowadziła euro. Wówczas pieniędzy nasz kraj dodrukować nie może, więc jeśli kasa jest pusta – w oczy zagląda bankructwo. Ale, po pierwsze, kraj w kłopotach może liczyć na pomoc finansową innych, która zazwyczaj pozwala bankructwa uniknąć. Po drugie wygląda na to, że żadnemu uczestnikowi strefy euro nie uda się już w przyszłości zadłużyć tak, jak Grecji. I wreszcie po trzecie – nawet jeśli jakimś cudem powtórzyłby się jednak przypadek Grecji – warto zauważyć, że państwo greckie, bankrutując mogło odmówić inwestorom wykupu obligacji, ale i tak nie przestało wypłacać emerytur (rząd starał się ograniczyć ich wysokość, ale jak dotąd sądy mu na to nie pozwalają).